sobota, 8 grudnia 2018

Aksamitna rewolucja, czy siermiężna kasiora?

Witam,
Minął tydzień w pewnej mierze obarczony efektami obelżywej prowokacji B. Aksamit w magazynie Duży Format ukierunkowanej na, jak zwykle w takich sytuacjach prowokatorzy opowiadają, 'przerwanie milczenia', 'przywrócenie godności ofiarom', 'ujawnienie prawdziwego oblicza' etc. Te kilka dni obnażyło jednak nie tylko moralne dno kolejnej koncepcji mediokratycznej A. Michnika i całego środowiska myślącego po węgiersku z żydowskim akcentem, ale też drugie dno całkiem beznamiętne ideologicznie.
Przede wszystkim od początku było wiadomo, że Ks. Jankowskiemu zrobić nie można już nic, ani na tym, ani na tamtym świecie. Składanka pomówieniowa została tak skonstruowana by ewentualni 'pomocnicy' albo też nie żyli, albo po prostu ich nie było. Patrząc z dystansu wszakże na medialne oburzenia, przez pół wieku cokolwiek winni mogli być trzej nieżyjący biskupi, kto by nie znał Księdza, nie bywał na plebanii, nie uczestniczył w Jego działalności publicznej nic nie wiedział, ale oczywiście czuł się zgorszony 'blichtrem' i poziomem intelektualnym (myślę, że Wałęsa musiał ponosić niepojęte katusze). Wiktymografia, po odłożeniu na bok wspomnień pornograficznych na miarę poruszał penisem, jak na mnie to było wtedy dużo razy- dziesięć, dwadzieścia, opisów majtek, kto, w co i kiedy miał się spuścić, sprowadza się do, dla mnie skrajnie niewiarygodnego, zespołu fantazji seksualnych działaczki polonijnej w Australii sprzed pięćdziesięciu lat i 'wstrzasającego' przytulenia rzekomo pana, który po 35. latach opowiada, że był to na pewno 'dotyk pederasty'; skoro 'na pewno' to skąd już te doświadczenia? Reszta to cytaty z cytatów, nic nie wnoszące spostrzeżenia i przywoływanie dziesiątek osób, dziś już w sile wieku, mnie nie znanych, ale w Gdańsku na pewno utożsamialnych, jako potencjalnych ofiar. Tak są to ofiary, ale dzisiejszych mediów z Wyborczą na czele. Ludzie, którzy w swoim prywatnym czasie, nikogo nie krzywdząc, bywali u kogo chcieli, żadnych pokrzywdzeń nie zgłaszają, zostali żywym rekwizytem w scenopisie pornothrillera B. Aksamit i dalszych odsłonach. Szczytem jest przywołanie Ofiary samobójczej, dziewczyny która miała być w ciąży z Ks. Henrykiem, przy czym brak danych o takim zdarzeniu w ogóle, poza wspomnieniami pani, która 'dziwnym trafem' przyjeżdża z Australii i konfabulacjami sprzed pół wieku ma naprowadzić Polskę na życie w prawdzie.
Wspomnieni świadkowie to kto? Wałęsa, który od Księdza Jankowskiego nauczył się pewnie ortograficznie podpisywać (Bolek ma prostszą pisownię). Celiński, którego najbardziej drażniła wystawność życia na plebanii-było nie bywać, a nie 'palić trawę, ale się nie zaciągać', 'Jezusik z mordką Ks. Jankowskiego'-niech spojrzy na swoją, niech zamiast kawą podaną przez ministranta zajmie się honorowym członkostwem (jakby tego nie rozumieć) w obchodach zinstytucjonalizowanej promocji zboczeń wraz zresztą z etykiem Hartmanem, postulatorem legalizacji kazirodztwa. Rulewski, któremu się w grobie poprzewracało-znał, ale nie wiedział, to co 3.12.2018 dosłownie nad grobem się dowiedział i obruszył? Jedyna spójna, chłodna i wiarygodna logicznie opowieść to Jerzego Borowczaka (https://opinie.wp.pl/sprawa-ks-jankowskiego-borowczak-nie-mielismy-zadnych-podejrzen-6323974743864961a). Autorytety moralne do głębi wzburzone? Środa, która Ks. Jankowskiego na żywo nie widziała, ale wie że był rozpustny jak Tyberiusz, którego chłopcy kąsali w krocze. Giertych, który z Lepperem (jednym z nielicznych polityków, którzy się nie odżegnali od Ks. Henryka, kiedy kasiora się przycięła) wyżebrał koalicję z Kaczyńskim, żeby ocalić kilka stołków dla LPR-u; już jego Ojciec był bardziej wiarygodny opowiadając o dinozaurze w smoczej jamie na Wawelu. Dziewuchy dziewuchom, które zostawiły trochę symbolicznej krwi z manif aborcyjnych by znieważyć pomnik Ks. Prałata, broniąc rzekomo dzieci przypadkiem niewyskrobanych.
B. Aksamit osiągnęła kawałek celu eskalacji nienawiści do polskiej tożsamości katolickiej środkiem wulgarnym, ale sprawniejszym niż, jak się okazało zbyt jeszcze zawiły, film Smarzowskiego. Połączyła za znaną piosenką kasę i seks i dała pięć minut różnym dinozaurom politycznym i publicystycznym. Przy okazji tłustą gąskę upieka jeszcze T. Sekielski, który przypadkiem akurat 'pracuje' nad filmem o pedofilii duchownych, na który oczywiście nikt nie chce dać pieniędzy i już jest 'szykanowany' przez Policję. 
Taki obraz kraju w kajdanach zboczonych księży-mafiosów i administracji na ich usługach to niech sobie media 'głównego nurtu' podają do wierzenia elektoratowi poseł Scheuring-Wielgus, ale nie komuś kto pomroczność jasną tego towarzystwa analizuje nie od wczoraj.
Kto cokolwiek tu przeczytał, czy ze mną rozmawiał świetnie zna moje odniesienie do rangi społecznej życzliwości dla nawet tolerowania równości zboczenia z normą. Nie ukrywam, że o ile wszystkim LGitd współczuję, to dawanie przyzwolenia na jakąkolwiek formę tej 'kultury', 'drogi', czy 'stylu' jest jednym z najdrstyczniejszych ciosów w Naród i Państwo. Zboczone odniesienia, to oczywiste, ale wszelkie sprzeniewierzenie rygoryzmowi moralnemu u duchowieństwa, wymiaru sprawiedliwości, służb mundurowych (w tej kolejności) powinny być jak 'błąd minera'-jednorazowe i ostateczne. Tak jednak jak zbrodniczym fałszem jest lansowanie zboczeń, rozwiązłości, alienacji partnerstwa-współżycia-małżeństwa-rodzicielstwa, tak samo zbrodniczym fałszem jest imputowanie patologii w tym zakresie, jako skazy nieoczyszczalnej w świadomości i pamięci publicznej.
Tam gdzie nie wiadomo kto, z kim i kiedy powinien z potencji seksualnej godziwie korzystać, tam w ogóle nie wiadomo co wolno. Te same media, ci sami redaktorzy, te same środowiska polityczne, te same osoby publiczne jednocześnie czczą pederastów i ścigają pedofili, lansują otwartość seksualną i ścigają molestowanie przez pocałowanie w rękę, zapewniają macicę-nie kaplicę i obwieszają się bucikami dziecinnymi.
B. Aksamit, jej mocodawcy i przekaziciele intrygi zabawili się godnością pamięci Ks. Prałata Jankowskiego, ale Jemu jak zacząłem już nie zaszkodzą. Wyrządzili jednak ogromną, w dużej mierze nieodwracalną krzywdę powadze pobożności parafialnej, kościelnej dobroczynności, instytucji ministrantury (która wychowała najcenniej większość polskiej młodzieży męskiej), zaufaniu w społeczny autorytet arbitrażu kościelnego. Ugodzili w prywatność konkretnych, żyjących Osób, bardzo różnie jak widać stabilnych emocjonalnie. Nie dla żadnych szczytów, dla kasiory niestety.
Łódź Bałuty, 8.grudnia 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz