wtorek, 22 stycznia 2019

Requiescat in pace

Witam,
Ostatnim jestem sojusznikiem politycznym śp. Pawła Adamowicza, zabitego Prezydenta Gdańska. Morderstwo, które nastąpiło nie znajduje jednak cienia usprawiedliwienia, przeciwnie: zasługuje na najcięższe potępienie. Przypomina zamach na Prezydenta Narutowicza, którego też dopuścił się maniak nienawiści. Nie sposób nie wołać- nie o odpowiedzialność jakiegoś przedsiębiorcy ochrony, wprost: gdzie były służby publiczne? Czy w Gdańsku nie ma straży miejskiej? Zabicie każdego Człowieka jest zbrodnią, której nic nie usprawiedliwia (poza kontratypem), ale tu doszło do demonstracji bezprawia. Dziś brak skutecznej i równie demonstracyjnej reakcji ustawowej. W przeddzień Święta Nawrócenia Świętego Pawła wspominam, że niedawno kanonizowany Papież Paweł VI- Imiennik Zamordowanego, też doświadczył takiego ataku, o czym mniej wiadomo niż o zamachu na Św. Jana Pawła II. Na Filipinach zamachowiec zaatakował Go, także nożem. Przez Niego modlę się za Duszę śp. Pawła Adamowicza i o porządek elementarny. Pamiętam jednak, że niczyje życie nie będzie nietykalne jeśli czyjekolwiek się podważa. Kult przemocy- szczególnie w mediach, dopuszczenie aborcji na żądanie, eutanazji, zamarzania bezdomnych to klucz dewaluacji Życia. Wtedy zabójstwo staje się jedną z metod 'dyskursu'. Każdego z nas ten 'argument' może spotkać. To pytanie nie do potencjalnych sprawców, a do potencjalnych Ofiar- na co czekam?
Łódź Bałuty, 23. stycznia 2019 r.

wtorek, 18 grudnia 2018

Iugum Tuum est suave et onus leve

Tymi spostrzeżeniami zawartymi w Psalmie, niekiedy do dziś potwierdza się nałożenie słuły przed czynieniem z owej pomocy swej posługi. Stuła bowiem jest jarzmem i ciężarem- z wyboru w pewniej mierze,  wziętym nie dla przyjemności próżnej, lecz dla bycia wszystkim dla Wszystkich.
            Kto nałoży stułę in radice nie nakłada Tej dla ozdoby, przekazuje Tej wstęgami Władzę nie do niego należącą, Władzę Wieczystego Kapłana, którą chciał powierzyć komu tylko chciał.
            Zapomnieliście w swym publicystycznym zapamiętaniu o targowisku próżności motywowanym wspomnieniami o dzisiejszym Jubilacie Henryku Jankowskim, urodzonym w Starogardzie Gdańskim 82 lata temu. o prostej rzeczywistości. Nie był tylko Księdzem (to tytuł kurtuazyjny), nie był tylko Kanonikiem (to miejsce w chórze Archikatedry Oliwskiej), nie był tylko Prałatem (to wyraz Jego jedności  z Kościołem Rzymskim); nie był tylko Beneficjentem szeregu tytułów i odznaczeń Coś ważnego pośród Ziemi niosących.
            Był nade wszystko Kapłanem z Wyboru Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
                Opowiadają dziś media, pozoranci życzliwości (Opatrzność wie, że nie wiedzą co czynią), że wiele, ale dla swej miałkiej odpowiedzialności, zbyt mało ‘wiedzieli’ o Księdzu Jankowskim. Pytam o Kim?  O Henryku, którego osiemdziesiąte drugie Urodziny dziś wspominamy, Kapłanie Gdańskim in aetrenum, czy Człowieku, którego Pan postawił na wyzwanie? Spójrzmy, iż                      w Jego Osobie Stwórca przypomina Aarona, który był administratorem Mowy Pańskiej i majątków Pańskich; orężnego, lecz i padającego.
            Chcielibyście wyzbyć z ekspozycji Waszej Stułę posługiwaną przez Księdza Henryka Jankowskiego. Siebie Się wyzbyć pragniecie. Nie pomnicie ile razy ostatnią szansę Pojednania, w Tej lub podobnej Stule Ksiądz Henryk lub Jego Bracia Kapłani dali Waszej Siostrze, Bratu przystępującym do osławionych Spowiedzi w strajkującej Stoczni; nie pomnicie ile odejść przed Tron Boży dokonywało się w objęciach Tej Stuły.
            Nie pomnicie wreszcie, że świat upadający nie przybywał do Brygidy, lecz Świętej Brygidy, nie do Henryka Jankowskiego, a Kapłana Hanryka z ordynacji gdańskiej, nie do jakiegoś tam ‘spotkanka’ lecz do Parafii, czyli wspólnoty Wiernych utworzonej w terytorium.
            Nie dotykajcie Dyrektorze Znaków, które służyły nie tylko Wam.


                        Z ogromnym spodziewaniem Waszej rozwagi (-) Szymon Różycki

piątek, 14 grudnia 2018

Do Pani Barbary Nowackiej


Proszę Pani,
            Zwracam się do Niej w trybie otwartym, wszakże sama Pani publikuje Swe determinaty dla rzeczywistości społecznej  i rości publicznie o tych poparcie.
            Jest oczywistym, że moje odniesienie mieści się w stanowczym sprzeciwie do, pozornie nagłej, kampanii nienawiści względem śp. Księdza Henryka Jankowskiego, zmarłego w 2010 r. Kapłana Archidiecezji Gdańskiej, światowej Sławy społecznika, orędownika godności ludzkiej jako dobra genetycznego, niezależnego od jakiejkolwiek kondycji politycznej czasu i nastroju miejscowego. Godności, która jest jedna, wyłożona w Słowie Stwórcy Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Myśl Boską pragnie kontynuować aktualny państwowy Akt Zasadniczy w tego art. 30, lecz interpretacja zaangażowanych w reżyserię codzienności, w tym Pani, zmierza ku przekonaniu, że interpretator wie lepiej czym jest Godność, od Jej Dzierżyciela, o Dawcy nie wspominając, szczególnie w momencie gdy wyrazem grzeczności dla Boga zdaje się być pomijanie Jego Istnienia i Sprawstwa.
            W Swym niedawnym przedłożeniu dla portalu WP (z 7. grudnia br.) wykazała Pani, że sama osoba ‘pana Jankowskiego’, a szczególnie Jego rzekome przestępstwa w istocie niewiele Ją obchodzą. Nie dziwię się, Księdza Jankowskiego w życiu Swoim Pani nie spotkała, śmiem przypuszczać, że w czasie Jego duszpasterskiej i ogólnopublicznej aktywności nie miała Pani na tej temat szerszej orientacji, innej przynajmniej niż komentarze do komentarzy w okresie postępowania przygotowawczego z inspirowanych wyłudzeniami oszczerstw w 2004 r. Potwierdziła Pani natomiast moje niewzruszone przekonanie, że zaiste niepospolita Postać +Księdza Henryka Jankowskiego, Jego standard Słowa-twardego, otwartego, pewnego Swej racji, Jego stosunek do dóbr materialnych, jako narzędzia godnego powagi i odwagi stosowania w słusznym celu, Jego gest patronalny w myśl zasady darmoście otrzymali, darmo dawajcie, jest dla bliskiego Jej środowiska politycznego zwykłym narzędziem.
            Narzędziem do obrzydzania religii i tożsamości katolickiej, ale Tym którzy są w stanie być na to podatni, którzy (a jest Ich wielu) ulegną temu co ‘głośniej’ i z silniejszą demagogią. Bogaty ksiądz, mieszający się w politykę, a do tego zboczeniec, nie jakiś tam miły gej, a pedofil, jako makieta prowokująca nienawiść do Kościoła, czyli Boga, czyli Człowieka, toż to mechanizm, tak sprytnie prosty, że sam diabeł musiał wpaść na taki pomysł, i to dość skutecznie.
            Po co? Diabeł wie, że dziel to rządź, więc dzieli, jątrzy. Tu opowiada Pani czułe słówka o młodych chłopcach, którzy podawali alkohol, a 6. stycznia, w Uroczystość upamiętniającą Mędrców ze Wschodu, którzy przyszli aby oddać pokłon Mądrości Stworzenia, rozpocząć ma m. in. Pani zbierać podpisy pod jakąś formą inicjatywną ku likwidacji, potwierdzonego także świecką Konstytucją, chrześcijańskiego dziedzictwa Narodu, pod hasłem ‘rozdział Kościoła od państwa’. Jakiego Kościoła? Czy tego, który Polsce przyniósł uniwersum etyczne, alfabetyzację i obecność w światowym rozwoju nauk i technologii, solidarność pokoleń, grup społecznych, tradycję wieków, świadomość, że jeśli jest na Ziemi centrum to nie narzucone, a zaproszone-wprost z Rzymu, od grobów apostolskich? Nie, chodzi o ‘kościół’ przez m. in. Pani środowisko mentalne ubzdurany, klub czynnych zboczeńców, katów, krzywdzicieli dzieci, narzucających stawianie sobie pomników. To ma być, cytując Panią myśl progresywna. Dokąd jednak ów ‘rozwój’ ma prowadzić? Do nihilacji. Polska to bowiem w ogromnej większości Kościół. Kościół jest bardzo dotkliwie opodatkowany- ok. 97 % obywateli; komisja ‘gruntowa’ pokrzywdziła obywateli nie oddając całości zagrabionych instytucjom kościelnym nieruchomości, bo potrzebne są te obywatelom najszerszego spektrum- księży sierot, bezdomnych, bezrobotnych, nie mających gdzie się kształcić jest bardzo mało; symbole religijne są i będą w przestrzeni publicznej, gdyż jest publiczna, czyli jest przestrzenią Tego co publicitus pragnie się wyrazić. Bóg nie potrzebuje Siebie symbolizować (skracać), potrzebuje tego Człowiek, gdyż nie ogarnie Jego rozmiaru. Ogromna większość tego co stanowi przekaz historii ludzkości to właśnie symbole religijne, gdyż nie ma racji bytu stworzenie bez swego Stwórcy.
            Potrzeba silniejszej reakcji na pedofilię w Kościele? Tak, potrzeba, tak jak na lansowanie wszelkich zboczeń. W Kościele, czyli u wszystkich ochrzczonych. Potrzeba silnej, jednoznacznej reakcji na przestępczość przeciwko czci  i nietykalności cielesnej, zwłaszcza godzącej w Dzieci. Ma tu Pani ogromne pole zainteresowania. Najbardziej masowym przestępstwem przeciw nietykalności cielesnej Dzieci, jest Ich zabijanie przed urodzeniem, dziejące się ku tragedii głównie w Kościele. Ogromna większość sprawców i ofiar aborcji nie będącej środkiem wyższej konieczności to osoby ochrzczone, często w jakiejś mierze świadomie praktykujące swe członkostwo w Kościele. Pani jednak, wzorem Borusewicza, nie zamyka oczu na krzywdę Dzieci, Pani zamyka Dzieci- w pojęciu ‘zlepku komórek’.
            Dobrze przynajmniej, że jest Pani w miarę szczera. Nie musi Pani szczególnie udawać, że Ksiądz Jankowski obchodzi Ją więcej niż śnieg zeszłoroczny. Obchodzi Panią współczesna, żyjąca Hierarchia Kościoła, bo o ‘płodach niechcianych’ mówi odważnie: to były Dzieci. A problem w tym, że obrona przed Dziećmi, tymi które czekają Swego miejsca na świecie, gdyż wynika to wprost z normalnej seksualności ludzi, jest jedynym argumentem funkcjonowania politycznego Pani i Jej środowiska.
            Przed Uroczystością Narodzenia, a szczególnie Objawienia Pańskiego życzę szczególnie, by za Mędrcami inną drogą powróciła Pani do Swej Ojczyzny.
Łódź Bałuty, 14. grudnia 2018 r.

czwartek, 13 grudnia 2018

Moi mali purytanie

Witam, 
Dzieje się to co w kolejnych notach, nie mających na pewno większej siły przebicia, ale choć sygnalizujących, że czasem ktoś myśląc czyta publikatory społeczeństwa otwartego, przewiduję. Sama Postać i działalność Księdza Jankowskiego schodzi merytorycznie na coraz dalszy plan, słynne skrzywdzone dzieci także, tym łatwiej, że ich nie było. Na pierwszy plan wychodzi prawdziwy zamiar sotni, której artykulację publiczną zapewnia Wyborcza i wszystkie przybudówki. Postać Księdza Jankowskiego jest już tylko hasłem wywoławczym, na które reagują coraz częściej osoby, które dotąd nie wiedziały o Jego istnieniu. Wyborcza, obrzydliwa od zarania, ale spostrzeżenie to wymagało jednak trochę trudu analizy zawartych tam intryg, udaje czasopismo centrowo-liberalne, obywatelsko-inteligencko i co tam jeszcze. Nagle stała się kroniką walenia konia i nie owijajmy w żadne kurtuazje, a la Magda Mołek, która próbowała udawać oburzenie, iż chłopcy nalewali wino. Nagle, tym razem po trzydziestu latach, trzech facetów (gł. z zagranicy oczywiście) przypomniało sobie, jakoby Ks. Jankowski się przy nich masturbował. Oczywiście dopiero B. Aksamit przełamała w nich strach niepokonany i pospieszyli z tą historią, na miarę ujrzenia u Ks. Jankowskiego fragmentów bursztynowej komnaty, opowiedzieć fundacjom, Sekielskiemu i Wyborczej. Dotąd nie mieli by wzięcia na tak przewracające obraz historii najnowszej rewelacje? Zaryzykuję stwierdzenie, że w gazecie A. Szechtera, zw. Michnik, która robiła z siebie New York Times czy współczesny gaj Akademosa, ostatnio słowo 'masturbacja' jest częstsze niż 'antysemityzm', a o spuszczaniu się można przeczytać częściej niż o ksenofobii, co jest swoistym znakiem czasu, by tak to ująć cwel uświęca środki
Rekordy chamskiej głupoty popełnili jednak Zbigniew Bujak i Marian Piłka, chcąc zaistnieć na chryi o Księdzu Jankowskim, a nie mając nic do powiedzenia (w to, że masturbował się na ich widok nawet T. Sekielski by nie uwierzył). Piłka wyraził zgorszenie, że Prałat 'uchodził za ekscentrycznego', to akurat prawda, tak jak że Piłka nie i jeszcze długo, długo nie. Bujak ocknął się natomiast z letargu, iż oczywisty był w tle 'jakiś homoseksualizm', gdyż 'wystarczyło zobaczyć Księdza łazienkę i pokój sypialny'. Patrz Pan, w obu byłem i w tle widziałem jedynie okno, ale trzeba pewnie Pańskiego doświadczenia w przedmiocie by ujrzeć homoseksualizm w zwykłych sprzętach.
Nie w tym rzecz. Fake news jak każdy, zło niepojęcie perfidne, ale na co ukierunkowane, na ten hejt który wywołał i miał wywołać. Wystarczy poczytać listę komentarzy pod oboma artykulikami pod szyldem Gazety by wiedzieć, że proces kielecki to był pieszczotliwy klerykalizm w porównaniu do tego co na Gwiazdkę porucznicy Schwartza zapragnęli zgotować Kościołowi.
Są znacznie boleśniejsze, znów niezacieralne (jak pewnie każde zło) zjawiska. Przede wszystkim sugestia, że Australijka dająca B. Aksamit substrat oskarżenia, opowiedziała rzekomo to samo śp. Ks. Janowi Kaczkowskiemu, tylko autorka książki zamilczała jej dane, jakoby dla jej dobra. Jest to bandytyzm, gdyż wyczekano nieuchronnej śmierci Ks. Kaczkowskiego by próbować teraz divide et impera, konfrontować 'dobrego Księdza' i 'złego Księdza'. Księdza Kaczkowskiego nie znałem, znam nieco Jego przesłanie duchowościowe i pewien jestem, że gdyby miał jakiekolwiek podstawy by autentyczne zło w wykonaniu Księdza Jankowskiego upatrywać nie pozostawił by tego mrzonkom upływu czasu.
Właśnie ten upływ czasu. Wyczekano nie tylko wymarcia zainteresowanych, wyczekano także upływu terminów przedawnienia ścigania czynów. To ważne, przecież zmarł sprawca, ale być może żyją pomocnicy, sprawcy kierowniczy? Teraz może stawić się kolejny tłum świadków, kobiet, mężczyzn, dzieci (Księdza) i z jakąś motywacją opowiadać wszystko, nikogo poza mediami to nie zainteresuje i zainteresować nie ma prawa. Ewentualnie Rodzinę Księdza, która zabiega o ochronę Jego dobrego Imienia, daj Boże.
Znów proponuję redaktorom i mentorom porównanie. Niechby z dalekiego kraju przyjechało nagle kilku panów i opowiedziało, że trzydzieści lat temu masturbował się przy nich Marek Edelman, jakie byłyby losy takiego news?
Łódź Bałuty, 13. grudnia 2018 r.

wtorek, 11 grudnia 2018

Com napisał napisałem

Witam,
Tymi słowami zbył Arcykapłanów żydowskich Piłat, gdy wzywali go do sprostowania tytułu winy Chrystusa umieszczonej na Krzyżu: Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim. Dziś taka precyzja nie jest już u elit tego Narodu pożądana. Marcin Meller w niedzielnym dzień dobry tvn z niezachwianą pewnością dziennikarskiego obiektywizmu wypowiada dwunastoletnia Basia omal nie zgwałcona przez Jankowskiego. Nie mów omal nie zgwałcona, ale twierdząca jakoby miał ją zgwałcić, narzuca się korekta stanowczości osądu. Całe jednak zastępy polityczno-publicystyczne odpowiadają chórem com pomówił, pomówiłem. Piotr Borawski z klubu KO w RM Gdańska deklaruje, że 'ks. Jankowski stracił zdolność honorową', nie że 'gdy tak się okaże konsekwencje będą takie, a takie'. Angora na pierwszej stronie daje prałat Jankowski pedofilem. Bestia od św. Brygidy. To oczywiście ułamek haseł, które z opowieści pewnej emigrantki wspominającej sprzed półwiecza Bożenie Aksamit, obłożonych 'nagle przypomnianymi oczywistościami' uczyniły wyrok skazujący Zmarłego na śmierć cywilną, honorową, wypalenie z pamięci.
Nie dałoby się logicznie wytłumaczyć by oszczercza legenda na miarę była powszechna wiedza o tzw. chłopcach, którzy się kręcą wokół Jankowskiego (cyt. z B. Aksamit) była w stanie przez tydzień poruszyć rzeczywistość, choćby krajową przez pryzmat jednego Miasta, na miarę procesu norymbergskiego. Nie dałoby się, gdyby o Księdza Jankowskiego, pojedyncze konkretne Osoby żyjące (a przynajmniej to deklarujące) poczuciem skrzywdzenia, dobro spokoju seksualnego dzieci i młodzieży, kryształową obyczajowość duchowieństwa, tu chodziło.
Z Księdza Jankowskiego, a w zasadzie pamięci o Nim, zaplecze mentalne rozpadu polskiej tożsamości, którego jednym z głównych ośrodków jest Wyborcza, uczyniło najobrzydliwszym zniesławieniem pretekst do uderzenia w autentyczne cele. Wszystkie wypowiedzi i materiały plotą o gwałconych, molestowanych, popadając już w niepojęte nieraz splątanie, by przy tym ciągle dodawać: samochody, wino, telefony, sutanny z materiału na spodnie dla milicjantów, bażanty dla Piaseckiej-Johnson... Skandalem jest już nawet, że 'nie lubił tandety'. Nikt jednak nie pisze, nie mówi, jakoby wszystkie te dobra zostały komuś ukradzione, jakoby ktoś został przez ich użytkowanie pokrzywdzony, nikt-bo tu już chyba pomnik Ks. Prałata sam z siebie padłby z wrażenia, nie powie na swoje uciechy miał, a potrzeb ludzi nie widział. Tu bardzo cenne jedno z nielicznych trzeźwych przypomnień o sprowadzeniu przez Ks. Jankowskiego sztucznej skóry dla Ofiar pożaru w hali Olivii. Tu nie chodzi o to, że Ks. Henryk miał pieniądze, bo ani tych, ani Ks. Henryka na tym świecie nie ma, tu nie chodzi o to, że puppilae oculi G. Schwartza, zw. Soros, pieniędzy nie mają, bo mają miliony razy więcej. Chodzi o to, że Kościół ma nie tylko swoje indywidualności osobowe-intelektualnie, inicjatywnie, ale ma swoją niezależność finansową. Że będzie nastawał w porę i nie w porę, bo ma Kim i, w tutejszych realiach, za co. Nie żadnym złośliwym przypadkiem, przy hardpornograficznych opowieściach o nieżyjącym Księdzu i nieszczególnie osobiście zainteresowanych ofiarach, wplatany jest zawsze wątek O. Tadeusza Rydzyka i 'Jego' imperium medialnego. Tłumaczenie, że Ks. Rydzyk, jako członek instytutu zakonnego, swojego ma tyle, co nie nadaje się do użytku przez inne osoby, to strata czasu, B. Aksamit et cons. to wiedzą, ale po co z tej wiedzy korzystać? Celniej opowiadać: Jankowski zboczeniec, już za komuny jeździł mercedesem, a Rydzyk jeździ maybachem, kiedy umrze ze spokojem dodamy też zboczeniec. 'To na pewno złodziej, i pijak- bo każdy pijak to złodziej', przewidział tę logikę S. Bareja, lecz włożył tę w kpinę z parodii handlu detalicznego w PRL, a nie dwór europeistycznego dziennikartswa, który po nagrodzeniu N. Przybysz za opowieść o zamordowaniu Dziecka, wieniec laurowy wkłada za opowieść o spuszczaniu się na Dziecko-tragedia, że ta pierwsza jest prawdziwa. Dla Wyborczej, tvn, onet... pieniądze, samochody, dzieci i starcy (dotąd tych Mu głównie zarzucano jako molestowanych) Ks. Rydzyka oczywiście en bloc znaczenia też nie mają. Bomba zegarowa tkwi jednak w tym, że O. Rydzyk z wielkim zespołem specjalistów tworzą sprawny, całkowicie niezależny od Sorosa, Smolara, tzw. instytucji unijnych, ośrodek myśli. Nie tylko Radio, Tv, Nasz Dziennik, nawet WSKSM pojedynczo, mediów i uczelni niepublicznych są w Kraju setki, ale właśnie ośrodek myśli, przeżycia, tej inicjatywy, która pozwala czuć się Europejczykiem, czuć się u siebie, czuć się nielimitowanym intelektualnie i kulturalnie bez paszportu Polsatu, nie mówiąc dzień dobry tvn, nie wybierając Gazety, zmieniając rozwinięcie konta mailowego z op. (jak ja np.). Ośrodek myśli to też ośrodek perspektyw. Z Czerskiej nikt nie wyobraża sobie na serio, że wizje ustawodawcze, koncepcje miejsca Polski w ekonomii globalnej, konstrukcja nowej Ustawy Zasadniczej, mogą być nie tylko nie wspólne, ale w ogóle formułowane z pominięciem mutacji Magdalenki.
Tu jest jądro pomyj na śp. Ks. Henryka Jankowskiego. Uderzmy personalnie w bezbronnego, zeszkalujmy go, bo i tak nie odpowie, ale niezmywalne jak farba na pomniku pomyje przylgną do Tego co przypomina dziś: Kościoła samodzielnego, twórczego, dysponowanego finansowo, sprawnego organizacyjnie, dającego potrzebującym, oświetlającego drogi, wskazującego horyzonty, nie oglądającego się na humor cesarzy.
Na pewno wtedy gdy będzie zmieniana nazwa Skweru Ks. Prałata Jankowskiego, który 'stracił zdolność honorową', przywracana będzie nazwa ulicy Ludwika Waryńskiego, który tej nigdy nie miał. Honorowym Obywatelem Gdańska Ks. Jankowski zawsze był, więc niczym Polska do Europy, wchodzić nie musiał, ale to właśnie dla podniesienia swej rangi Miasto chciało fakt ten uwiecznić. Niech sobie RM odbiera, tylko co z tego? Kpina  z instytucji takich nadawanych honorowych obywatelstw w ogóle, czyżby nadawane były jako chwilowa egzaltacja chwilowych Rad? Wyobraźmy sobie, że w jednym z miast, których honorowym obywatelem jest Wisława Szymborska, pojawia się roztrzęsiony mężczyzna powiedzmy z Argentyny i rozpowiada, że pięćdziesiąt lat temu włożyła mu ręce w spodnie. Dostałby przynajmniej obserwację przed ciężkim procesem cywilnym, doskonale zapewne wywodzonym przez mec. Giertycha (tego od medali dla 'plugawo pomówionego' Ks. Jankowskiego), a Rada Miasta i tak przeprosiła by świat cały, za to że Miasto jeszcze istnieje.
Jeszcze jedno. Pewnie najważniejsze, a zdawałoby się w ogóle pominięte. Ks. Henryk jest kapłanem, kiedyś składał przyrzeczenie doskonałego celibatu, każdy dzień, w czym osobiście wiele razy uczestniczyłem, rozpoczynał odprawieniem Mszy św. jako alter Christus. Czy dla wszystkich jest oczywiste, że tu tkwił w fałszu całe 45. lecie Swego Kapłaństwa?
Autor biblijny przepowiada 2500 lat temu stosunek świata do Sprawiedliwego słowami:
Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo - jak mówił - będzie ocalony».
Kto ma uszy, niechaj słucha.
Łódź Bałuty, 11. grudnia 2018 r.

sobota, 8 grudnia 2018

Aksamitna rewolucja, czy siermiężna kasiora?

Witam,
Minął tydzień w pewnej mierze obarczony efektami obelżywej prowokacji B. Aksamit w magazynie Duży Format ukierunkowanej na, jak zwykle w takich sytuacjach prowokatorzy opowiadają, 'przerwanie milczenia', 'przywrócenie godności ofiarom', 'ujawnienie prawdziwego oblicza' etc. Te kilka dni obnażyło jednak nie tylko moralne dno kolejnej koncepcji mediokratycznej A. Michnika i całego środowiska myślącego po węgiersku z żydowskim akcentem, ale też drugie dno całkiem beznamiętne ideologicznie.
Przede wszystkim od początku było wiadomo, że Ks. Jankowskiemu zrobić nie można już nic, ani na tym, ani na tamtym świecie. Składanka pomówieniowa została tak skonstruowana by ewentualni 'pomocnicy' albo też nie żyli, albo po prostu ich nie było. Patrząc z dystansu wszakże na medialne oburzenia, przez pół wieku cokolwiek winni mogli być trzej nieżyjący biskupi, kto by nie znał Księdza, nie bywał na plebanii, nie uczestniczył w Jego działalności publicznej nic nie wiedział, ale oczywiście czuł się zgorszony 'blichtrem' i poziomem intelektualnym (myślę, że Wałęsa musiał ponosić niepojęte katusze). Wiktymografia, po odłożeniu na bok wspomnień pornograficznych na miarę poruszał penisem, jak na mnie to było wtedy dużo razy- dziesięć, dwadzieścia, opisów majtek, kto, w co i kiedy miał się spuścić, sprowadza się do, dla mnie skrajnie niewiarygodnego, zespołu fantazji seksualnych działaczki polonijnej w Australii sprzed pięćdziesięciu lat i 'wstrzasającego' przytulenia rzekomo pana, który po 35. latach opowiada, że był to na pewno 'dotyk pederasty'; skoro 'na pewno' to skąd już te doświadczenia? Reszta to cytaty z cytatów, nic nie wnoszące spostrzeżenia i przywoływanie dziesiątek osób, dziś już w sile wieku, mnie nie znanych, ale w Gdańsku na pewno utożsamialnych, jako potencjalnych ofiar. Tak są to ofiary, ale dzisiejszych mediów z Wyborczą na czele. Ludzie, którzy w swoim prywatnym czasie, nikogo nie krzywdząc, bywali u kogo chcieli, żadnych pokrzywdzeń nie zgłaszają, zostali żywym rekwizytem w scenopisie pornothrillera B. Aksamit i dalszych odsłonach. Szczytem jest przywołanie Ofiary samobójczej, dziewczyny która miała być w ciąży z Ks. Henrykiem, przy czym brak danych o takim zdarzeniu w ogóle, poza wspomnieniami pani, która 'dziwnym trafem' przyjeżdża z Australii i konfabulacjami sprzed pół wieku ma naprowadzić Polskę na życie w prawdzie.
Wspomnieni świadkowie to kto? Wałęsa, który od Księdza Jankowskiego nauczył się pewnie ortograficznie podpisywać (Bolek ma prostszą pisownię). Celiński, którego najbardziej drażniła wystawność życia na plebanii-było nie bywać, a nie 'palić trawę, ale się nie zaciągać', 'Jezusik z mordką Ks. Jankowskiego'-niech spojrzy na swoją, niech zamiast kawą podaną przez ministranta zajmie się honorowym członkostwem (jakby tego nie rozumieć) w obchodach zinstytucjonalizowanej promocji zboczeń wraz zresztą z etykiem Hartmanem, postulatorem legalizacji kazirodztwa. Rulewski, któremu się w grobie poprzewracało-znał, ale nie wiedział, to co 3.12.2018 dosłownie nad grobem się dowiedział i obruszył? Jedyna spójna, chłodna i wiarygodna logicznie opowieść to Jerzego Borowczaka (https://opinie.wp.pl/sprawa-ks-jankowskiego-borowczak-nie-mielismy-zadnych-podejrzen-6323974743864961a). Autorytety moralne do głębi wzburzone? Środa, która Ks. Jankowskiego na żywo nie widziała, ale wie że był rozpustny jak Tyberiusz, którego chłopcy kąsali w krocze. Giertych, który z Lepperem (jednym z nielicznych polityków, którzy się nie odżegnali od Ks. Henryka, kiedy kasiora się przycięła) wyżebrał koalicję z Kaczyńskim, żeby ocalić kilka stołków dla LPR-u; już jego Ojciec był bardziej wiarygodny opowiadając o dinozaurze w smoczej jamie na Wawelu. Dziewuchy dziewuchom, które zostawiły trochę symbolicznej krwi z manif aborcyjnych by znieważyć pomnik Ks. Prałata, broniąc rzekomo dzieci przypadkiem niewyskrobanych.
B. Aksamit osiągnęła kawałek celu eskalacji nienawiści do polskiej tożsamości katolickiej środkiem wulgarnym, ale sprawniejszym niż, jak się okazało zbyt jeszcze zawiły, film Smarzowskiego. Połączyła za znaną piosenką kasę i seks i dała pięć minut różnym dinozaurom politycznym i publicystycznym. Przy okazji tłustą gąskę upieka jeszcze T. Sekielski, który przypadkiem akurat 'pracuje' nad filmem o pedofilii duchownych, na który oczywiście nikt nie chce dać pieniędzy i już jest 'szykanowany' przez Policję. 
Taki obraz kraju w kajdanach zboczonych księży-mafiosów i administracji na ich usługach to niech sobie media 'głównego nurtu' podają do wierzenia elektoratowi poseł Scheuring-Wielgus, ale nie komuś kto pomroczność jasną tego towarzystwa analizuje nie od wczoraj.
Kto cokolwiek tu przeczytał, czy ze mną rozmawiał świetnie zna moje odniesienie do rangi społecznej życzliwości dla nawet tolerowania równości zboczenia z normą. Nie ukrywam, że o ile wszystkim LGitd współczuję, to dawanie przyzwolenia na jakąkolwiek formę tej 'kultury', 'drogi', czy 'stylu' jest jednym z najdrstyczniejszych ciosów w Naród i Państwo. Zboczone odniesienia, to oczywiste, ale wszelkie sprzeniewierzenie rygoryzmowi moralnemu u duchowieństwa, wymiaru sprawiedliwości, służb mundurowych (w tej kolejności) powinny być jak 'błąd minera'-jednorazowe i ostateczne. Tak jednak jak zbrodniczym fałszem jest lansowanie zboczeń, rozwiązłości, alienacji partnerstwa-współżycia-małżeństwa-rodzicielstwa, tak samo zbrodniczym fałszem jest imputowanie patologii w tym zakresie, jako skazy nieoczyszczalnej w świadomości i pamięci publicznej.
Tam gdzie nie wiadomo kto, z kim i kiedy powinien z potencji seksualnej godziwie korzystać, tam w ogóle nie wiadomo co wolno. Te same media, ci sami redaktorzy, te same środowiska polityczne, te same osoby publiczne jednocześnie czczą pederastów i ścigają pedofili, lansują otwartość seksualną i ścigają molestowanie przez pocałowanie w rękę, zapewniają macicę-nie kaplicę i obwieszają się bucikami dziecinnymi.
B. Aksamit, jej mocodawcy i przekaziciele intrygi zabawili się godnością pamięci Ks. Prałata Jankowskiego, ale Jemu jak zacząłem już nie zaszkodzą. Wyrządzili jednak ogromną, w dużej mierze nieodwracalną krzywdę powadze pobożności parafialnej, kościelnej dobroczynności, instytucji ministrantury (która wychowała najcenniej większość polskiej młodzieży męskiej), zaufaniu w społeczny autorytet arbitrażu kościelnego. Ugodzili w prywatność konkretnych, żyjących Osób, bardzo różnie jak widać stabilnych emocjonalnie. Nie dla żadnych szczytów, dla kasiory niestety.
Łódź Bałuty, 8.grudnia 2018 r.

wtorek, 4 grudnia 2018

Pamięci Księdza Jankowskiego z Gdańska


Stwórca nie wskazał w Konstytucji dla Ludzkości, zwanej Dekalogiem, Ósme: Nie kłam, lecz: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
            Właśnie fałsz stawia sam Bóg jako krzywdę wobec człowieka na miarę zabójstwa, zdrady, ograbienia. Szczególnie perwersyjnym fałszem jest oszczerstwo, godzi bowiem nie tylko w samego pomówionego, ale też godność dobra, które rzekomo miał naruszyć, a co najgorsze w wiarygodność powoływanych na świadków i samą instytucję świadectwa. Grozę każdego zła podnosi owego nieuchronność; w każdym konflikcie nie ciężko zaatakowani są najgłębiej pokrzywdzeni, a właśnie bezbronni. Grozę każdego zła podnosi też komfort aktualnej bezkarności, przyzwolenia, a już malum pessimum jest czynione w poczuciu spełnienia, godziwej jakoby, misji.
            Te spostrzeżenia budzą przerażenie, sprzeciw i żądanie jawnego dania świadectwa Prawdzie, wynikłe z obserwacji łańcucha zła, które poruszył skandaliczny materiał prasowy, zwany reportażem pt. Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać  dzieci? autorstwa Bożeny Aksamit, opublikowany pod auspicjami Gazety Wyborczej (Duży Format z 3. bm.), powielony momentalnie ciągiem przekazu medialnego.
            Śp. Ks. Henryka Jankowskiego, kapelana Jego Świątobliwości, proboszcza bazyliki Św. Brygidy w Gdańsku, znałem osobiście. W latach 2002-2003, w czasie swojej ogólnopolskiej kwerendy naukowej związanej m. in. z obszarem styku sacrum  i decorum, spotkałem się z Nim wielokrotnie. Miałem możność spędzić wiele czasu nie tylko na analizach historycznych, porównawczych, socjokryminologicznych, ale też na rozmowach o sprawach społecznych, eklezjalnych, perspektywach miejsca sacrum  pośród profanum. Nie był naukowcem, ale dzięki temu Człowiekiem o ogromnej intuicji problematyki, której poświęcił całe swoje życie. Z pewnością nie byłem prywatnym znajomym pamiętnego Kapłana, choćby z racji 40. letniej różnicy wieku, ale przekonany jestem, że dzięki Jego ogromnej otwartości, bezpośredniości, na miarę nieraz sancta simplicitas, mogę odpowiedzialnie wypowiedzieć się o przymiotach Jego codzienności i prywatności.
            Stąd przede wszystkim, z perspektywy lat, bez jakiegokolwiek wymiernego interesu, nie mając nawet wspólnych, bieżących spraw ze Społecznością Pomorza, stwierdzam że we wspomnianej publikacji mieliśmy do czynienia ze skandalicznym, diabelsko inspirowanym oszczerstwem. Zbezczeszczeniem pamięci Kapłana-społecznika, ojca i gospodarza, obrazą godności kapłaństwa i integralności seksualnej człowieka, przede wszystkim świeckich- z której uczyniono towar medialny i wyłudzeniem wrażliwości społecznej, perwersyjnie drażnionej agregacją incydentalnych zdarzeń z przestępczości i w ogóle nieuporządkowania seksualnego osób duchownych z szatańskim jątrzeniem zawiścią dóbr materialnych.
            Pamiętam księży, pracowników cywilnych i bardzo wiele osób z otoczenia społecznego, inwestycyjnego (był to czas intensywnej instalacji bursztynowej nastawy ołtarzowej) Księdza Jankowskiego, a także licznych gości (interesanci tu także byli gośćmi) ze wszystkich grup społecznych. Z najwyższą stanowczością stwierdzam, że nie dostrzegłem cienia patologicznych inklinacji w Ich relacjach; podtekstów seksualnych, korupcyjnych, czy koteryjnego paternalizmu, a przede wszystkim podtekstów  w ogóle. Tym pewniej mogę to stwierdzić, że Ksiądz Prałat demonstracyjnie wręcz, nie miał nic do ukrycia i, dosłownie wspominam, że przy tym samym stole rozmawiał jednocześnie z wojewódzkim dygnitarzem i kobietą, która przyszła z prośbą o ‘kilka złotych’. Żadnych ‘sublokatorów’ obu płci nie było, dwukrotnie nocowałem w pokoiku gościnnym i nikt mnie nie niepokoił. Alkohol do posiłków codziennych nie był serwowany w ogóle. Owszem Ksiądz Henryk bardzo szanował jakość sprzętów, ubrań, wyposażenia, pojazdów i innych dóbr, ale czynił to z wyraźnym wyczuciem norwidowskiego cóż wiesz o pięknem... kształtem jest miłości. Nie spotkałem chyba człowieka tak uposażonego majątkowo, a jednocześnie tak nieuwikłanego w obawę dobrobytu. Dzielił się z każdym, nie wyliczał, nie wypytywał, po prostu reagował na potrzeby, które się wokół Niego działy. Jakość i piękno traktował jako jeden z darów, które człowiek może od siebie pozostawić przed Bogiem i wyraz szacunku dla człowieka przez siebie spotkanego, podejmowanego. Przy całej perfekcji był jak podkreśliłem niezwykle przystępny i wolny od uprzedzeń, co jak widać stanowiło ułatwienie  w pokusie tym, którzy upatrzyli w Nim cel do żerowania.
            Owszem, w relacjach świecko-towarzyskich był nader swobodny i dosadny  w słowie, ale właśnie dlatego że absolutnie szczery. Przez wszystkie rozmowy, toczone często w bardzo pozaprotokolarnym tonie, nie napotkałem by kogoś zelżył, ubliżył ludzkiej godności, wyraził nienawiść, czy zniżył się do obelżywości, sprośności.
            Autorka zebrała jakieś wyrafinowane fantazmaty na miarę powieści pornograficznych, upstrzyła to kryminogennymi epizodami, intrygującymi ‘szczególikami’, wspominkiem Danuty Wałęsa, in concreto nie noszącymi nawet pozorów zborności i wiarygodności. Tym nie mniej wypraktykowany warsztat dziennikarski ułatwił skonstruowanie chwytliwego zdemaskowania.
            Tak, zdemaskowania, ale czego? Zawiści, że jeden kapłan potrafił ze zbombardowanej ruiny wznieść świątynię znaną i symboliczną na całym świecie, zawiści o to, że ktoś potrafi posługiwać się pieniądzem, a nie pieniądzowi służyć, zawiści o to, że ktoś jest szanowany i podziwiany w ogóle o to nie zabiegając. Bezsilności takiej, że trzeba sięgać do tak nędznych środków by ‘uatrakcyjnić’ słabnący publikator, takiej że dziennikarsko istnieje się nie wobec faktów,  a wobec zjawisk medialnych-jak zapomniany już niemal film W. Smarzowskiego, czy fama pedofilii duchownych katolickich, mająca zakrzyczeć homoseksualistyczną destrukcję Europy.
            Pomnika Księdza Jankowskiego nie wznosili antysemici, miliarderzy, ani pedofile. Wznieśli Ci których kapelanem był od początku, Ludzie solidarni w swojej tożsamości niezależnie od ustroju politycznego, którym sprowadzał chleb duchowy i bytowy w porze strajków i dawał chleb godności gdy polskość zaczęła stawać się pojęciem ‘kontrowersyjnym’.
            Dlatego  z całą powagą przestrzegam- zachowajcie oręż swych ‘poszukiwań prawdy’ wobec tych, którzy przeszukanymi są być w stanie, nie dotykajcie pomników, których przesłania wasza optyka nie dosięga, a przede wszystkim nie czerpcie z rozchwiania tych środowisk, które w niespodziewanej chwili, w razie swej potrzeby, pierwsze staną przeciw wam.
Łódź Bałuty, 4. grudnia 2018 r.