wtorek, 4 grudnia 2018

Pamięci Księdza Jankowskiego z Gdańska


Stwórca nie wskazał w Konstytucji dla Ludzkości, zwanej Dekalogiem, Ósme: Nie kłam, lecz: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
            Właśnie fałsz stawia sam Bóg jako krzywdę wobec człowieka na miarę zabójstwa, zdrady, ograbienia. Szczególnie perwersyjnym fałszem jest oszczerstwo, godzi bowiem nie tylko w samego pomówionego, ale też godność dobra, które rzekomo miał naruszyć, a co najgorsze w wiarygodność powoływanych na świadków i samą instytucję świadectwa. Grozę każdego zła podnosi owego nieuchronność; w każdym konflikcie nie ciężko zaatakowani są najgłębiej pokrzywdzeni, a właśnie bezbronni. Grozę każdego zła podnosi też komfort aktualnej bezkarności, przyzwolenia, a już malum pessimum jest czynione w poczuciu spełnienia, godziwej jakoby, misji.
            Te spostrzeżenia budzą przerażenie, sprzeciw i żądanie jawnego dania świadectwa Prawdzie, wynikłe z obserwacji łańcucha zła, które poruszył skandaliczny materiał prasowy, zwany reportażem pt. Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać  dzieci? autorstwa Bożeny Aksamit, opublikowany pod auspicjami Gazety Wyborczej (Duży Format z 3. bm.), powielony momentalnie ciągiem przekazu medialnego.
            Śp. Ks. Henryka Jankowskiego, kapelana Jego Świątobliwości, proboszcza bazyliki Św. Brygidy w Gdańsku, znałem osobiście. W latach 2002-2003, w czasie swojej ogólnopolskiej kwerendy naukowej związanej m. in. z obszarem styku sacrum  i decorum, spotkałem się z Nim wielokrotnie. Miałem możność spędzić wiele czasu nie tylko na analizach historycznych, porównawczych, socjokryminologicznych, ale też na rozmowach o sprawach społecznych, eklezjalnych, perspektywach miejsca sacrum  pośród profanum. Nie był naukowcem, ale dzięki temu Człowiekiem o ogromnej intuicji problematyki, której poświęcił całe swoje życie. Z pewnością nie byłem prywatnym znajomym pamiętnego Kapłana, choćby z racji 40. letniej różnicy wieku, ale przekonany jestem, że dzięki Jego ogromnej otwartości, bezpośredniości, na miarę nieraz sancta simplicitas, mogę odpowiedzialnie wypowiedzieć się o przymiotach Jego codzienności i prywatności.
            Stąd przede wszystkim, z perspektywy lat, bez jakiegokolwiek wymiernego interesu, nie mając nawet wspólnych, bieżących spraw ze Społecznością Pomorza, stwierdzam że we wspomnianej publikacji mieliśmy do czynienia ze skandalicznym, diabelsko inspirowanym oszczerstwem. Zbezczeszczeniem pamięci Kapłana-społecznika, ojca i gospodarza, obrazą godności kapłaństwa i integralności seksualnej człowieka, przede wszystkim świeckich- z której uczyniono towar medialny i wyłudzeniem wrażliwości społecznej, perwersyjnie drażnionej agregacją incydentalnych zdarzeń z przestępczości i w ogóle nieuporządkowania seksualnego osób duchownych z szatańskim jątrzeniem zawiścią dóbr materialnych.
            Pamiętam księży, pracowników cywilnych i bardzo wiele osób z otoczenia społecznego, inwestycyjnego (był to czas intensywnej instalacji bursztynowej nastawy ołtarzowej) Księdza Jankowskiego, a także licznych gości (interesanci tu także byli gośćmi) ze wszystkich grup społecznych. Z najwyższą stanowczością stwierdzam, że nie dostrzegłem cienia patologicznych inklinacji w Ich relacjach; podtekstów seksualnych, korupcyjnych, czy koteryjnego paternalizmu, a przede wszystkim podtekstów  w ogóle. Tym pewniej mogę to stwierdzić, że Ksiądz Prałat demonstracyjnie wręcz, nie miał nic do ukrycia i, dosłownie wspominam, że przy tym samym stole rozmawiał jednocześnie z wojewódzkim dygnitarzem i kobietą, która przyszła z prośbą o ‘kilka złotych’. Żadnych ‘sublokatorów’ obu płci nie było, dwukrotnie nocowałem w pokoiku gościnnym i nikt mnie nie niepokoił. Alkohol do posiłków codziennych nie był serwowany w ogóle. Owszem Ksiądz Henryk bardzo szanował jakość sprzętów, ubrań, wyposażenia, pojazdów i innych dóbr, ale czynił to z wyraźnym wyczuciem norwidowskiego cóż wiesz o pięknem... kształtem jest miłości. Nie spotkałem chyba człowieka tak uposażonego majątkowo, a jednocześnie tak nieuwikłanego w obawę dobrobytu. Dzielił się z każdym, nie wyliczał, nie wypytywał, po prostu reagował na potrzeby, które się wokół Niego działy. Jakość i piękno traktował jako jeden z darów, które człowiek może od siebie pozostawić przed Bogiem i wyraz szacunku dla człowieka przez siebie spotkanego, podejmowanego. Przy całej perfekcji był jak podkreśliłem niezwykle przystępny i wolny od uprzedzeń, co jak widać stanowiło ułatwienie  w pokusie tym, którzy upatrzyli w Nim cel do żerowania.
            Owszem, w relacjach świecko-towarzyskich był nader swobodny i dosadny  w słowie, ale właśnie dlatego że absolutnie szczery. Przez wszystkie rozmowy, toczone często w bardzo pozaprotokolarnym tonie, nie napotkałem by kogoś zelżył, ubliżył ludzkiej godności, wyraził nienawiść, czy zniżył się do obelżywości, sprośności.
            Autorka zebrała jakieś wyrafinowane fantazmaty na miarę powieści pornograficznych, upstrzyła to kryminogennymi epizodami, intrygującymi ‘szczególikami’, wspominkiem Danuty Wałęsa, in concreto nie noszącymi nawet pozorów zborności i wiarygodności. Tym nie mniej wypraktykowany warsztat dziennikarski ułatwił skonstruowanie chwytliwego zdemaskowania.
            Tak, zdemaskowania, ale czego? Zawiści, że jeden kapłan potrafił ze zbombardowanej ruiny wznieść świątynię znaną i symboliczną na całym świecie, zawiści o to, że ktoś potrafi posługiwać się pieniądzem, a nie pieniądzowi służyć, zawiści o to, że ktoś jest szanowany i podziwiany w ogóle o to nie zabiegając. Bezsilności takiej, że trzeba sięgać do tak nędznych środków by ‘uatrakcyjnić’ słabnący publikator, takiej że dziennikarsko istnieje się nie wobec faktów,  a wobec zjawisk medialnych-jak zapomniany już niemal film W. Smarzowskiego, czy fama pedofilii duchownych katolickich, mająca zakrzyczeć homoseksualistyczną destrukcję Europy.
            Pomnika Księdza Jankowskiego nie wznosili antysemici, miliarderzy, ani pedofile. Wznieśli Ci których kapelanem był od początku, Ludzie solidarni w swojej tożsamości niezależnie od ustroju politycznego, którym sprowadzał chleb duchowy i bytowy w porze strajków i dawał chleb godności gdy polskość zaczęła stawać się pojęciem ‘kontrowersyjnym’.
            Dlatego  z całą powagą przestrzegam- zachowajcie oręż swych ‘poszukiwań prawdy’ wobec tych, którzy przeszukanymi są być w stanie, nie dotykajcie pomników, których przesłania wasza optyka nie dosięga, a przede wszystkim nie czerpcie z rozchwiania tych środowisk, które w niespodziewanej chwili, w razie swej potrzeby, pierwsze staną przeciw wam.
Łódź Bałuty, 4. grudnia 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz