wtorek, 18 grudnia 2018

Iugum Tuum est suave et onus leve

Tymi spostrzeżeniami zawartymi w Psalmie, niekiedy do dziś potwierdza się nałożenie słuły przed czynieniem z owej pomocy swej posługi. Stuła bowiem jest jarzmem i ciężarem- z wyboru w pewniej mierze,  wziętym nie dla przyjemności próżnej, lecz dla bycia wszystkim dla Wszystkich.
            Kto nałoży stułę in radice nie nakłada Tej dla ozdoby, przekazuje Tej wstęgami Władzę nie do niego należącą, Władzę Wieczystego Kapłana, którą chciał powierzyć komu tylko chciał.
            Zapomnieliście w swym publicystycznym zapamiętaniu o targowisku próżności motywowanym wspomnieniami o dzisiejszym Jubilacie Henryku Jankowskim, urodzonym w Starogardzie Gdańskim 82 lata temu. o prostej rzeczywistości. Nie był tylko Księdzem (to tytuł kurtuazyjny), nie był tylko Kanonikiem (to miejsce w chórze Archikatedry Oliwskiej), nie był tylko Prałatem (to wyraz Jego jedności  z Kościołem Rzymskim); nie był tylko Beneficjentem szeregu tytułów i odznaczeń Coś ważnego pośród Ziemi niosących.
            Był nade wszystko Kapłanem z Wyboru Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
                Opowiadają dziś media, pozoranci życzliwości (Opatrzność wie, że nie wiedzą co czynią), że wiele, ale dla swej miałkiej odpowiedzialności, zbyt mało ‘wiedzieli’ o Księdzu Jankowskim. Pytam o Kim?  O Henryku, którego osiemdziesiąte drugie Urodziny dziś wspominamy, Kapłanie Gdańskim in aetrenum, czy Człowieku, którego Pan postawił na wyzwanie? Spójrzmy, iż                      w Jego Osobie Stwórca przypomina Aarona, który był administratorem Mowy Pańskiej i majątków Pańskich; orężnego, lecz i padającego.
            Chcielibyście wyzbyć z ekspozycji Waszej Stułę posługiwaną przez Księdza Henryka Jankowskiego. Siebie Się wyzbyć pragniecie. Nie pomnicie ile razy ostatnią szansę Pojednania, w Tej lub podobnej Stule Ksiądz Henryk lub Jego Bracia Kapłani dali Waszej Siostrze, Bratu przystępującym do osławionych Spowiedzi w strajkującej Stoczni; nie pomnicie ile odejść przed Tron Boży dokonywało się w objęciach Tej Stuły.
            Nie pomnicie wreszcie, że świat upadający nie przybywał do Brygidy, lecz Świętej Brygidy, nie do Henryka Jankowskiego, a Kapłana Hanryka z ordynacji gdańskiej, nie do jakiegoś tam ‘spotkanka’ lecz do Parafii, czyli wspólnoty Wiernych utworzonej w terytorium.
            Nie dotykajcie Dyrektorze Znaków, które służyły nie tylko Wam.


                        Z ogromnym spodziewaniem Waszej rozwagi (-) Szymon Różycki

piątek, 14 grudnia 2018

Do Pani Barbary Nowackiej


Proszę Pani,
            Zwracam się do Niej w trybie otwartym, wszakże sama Pani publikuje Swe determinaty dla rzeczywistości społecznej  i rości publicznie o tych poparcie.
            Jest oczywistym, że moje odniesienie mieści się w stanowczym sprzeciwie do, pozornie nagłej, kampanii nienawiści względem śp. Księdza Henryka Jankowskiego, zmarłego w 2010 r. Kapłana Archidiecezji Gdańskiej, światowej Sławy społecznika, orędownika godności ludzkiej jako dobra genetycznego, niezależnego od jakiejkolwiek kondycji politycznej czasu i nastroju miejscowego. Godności, która jest jedna, wyłożona w Słowie Stwórcy Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Myśl Boską pragnie kontynuować aktualny państwowy Akt Zasadniczy w tego art. 30, lecz interpretacja zaangażowanych w reżyserię codzienności, w tym Pani, zmierza ku przekonaniu, że interpretator wie lepiej czym jest Godność, od Jej Dzierżyciela, o Dawcy nie wspominając, szczególnie w momencie gdy wyrazem grzeczności dla Boga zdaje się być pomijanie Jego Istnienia i Sprawstwa.
            W Swym niedawnym przedłożeniu dla portalu WP (z 7. grudnia br.) wykazała Pani, że sama osoba ‘pana Jankowskiego’, a szczególnie Jego rzekome przestępstwa w istocie niewiele Ją obchodzą. Nie dziwię się, Księdza Jankowskiego w życiu Swoim Pani nie spotkała, śmiem przypuszczać, że w czasie Jego duszpasterskiej i ogólnopublicznej aktywności nie miała Pani na tej temat szerszej orientacji, innej przynajmniej niż komentarze do komentarzy w okresie postępowania przygotowawczego z inspirowanych wyłudzeniami oszczerstw w 2004 r. Potwierdziła Pani natomiast moje niewzruszone przekonanie, że zaiste niepospolita Postać +Księdza Henryka Jankowskiego, Jego standard Słowa-twardego, otwartego, pewnego Swej racji, Jego stosunek do dóbr materialnych, jako narzędzia godnego powagi i odwagi stosowania w słusznym celu, Jego gest patronalny w myśl zasady darmoście otrzymali, darmo dawajcie, jest dla bliskiego Jej środowiska politycznego zwykłym narzędziem.
            Narzędziem do obrzydzania religii i tożsamości katolickiej, ale Tym którzy są w stanie być na to podatni, którzy (a jest Ich wielu) ulegną temu co ‘głośniej’ i z silniejszą demagogią. Bogaty ksiądz, mieszający się w politykę, a do tego zboczeniec, nie jakiś tam miły gej, a pedofil, jako makieta prowokująca nienawiść do Kościoła, czyli Boga, czyli Człowieka, toż to mechanizm, tak sprytnie prosty, że sam diabeł musiał wpaść na taki pomysł, i to dość skutecznie.
            Po co? Diabeł wie, że dziel to rządź, więc dzieli, jątrzy. Tu opowiada Pani czułe słówka o młodych chłopcach, którzy podawali alkohol, a 6. stycznia, w Uroczystość upamiętniającą Mędrców ze Wschodu, którzy przyszli aby oddać pokłon Mądrości Stworzenia, rozpocząć ma m. in. Pani zbierać podpisy pod jakąś formą inicjatywną ku likwidacji, potwierdzonego także świecką Konstytucją, chrześcijańskiego dziedzictwa Narodu, pod hasłem ‘rozdział Kościoła od państwa’. Jakiego Kościoła? Czy tego, który Polsce przyniósł uniwersum etyczne, alfabetyzację i obecność w światowym rozwoju nauk i technologii, solidarność pokoleń, grup społecznych, tradycję wieków, świadomość, że jeśli jest na Ziemi centrum to nie narzucone, a zaproszone-wprost z Rzymu, od grobów apostolskich? Nie, chodzi o ‘kościół’ przez m. in. Pani środowisko mentalne ubzdurany, klub czynnych zboczeńców, katów, krzywdzicieli dzieci, narzucających stawianie sobie pomników. To ma być, cytując Panią myśl progresywna. Dokąd jednak ów ‘rozwój’ ma prowadzić? Do nihilacji. Polska to bowiem w ogromnej większości Kościół. Kościół jest bardzo dotkliwie opodatkowany- ok. 97 % obywateli; komisja ‘gruntowa’ pokrzywdziła obywateli nie oddając całości zagrabionych instytucjom kościelnym nieruchomości, bo potrzebne są te obywatelom najszerszego spektrum- księży sierot, bezdomnych, bezrobotnych, nie mających gdzie się kształcić jest bardzo mało; symbole religijne są i będą w przestrzeni publicznej, gdyż jest publiczna, czyli jest przestrzenią Tego co publicitus pragnie się wyrazić. Bóg nie potrzebuje Siebie symbolizować (skracać), potrzebuje tego Człowiek, gdyż nie ogarnie Jego rozmiaru. Ogromna większość tego co stanowi przekaz historii ludzkości to właśnie symbole religijne, gdyż nie ma racji bytu stworzenie bez swego Stwórcy.
            Potrzeba silniejszej reakcji na pedofilię w Kościele? Tak, potrzeba, tak jak na lansowanie wszelkich zboczeń. W Kościele, czyli u wszystkich ochrzczonych. Potrzeba silnej, jednoznacznej reakcji na przestępczość przeciwko czci  i nietykalności cielesnej, zwłaszcza godzącej w Dzieci. Ma tu Pani ogromne pole zainteresowania. Najbardziej masowym przestępstwem przeciw nietykalności cielesnej Dzieci, jest Ich zabijanie przed urodzeniem, dziejące się ku tragedii głównie w Kościele. Ogromna większość sprawców i ofiar aborcji nie będącej środkiem wyższej konieczności to osoby ochrzczone, często w jakiejś mierze świadomie praktykujące swe członkostwo w Kościele. Pani jednak, wzorem Borusewicza, nie zamyka oczu na krzywdę Dzieci, Pani zamyka Dzieci- w pojęciu ‘zlepku komórek’.
            Dobrze przynajmniej, że jest Pani w miarę szczera. Nie musi Pani szczególnie udawać, że Ksiądz Jankowski obchodzi Ją więcej niż śnieg zeszłoroczny. Obchodzi Panią współczesna, żyjąca Hierarchia Kościoła, bo o ‘płodach niechcianych’ mówi odważnie: to były Dzieci. A problem w tym, że obrona przed Dziećmi, tymi które czekają Swego miejsca na świecie, gdyż wynika to wprost z normalnej seksualności ludzi, jest jedynym argumentem funkcjonowania politycznego Pani i Jej środowiska.
            Przed Uroczystością Narodzenia, a szczególnie Objawienia Pańskiego życzę szczególnie, by za Mędrcami inną drogą powróciła Pani do Swej Ojczyzny.
Łódź Bałuty, 14. grudnia 2018 r.

czwartek, 13 grudnia 2018

Moi mali purytanie

Witam, 
Dzieje się to co w kolejnych notach, nie mających na pewno większej siły przebicia, ale choć sygnalizujących, że czasem ktoś myśląc czyta publikatory społeczeństwa otwartego, przewiduję. Sama Postać i działalność Księdza Jankowskiego schodzi merytorycznie na coraz dalszy plan, słynne skrzywdzone dzieci także, tym łatwiej, że ich nie było. Na pierwszy plan wychodzi prawdziwy zamiar sotni, której artykulację publiczną zapewnia Wyborcza i wszystkie przybudówki. Postać Księdza Jankowskiego jest już tylko hasłem wywoławczym, na które reagują coraz częściej osoby, które dotąd nie wiedziały o Jego istnieniu. Wyborcza, obrzydliwa od zarania, ale spostrzeżenie to wymagało jednak trochę trudu analizy zawartych tam intryg, udaje czasopismo centrowo-liberalne, obywatelsko-inteligencko i co tam jeszcze. Nagle stała się kroniką walenia konia i nie owijajmy w żadne kurtuazje, a la Magda Mołek, która próbowała udawać oburzenie, iż chłopcy nalewali wino. Nagle, tym razem po trzydziestu latach, trzech facetów (gł. z zagranicy oczywiście) przypomniało sobie, jakoby Ks. Jankowski się przy nich masturbował. Oczywiście dopiero B. Aksamit przełamała w nich strach niepokonany i pospieszyli z tą historią, na miarę ujrzenia u Ks. Jankowskiego fragmentów bursztynowej komnaty, opowiedzieć fundacjom, Sekielskiemu i Wyborczej. Dotąd nie mieli by wzięcia na tak przewracające obraz historii najnowszej rewelacje? Zaryzykuję stwierdzenie, że w gazecie A. Szechtera, zw. Michnik, która robiła z siebie New York Times czy współczesny gaj Akademosa, ostatnio słowo 'masturbacja' jest częstsze niż 'antysemityzm', a o spuszczaniu się można przeczytać częściej niż o ksenofobii, co jest swoistym znakiem czasu, by tak to ująć cwel uświęca środki
Rekordy chamskiej głupoty popełnili jednak Zbigniew Bujak i Marian Piłka, chcąc zaistnieć na chryi o Księdzu Jankowskim, a nie mając nic do powiedzenia (w to, że masturbował się na ich widok nawet T. Sekielski by nie uwierzył). Piłka wyraził zgorszenie, że Prałat 'uchodził za ekscentrycznego', to akurat prawda, tak jak że Piłka nie i jeszcze długo, długo nie. Bujak ocknął się natomiast z letargu, iż oczywisty był w tle 'jakiś homoseksualizm', gdyż 'wystarczyło zobaczyć Księdza łazienkę i pokój sypialny'. Patrz Pan, w obu byłem i w tle widziałem jedynie okno, ale trzeba pewnie Pańskiego doświadczenia w przedmiocie by ujrzeć homoseksualizm w zwykłych sprzętach.
Nie w tym rzecz. Fake news jak każdy, zło niepojęcie perfidne, ale na co ukierunkowane, na ten hejt który wywołał i miał wywołać. Wystarczy poczytać listę komentarzy pod oboma artykulikami pod szyldem Gazety by wiedzieć, że proces kielecki to był pieszczotliwy klerykalizm w porównaniu do tego co na Gwiazdkę porucznicy Schwartza zapragnęli zgotować Kościołowi.
Są znacznie boleśniejsze, znów niezacieralne (jak pewnie każde zło) zjawiska. Przede wszystkim sugestia, że Australijka dająca B. Aksamit substrat oskarżenia, opowiedziała rzekomo to samo śp. Ks. Janowi Kaczkowskiemu, tylko autorka książki zamilczała jej dane, jakoby dla jej dobra. Jest to bandytyzm, gdyż wyczekano nieuchronnej śmierci Ks. Kaczkowskiego by próbować teraz divide et impera, konfrontować 'dobrego Księdza' i 'złego Księdza'. Księdza Kaczkowskiego nie znałem, znam nieco Jego przesłanie duchowościowe i pewien jestem, że gdyby miał jakiekolwiek podstawy by autentyczne zło w wykonaniu Księdza Jankowskiego upatrywać nie pozostawił by tego mrzonkom upływu czasu.
Właśnie ten upływ czasu. Wyczekano nie tylko wymarcia zainteresowanych, wyczekano także upływu terminów przedawnienia ścigania czynów. To ważne, przecież zmarł sprawca, ale być może żyją pomocnicy, sprawcy kierowniczy? Teraz może stawić się kolejny tłum świadków, kobiet, mężczyzn, dzieci (Księdza) i z jakąś motywacją opowiadać wszystko, nikogo poza mediami to nie zainteresuje i zainteresować nie ma prawa. Ewentualnie Rodzinę Księdza, która zabiega o ochronę Jego dobrego Imienia, daj Boże.
Znów proponuję redaktorom i mentorom porównanie. Niechby z dalekiego kraju przyjechało nagle kilku panów i opowiedziało, że trzydzieści lat temu masturbował się przy nich Marek Edelman, jakie byłyby losy takiego news?
Łódź Bałuty, 13. grudnia 2018 r.

wtorek, 11 grudnia 2018

Com napisał napisałem

Witam,
Tymi słowami zbył Arcykapłanów żydowskich Piłat, gdy wzywali go do sprostowania tytułu winy Chrystusa umieszczonej na Krzyżu: Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim. Dziś taka precyzja nie jest już u elit tego Narodu pożądana. Marcin Meller w niedzielnym dzień dobry tvn z niezachwianą pewnością dziennikarskiego obiektywizmu wypowiada dwunastoletnia Basia omal nie zgwałcona przez Jankowskiego. Nie mów omal nie zgwałcona, ale twierdząca jakoby miał ją zgwałcić, narzuca się korekta stanowczości osądu. Całe jednak zastępy polityczno-publicystyczne odpowiadają chórem com pomówił, pomówiłem. Piotr Borawski z klubu KO w RM Gdańska deklaruje, że 'ks. Jankowski stracił zdolność honorową', nie że 'gdy tak się okaże konsekwencje będą takie, a takie'. Angora na pierwszej stronie daje prałat Jankowski pedofilem. Bestia od św. Brygidy. To oczywiście ułamek haseł, które z opowieści pewnej emigrantki wspominającej sprzed półwiecza Bożenie Aksamit, obłożonych 'nagle przypomnianymi oczywistościami' uczyniły wyrok skazujący Zmarłego na śmierć cywilną, honorową, wypalenie z pamięci.
Nie dałoby się logicznie wytłumaczyć by oszczercza legenda na miarę była powszechna wiedza o tzw. chłopcach, którzy się kręcą wokół Jankowskiego (cyt. z B. Aksamit) była w stanie przez tydzień poruszyć rzeczywistość, choćby krajową przez pryzmat jednego Miasta, na miarę procesu norymbergskiego. Nie dałoby się, gdyby o Księdza Jankowskiego, pojedyncze konkretne Osoby żyjące (a przynajmniej to deklarujące) poczuciem skrzywdzenia, dobro spokoju seksualnego dzieci i młodzieży, kryształową obyczajowość duchowieństwa, tu chodziło.
Z Księdza Jankowskiego, a w zasadzie pamięci o Nim, zaplecze mentalne rozpadu polskiej tożsamości, którego jednym z głównych ośrodków jest Wyborcza, uczyniło najobrzydliwszym zniesławieniem pretekst do uderzenia w autentyczne cele. Wszystkie wypowiedzi i materiały plotą o gwałconych, molestowanych, popadając już w niepojęte nieraz splątanie, by przy tym ciągle dodawać: samochody, wino, telefony, sutanny z materiału na spodnie dla milicjantów, bażanty dla Piaseckiej-Johnson... Skandalem jest już nawet, że 'nie lubił tandety'. Nikt jednak nie pisze, nie mówi, jakoby wszystkie te dobra zostały komuś ukradzione, jakoby ktoś został przez ich użytkowanie pokrzywdzony, nikt-bo tu już chyba pomnik Ks. Prałata sam z siebie padłby z wrażenia, nie powie na swoje uciechy miał, a potrzeb ludzi nie widział. Tu bardzo cenne jedno z nielicznych trzeźwych przypomnień o sprowadzeniu przez Ks. Jankowskiego sztucznej skóry dla Ofiar pożaru w hali Olivii. Tu nie chodzi o to, że Ks. Henryk miał pieniądze, bo ani tych, ani Ks. Henryka na tym świecie nie ma, tu nie chodzi o to, że puppilae oculi G. Schwartza, zw. Soros, pieniędzy nie mają, bo mają miliony razy więcej. Chodzi o to, że Kościół ma nie tylko swoje indywidualności osobowe-intelektualnie, inicjatywnie, ale ma swoją niezależność finansową. Że będzie nastawał w porę i nie w porę, bo ma Kim i, w tutejszych realiach, za co. Nie żadnym złośliwym przypadkiem, przy hardpornograficznych opowieściach o nieżyjącym Księdzu i nieszczególnie osobiście zainteresowanych ofiarach, wplatany jest zawsze wątek O. Tadeusza Rydzyka i 'Jego' imperium medialnego. Tłumaczenie, że Ks. Rydzyk, jako członek instytutu zakonnego, swojego ma tyle, co nie nadaje się do użytku przez inne osoby, to strata czasu, B. Aksamit et cons. to wiedzą, ale po co z tej wiedzy korzystać? Celniej opowiadać: Jankowski zboczeniec, już za komuny jeździł mercedesem, a Rydzyk jeździ maybachem, kiedy umrze ze spokojem dodamy też zboczeniec. 'To na pewno złodziej, i pijak- bo każdy pijak to złodziej', przewidział tę logikę S. Bareja, lecz włożył tę w kpinę z parodii handlu detalicznego w PRL, a nie dwór europeistycznego dziennikartswa, który po nagrodzeniu N. Przybysz za opowieść o zamordowaniu Dziecka, wieniec laurowy wkłada za opowieść o spuszczaniu się na Dziecko-tragedia, że ta pierwsza jest prawdziwa. Dla Wyborczej, tvn, onet... pieniądze, samochody, dzieci i starcy (dotąd tych Mu głównie zarzucano jako molestowanych) Ks. Rydzyka oczywiście en bloc znaczenia też nie mają. Bomba zegarowa tkwi jednak w tym, że O. Rydzyk z wielkim zespołem specjalistów tworzą sprawny, całkowicie niezależny od Sorosa, Smolara, tzw. instytucji unijnych, ośrodek myśli. Nie tylko Radio, Tv, Nasz Dziennik, nawet WSKSM pojedynczo, mediów i uczelni niepublicznych są w Kraju setki, ale właśnie ośrodek myśli, przeżycia, tej inicjatywy, która pozwala czuć się Europejczykiem, czuć się u siebie, czuć się nielimitowanym intelektualnie i kulturalnie bez paszportu Polsatu, nie mówiąc dzień dobry tvn, nie wybierając Gazety, zmieniając rozwinięcie konta mailowego z op. (jak ja np.). Ośrodek myśli to też ośrodek perspektyw. Z Czerskiej nikt nie wyobraża sobie na serio, że wizje ustawodawcze, koncepcje miejsca Polski w ekonomii globalnej, konstrukcja nowej Ustawy Zasadniczej, mogą być nie tylko nie wspólne, ale w ogóle formułowane z pominięciem mutacji Magdalenki.
Tu jest jądro pomyj na śp. Ks. Henryka Jankowskiego. Uderzmy personalnie w bezbronnego, zeszkalujmy go, bo i tak nie odpowie, ale niezmywalne jak farba na pomniku pomyje przylgną do Tego co przypomina dziś: Kościoła samodzielnego, twórczego, dysponowanego finansowo, sprawnego organizacyjnie, dającego potrzebującym, oświetlającego drogi, wskazującego horyzonty, nie oglądającego się na humor cesarzy.
Na pewno wtedy gdy będzie zmieniana nazwa Skweru Ks. Prałata Jankowskiego, który 'stracił zdolność honorową', przywracana będzie nazwa ulicy Ludwika Waryńskiego, który tej nigdy nie miał. Honorowym Obywatelem Gdańska Ks. Jankowski zawsze był, więc niczym Polska do Europy, wchodzić nie musiał, ale to właśnie dla podniesienia swej rangi Miasto chciało fakt ten uwiecznić. Niech sobie RM odbiera, tylko co z tego? Kpina  z instytucji takich nadawanych honorowych obywatelstw w ogóle, czyżby nadawane były jako chwilowa egzaltacja chwilowych Rad? Wyobraźmy sobie, że w jednym z miast, których honorowym obywatelem jest Wisława Szymborska, pojawia się roztrzęsiony mężczyzna powiedzmy z Argentyny i rozpowiada, że pięćdziesiąt lat temu włożyła mu ręce w spodnie. Dostałby przynajmniej obserwację przed ciężkim procesem cywilnym, doskonale zapewne wywodzonym przez mec. Giertycha (tego od medali dla 'plugawo pomówionego' Ks. Jankowskiego), a Rada Miasta i tak przeprosiła by świat cały, za to że Miasto jeszcze istnieje.
Jeszcze jedno. Pewnie najważniejsze, a zdawałoby się w ogóle pominięte. Ks. Henryk jest kapłanem, kiedyś składał przyrzeczenie doskonałego celibatu, każdy dzień, w czym osobiście wiele razy uczestniczyłem, rozpoczynał odprawieniem Mszy św. jako alter Christus. Czy dla wszystkich jest oczywiste, że tu tkwił w fałszu całe 45. lecie Swego Kapłaństwa?
Autor biblijny przepowiada 2500 lat temu stosunek świata do Sprawiedliwego słowami:
Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo - jak mówił - będzie ocalony».
Kto ma uszy, niechaj słucha.
Łódź Bałuty, 11. grudnia 2018 r.

sobota, 8 grudnia 2018

Aksamitna rewolucja, czy siermiężna kasiora?

Witam,
Minął tydzień w pewnej mierze obarczony efektami obelżywej prowokacji B. Aksamit w magazynie Duży Format ukierunkowanej na, jak zwykle w takich sytuacjach prowokatorzy opowiadają, 'przerwanie milczenia', 'przywrócenie godności ofiarom', 'ujawnienie prawdziwego oblicza' etc. Te kilka dni obnażyło jednak nie tylko moralne dno kolejnej koncepcji mediokratycznej A. Michnika i całego środowiska myślącego po węgiersku z żydowskim akcentem, ale też drugie dno całkiem beznamiętne ideologicznie.
Przede wszystkim od początku było wiadomo, że Ks. Jankowskiemu zrobić nie można już nic, ani na tym, ani na tamtym świecie. Składanka pomówieniowa została tak skonstruowana by ewentualni 'pomocnicy' albo też nie żyli, albo po prostu ich nie było. Patrząc z dystansu wszakże na medialne oburzenia, przez pół wieku cokolwiek winni mogli być trzej nieżyjący biskupi, kto by nie znał Księdza, nie bywał na plebanii, nie uczestniczył w Jego działalności publicznej nic nie wiedział, ale oczywiście czuł się zgorszony 'blichtrem' i poziomem intelektualnym (myślę, że Wałęsa musiał ponosić niepojęte katusze). Wiktymografia, po odłożeniu na bok wspomnień pornograficznych na miarę poruszał penisem, jak na mnie to było wtedy dużo razy- dziesięć, dwadzieścia, opisów majtek, kto, w co i kiedy miał się spuścić, sprowadza się do, dla mnie skrajnie niewiarygodnego, zespołu fantazji seksualnych działaczki polonijnej w Australii sprzed pięćdziesięciu lat i 'wstrzasającego' przytulenia rzekomo pana, który po 35. latach opowiada, że był to na pewno 'dotyk pederasty'; skoro 'na pewno' to skąd już te doświadczenia? Reszta to cytaty z cytatów, nic nie wnoszące spostrzeżenia i przywoływanie dziesiątek osób, dziś już w sile wieku, mnie nie znanych, ale w Gdańsku na pewno utożsamialnych, jako potencjalnych ofiar. Tak są to ofiary, ale dzisiejszych mediów z Wyborczą na czele. Ludzie, którzy w swoim prywatnym czasie, nikogo nie krzywdząc, bywali u kogo chcieli, żadnych pokrzywdzeń nie zgłaszają, zostali żywym rekwizytem w scenopisie pornothrillera B. Aksamit i dalszych odsłonach. Szczytem jest przywołanie Ofiary samobójczej, dziewczyny która miała być w ciąży z Ks. Henrykiem, przy czym brak danych o takim zdarzeniu w ogóle, poza wspomnieniami pani, która 'dziwnym trafem' przyjeżdża z Australii i konfabulacjami sprzed pół wieku ma naprowadzić Polskę na życie w prawdzie.
Wspomnieni świadkowie to kto? Wałęsa, który od Księdza Jankowskiego nauczył się pewnie ortograficznie podpisywać (Bolek ma prostszą pisownię). Celiński, którego najbardziej drażniła wystawność życia na plebanii-było nie bywać, a nie 'palić trawę, ale się nie zaciągać', 'Jezusik z mordką Ks. Jankowskiego'-niech spojrzy na swoją, niech zamiast kawą podaną przez ministranta zajmie się honorowym członkostwem (jakby tego nie rozumieć) w obchodach zinstytucjonalizowanej promocji zboczeń wraz zresztą z etykiem Hartmanem, postulatorem legalizacji kazirodztwa. Rulewski, któremu się w grobie poprzewracało-znał, ale nie wiedział, to co 3.12.2018 dosłownie nad grobem się dowiedział i obruszył? Jedyna spójna, chłodna i wiarygodna logicznie opowieść to Jerzego Borowczaka (https://opinie.wp.pl/sprawa-ks-jankowskiego-borowczak-nie-mielismy-zadnych-podejrzen-6323974743864961a). Autorytety moralne do głębi wzburzone? Środa, która Ks. Jankowskiego na żywo nie widziała, ale wie że był rozpustny jak Tyberiusz, którego chłopcy kąsali w krocze. Giertych, który z Lepperem (jednym z nielicznych polityków, którzy się nie odżegnali od Ks. Henryka, kiedy kasiora się przycięła) wyżebrał koalicję z Kaczyńskim, żeby ocalić kilka stołków dla LPR-u; już jego Ojciec był bardziej wiarygodny opowiadając o dinozaurze w smoczej jamie na Wawelu. Dziewuchy dziewuchom, które zostawiły trochę symbolicznej krwi z manif aborcyjnych by znieważyć pomnik Ks. Prałata, broniąc rzekomo dzieci przypadkiem niewyskrobanych.
B. Aksamit osiągnęła kawałek celu eskalacji nienawiści do polskiej tożsamości katolickiej środkiem wulgarnym, ale sprawniejszym niż, jak się okazało zbyt jeszcze zawiły, film Smarzowskiego. Połączyła za znaną piosenką kasę i seks i dała pięć minut różnym dinozaurom politycznym i publicystycznym. Przy okazji tłustą gąskę upieka jeszcze T. Sekielski, który przypadkiem akurat 'pracuje' nad filmem o pedofilii duchownych, na który oczywiście nikt nie chce dać pieniędzy i już jest 'szykanowany' przez Policję. 
Taki obraz kraju w kajdanach zboczonych księży-mafiosów i administracji na ich usługach to niech sobie media 'głównego nurtu' podają do wierzenia elektoratowi poseł Scheuring-Wielgus, ale nie komuś kto pomroczność jasną tego towarzystwa analizuje nie od wczoraj.
Kto cokolwiek tu przeczytał, czy ze mną rozmawiał świetnie zna moje odniesienie do rangi społecznej życzliwości dla nawet tolerowania równości zboczenia z normą. Nie ukrywam, że o ile wszystkim LGitd współczuję, to dawanie przyzwolenia na jakąkolwiek formę tej 'kultury', 'drogi', czy 'stylu' jest jednym z najdrstyczniejszych ciosów w Naród i Państwo. Zboczone odniesienia, to oczywiste, ale wszelkie sprzeniewierzenie rygoryzmowi moralnemu u duchowieństwa, wymiaru sprawiedliwości, służb mundurowych (w tej kolejności) powinny być jak 'błąd minera'-jednorazowe i ostateczne. Tak jednak jak zbrodniczym fałszem jest lansowanie zboczeń, rozwiązłości, alienacji partnerstwa-współżycia-małżeństwa-rodzicielstwa, tak samo zbrodniczym fałszem jest imputowanie patologii w tym zakresie, jako skazy nieoczyszczalnej w świadomości i pamięci publicznej.
Tam gdzie nie wiadomo kto, z kim i kiedy powinien z potencji seksualnej godziwie korzystać, tam w ogóle nie wiadomo co wolno. Te same media, ci sami redaktorzy, te same środowiska polityczne, te same osoby publiczne jednocześnie czczą pederastów i ścigają pedofili, lansują otwartość seksualną i ścigają molestowanie przez pocałowanie w rękę, zapewniają macicę-nie kaplicę i obwieszają się bucikami dziecinnymi.
B. Aksamit, jej mocodawcy i przekaziciele intrygi zabawili się godnością pamięci Ks. Prałata Jankowskiego, ale Jemu jak zacząłem już nie zaszkodzą. Wyrządzili jednak ogromną, w dużej mierze nieodwracalną krzywdę powadze pobożności parafialnej, kościelnej dobroczynności, instytucji ministrantury (która wychowała najcenniej większość polskiej młodzieży męskiej), zaufaniu w społeczny autorytet arbitrażu kościelnego. Ugodzili w prywatność konkretnych, żyjących Osób, bardzo różnie jak widać stabilnych emocjonalnie. Nie dla żadnych szczytów, dla kasiory niestety.
Łódź Bałuty, 8.grudnia 2018 r.

wtorek, 4 grudnia 2018

Pamięci Księdza Jankowskiego z Gdańska


Stwórca nie wskazał w Konstytucji dla Ludzkości, zwanej Dekalogiem, Ósme: Nie kłam, lecz: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
            Właśnie fałsz stawia sam Bóg jako krzywdę wobec człowieka na miarę zabójstwa, zdrady, ograbienia. Szczególnie perwersyjnym fałszem jest oszczerstwo, godzi bowiem nie tylko w samego pomówionego, ale też godność dobra, które rzekomo miał naruszyć, a co najgorsze w wiarygodność powoływanych na świadków i samą instytucję świadectwa. Grozę każdego zła podnosi owego nieuchronność; w każdym konflikcie nie ciężko zaatakowani są najgłębiej pokrzywdzeni, a właśnie bezbronni. Grozę każdego zła podnosi też komfort aktualnej bezkarności, przyzwolenia, a już malum pessimum jest czynione w poczuciu spełnienia, godziwej jakoby, misji.
            Te spostrzeżenia budzą przerażenie, sprzeciw i żądanie jawnego dania świadectwa Prawdzie, wynikłe z obserwacji łańcucha zła, które poruszył skandaliczny materiał prasowy, zwany reportażem pt. Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać  dzieci? autorstwa Bożeny Aksamit, opublikowany pod auspicjami Gazety Wyborczej (Duży Format z 3. bm.), powielony momentalnie ciągiem przekazu medialnego.
            Śp. Ks. Henryka Jankowskiego, kapelana Jego Świątobliwości, proboszcza bazyliki Św. Brygidy w Gdańsku, znałem osobiście. W latach 2002-2003, w czasie swojej ogólnopolskiej kwerendy naukowej związanej m. in. z obszarem styku sacrum  i decorum, spotkałem się z Nim wielokrotnie. Miałem możność spędzić wiele czasu nie tylko na analizach historycznych, porównawczych, socjokryminologicznych, ale też na rozmowach o sprawach społecznych, eklezjalnych, perspektywach miejsca sacrum  pośród profanum. Nie był naukowcem, ale dzięki temu Człowiekiem o ogromnej intuicji problematyki, której poświęcił całe swoje życie. Z pewnością nie byłem prywatnym znajomym pamiętnego Kapłana, choćby z racji 40. letniej różnicy wieku, ale przekonany jestem, że dzięki Jego ogromnej otwartości, bezpośredniości, na miarę nieraz sancta simplicitas, mogę odpowiedzialnie wypowiedzieć się o przymiotach Jego codzienności i prywatności.
            Stąd przede wszystkim, z perspektywy lat, bez jakiegokolwiek wymiernego interesu, nie mając nawet wspólnych, bieżących spraw ze Społecznością Pomorza, stwierdzam że we wspomnianej publikacji mieliśmy do czynienia ze skandalicznym, diabelsko inspirowanym oszczerstwem. Zbezczeszczeniem pamięci Kapłana-społecznika, ojca i gospodarza, obrazą godności kapłaństwa i integralności seksualnej człowieka, przede wszystkim świeckich- z której uczyniono towar medialny i wyłudzeniem wrażliwości społecznej, perwersyjnie drażnionej agregacją incydentalnych zdarzeń z przestępczości i w ogóle nieuporządkowania seksualnego osób duchownych z szatańskim jątrzeniem zawiścią dóbr materialnych.
            Pamiętam księży, pracowników cywilnych i bardzo wiele osób z otoczenia społecznego, inwestycyjnego (był to czas intensywnej instalacji bursztynowej nastawy ołtarzowej) Księdza Jankowskiego, a także licznych gości (interesanci tu także byli gośćmi) ze wszystkich grup społecznych. Z najwyższą stanowczością stwierdzam, że nie dostrzegłem cienia patologicznych inklinacji w Ich relacjach; podtekstów seksualnych, korupcyjnych, czy koteryjnego paternalizmu, a przede wszystkim podtekstów  w ogóle. Tym pewniej mogę to stwierdzić, że Ksiądz Prałat demonstracyjnie wręcz, nie miał nic do ukrycia i, dosłownie wspominam, że przy tym samym stole rozmawiał jednocześnie z wojewódzkim dygnitarzem i kobietą, która przyszła z prośbą o ‘kilka złotych’. Żadnych ‘sublokatorów’ obu płci nie było, dwukrotnie nocowałem w pokoiku gościnnym i nikt mnie nie niepokoił. Alkohol do posiłków codziennych nie był serwowany w ogóle. Owszem Ksiądz Henryk bardzo szanował jakość sprzętów, ubrań, wyposażenia, pojazdów i innych dóbr, ale czynił to z wyraźnym wyczuciem norwidowskiego cóż wiesz o pięknem... kształtem jest miłości. Nie spotkałem chyba człowieka tak uposażonego majątkowo, a jednocześnie tak nieuwikłanego w obawę dobrobytu. Dzielił się z każdym, nie wyliczał, nie wypytywał, po prostu reagował na potrzeby, które się wokół Niego działy. Jakość i piękno traktował jako jeden z darów, które człowiek może od siebie pozostawić przed Bogiem i wyraz szacunku dla człowieka przez siebie spotkanego, podejmowanego. Przy całej perfekcji był jak podkreśliłem niezwykle przystępny i wolny od uprzedzeń, co jak widać stanowiło ułatwienie  w pokusie tym, którzy upatrzyli w Nim cel do żerowania.
            Owszem, w relacjach świecko-towarzyskich był nader swobodny i dosadny  w słowie, ale właśnie dlatego że absolutnie szczery. Przez wszystkie rozmowy, toczone często w bardzo pozaprotokolarnym tonie, nie napotkałem by kogoś zelżył, ubliżył ludzkiej godności, wyraził nienawiść, czy zniżył się do obelżywości, sprośności.
            Autorka zebrała jakieś wyrafinowane fantazmaty na miarę powieści pornograficznych, upstrzyła to kryminogennymi epizodami, intrygującymi ‘szczególikami’, wspominkiem Danuty Wałęsa, in concreto nie noszącymi nawet pozorów zborności i wiarygodności. Tym nie mniej wypraktykowany warsztat dziennikarski ułatwił skonstruowanie chwytliwego zdemaskowania.
            Tak, zdemaskowania, ale czego? Zawiści, że jeden kapłan potrafił ze zbombardowanej ruiny wznieść świątynię znaną i symboliczną na całym świecie, zawiści o to, że ktoś potrafi posługiwać się pieniądzem, a nie pieniądzowi służyć, zawiści o to, że ktoś jest szanowany i podziwiany w ogóle o to nie zabiegając. Bezsilności takiej, że trzeba sięgać do tak nędznych środków by ‘uatrakcyjnić’ słabnący publikator, takiej że dziennikarsko istnieje się nie wobec faktów,  a wobec zjawisk medialnych-jak zapomniany już niemal film W. Smarzowskiego, czy fama pedofilii duchownych katolickich, mająca zakrzyczeć homoseksualistyczną destrukcję Europy.
            Pomnika Księdza Jankowskiego nie wznosili antysemici, miliarderzy, ani pedofile. Wznieśli Ci których kapelanem był od początku, Ludzie solidarni w swojej tożsamości niezależnie od ustroju politycznego, którym sprowadzał chleb duchowy i bytowy w porze strajków i dawał chleb godności gdy polskość zaczęła stawać się pojęciem ‘kontrowersyjnym’.
            Dlatego  z całą powagą przestrzegam- zachowajcie oręż swych ‘poszukiwań prawdy’ wobec tych, którzy przeszukanymi są być w stanie, nie dotykajcie pomników, których przesłania wasza optyka nie dosięga, a przede wszystkim nie czerpcie z rozchwiania tych środowisk, które w niespodziewanej chwili, w razie swej potrzeby, pierwsze staną przeciw wam.
Łódź Bałuty, 4. grudnia 2018 r.

Wo ist die neue Waffe, braune Affe?

Witam,
Gdy chyliła się już wizja zwycięstwa tysiącletniej Rzeszy na wszystkich frontach światowej wojny, propaganda próbowała jeszcze dodać morale ludowi i armii wizją neue Waffe, nowej potężnej broni, która obróci losy skazanej na tragedię wojny rozpętanej przez frustratów i szaleńców z ówczesnych ulic. Nawet skrajnie aryjscy patrioci mieli już wówczas do odpowiedzenia tytułowy wierszyk, retorycznie pytający gdzież ta nowa broń brunatna małpo? Think thank 'igrzysk wolności' mógłby tu jednocześnie zarzucić promocję militaryzmu, zniewagę 'nie-będących-rzeczą' i promowanie hitleryzmu z ludzką (tzn. małpią) twarzą jednocześnie.
Małpa jednak wciąż budzi inspiracje znacznie bardziej dalekosiężne. Zdawałoby się, że bankructwo ideologii z brodą, a la Marks czy Darwin, dało małpom szansę na powrót do ich realiów naturalnych, zaprzestawszy wmawiać jakoby człowiek socjalistyczny od tychże pochodził (choć z małpką w wymiarze 100 g często chodził). Niestety małpa znów zagląda wgłąb, lecz nie buszu a duszu. Profesor Jerzy Vetulani popełnił dzieło o wszelkich pozorach naukowości pt. Bez ograniczeń. Jak rządzi nami mózg. Wsiech knig nie proczitam, więc odnoszę się do spostrzeżeń recenzji O. Orzyłowskiej-Śliwińskiej, lecz na tyle panegirycznych, że śmiem przypuszczać zgodnych z małpią złośliwością Autora.
Pozwolę sobie zacytować: ...rozdział "Bóg istnieje w naszym mózgu". Według autora wybory moralne są podobne u żyda, katolika czy ateisty. Wszystko wskazuje, że to nie moralność jest skutkiem religijności, lecz religia jest konsekwencją moralności, którą odziedziczyliśmy po naszych małpich przodkach. (...) Już neandertalczyk miał jakieś wierzenia.
Że Bóg istnieje w naszym mózgu to konstatacja dość oczywista, skoro istnieje wszędzie, że większość mózgów pozostaje na to Istnienie zaimpregnowana, to niestety kwestia doczesnej jakości materii. Podobieństwo wyborów moralnych u ludzi różnych postaw religijnych też do odkryć nie należy, gdyż wszystkie wybory są podobne, gdy dotyczą tego samego, a podobieństwo to może wyrażać się choćby w stopniu szczegółowości. Fundament kuriozum tkwi jednak w tezie, jakoby jakąkolwiek moralność dało się odziedziczyć (jak przenośnie by tego nie rozumieć) po nie-ludziach, skoro moralność, czyli ocenność zachowań jest immanentną i ekskluzywną cechą człowieka. Idąc za tą tezą profesora, w spostrzeżeniu że jednak nie wszystkie małpy dały się zredukować do roli ludzi, należałoby stwierdzić, że współczesne małpy nadal dokonują tych fundamentalnych wyborów moralnych. Należy wywód Autora i recenzent uprościć do tezy, że wybory moralne są podobne u żyda i małpy i zapraszam do Berlina, na właśnie rozpoczęte Święto Hanuka z nauką okolicznościową- Fundacja Batorego z pewnością załatwi grant, a gazeta opublikuje w wydaniu sabatnim (świątecznym).
Myśl vetulańska biegnie jednak dalej. Skoro religia jest kwestią małpiej moralności, co już miałby rekomendować neandertalczyk (nie wiem co ma jedno do drugiego- postawy kultyczne w kulturze neandertalskiej są oczywiste, tak samo jak fakt że człowiek z Neanderthal był człowiekiem, a nie małpą), to biorąc pod uwagę, że profesor upatruje w religii jedynie to co daje poczucie jedności i decyduje o przetrwaniu grupy, małpy nieźle nam znane powinny wręcz nie wychodzić ze świątyń, prowadzić Wydziały Teologiczne i rozległe misje. Owszem widziałem filmik z bodaj Nigerii, gdzie kilka małpek zabłąkało się do kościoła, nawet z niezłym samopoczuciem, ale czy wiedzione tam były religijnością płynącą z głębi moralności nie podnoszono.
Czasy upływają, dzieła nauki dowodzą niezbicie iż człowiek nie tylko dysponuje wprost Boskim darem moralności, religijności, ale i czyni sobie Ziemię poddaną przez tej na, nigdy nieprzekraczalnym, pograniczu wiedzy absolutnej odkrywanie. Cóż z tego, gdy w szacie naukowości, autorytetu, tytulatury przemyca się brednie. I to gdyby jeszcze duby smalone jak Wieszcz pisał, ale nie, fundamentalne herezje, mierzone wprost w oczywistość rozumu jako Daru Bożego. Ojciec Św. Pius XII swą ponadczasową encyklikę Humani Generis z 1950 r. zatytułował 'o pewnych fałszywych poglądach zagrażających podstawom nauki katolickiej'. Przekazał w tej odwieczną Mądrość daną człowiekowi w darze nauki w ofensywie wobec właśnie natłoku bredni od małpich przodków naszych czasów.
Dziś w dobie uniwersalnego spojrzenia na obecność Transcendentu w tożsamości człowieka, warto podkreślić, że dzieło to, całe jego zasadzenie i przesłanie mówi wprost nie tylko o poglądach, ale systemie dialektyki, nie zagrażającym, a rujnującym i to nie jedynie podstawy nauki katolickiej, ale samą naukę jako Naukę, czyniąc z owej zbiór fantazmatów zasadzonych wyłącznie w tytułach i 'dorobkach' wzajemnie sobie szafowanych przez małpie stada współczesności.
Łódź Bałuty, 4. grudnia 2018 r.

niedziela, 2 grudnia 2018

Współczesne adwenty

Witam, 
Kiedy tam przebywali nadszedł dla Maryi czas rozwiązania... To dość lakoniczne przedstawienie oczywistości Bożego Narodzenia, w przedłożeniu Św. Łukasza miliony usłyszą za trzy tygodnie w Ewangelii Mszy pasterskiej o północy-być może jednej z nielicznych, w których większość w ogóle w ciągu roku będzie obecna.
Boże Narodzenie nie jest opowiedziane jako Cud niepojęty, lecz rozwiązanie, którego czas dla każdej Matki nadchodzi z upływem okresu ciąży, okresu Jej poszczególnego Adwentu. Oczywiście liturgia Kościoła chwilę Poczęcia Chrystusa przez Dziewicę, o którym dowiaduje się w Zwiastowaniu, celebruje kalendarzowo- dziewięć miesięcy wcześniej, 25. marca, ale samo przeżycie oczekiwania Dziecka najwyraźniej właśnie w rozpoczętym dziś Adwencie. Ten krótki, maksymalnie 28. dniowy, czas zakazany, wśród wielu swych przekazów, ma bardzo istotne ukierunkowanie na rozumienie, nie tylko objęcie czcią nabożną, struktury czasowej ludzkiego życia i rodzicielstwa. Rok liturgiczny, czyli pewien kompletny cykl obcowania na Ziemi ze stałą różnorodnością wieczności, rozpoczyna się właśnie Adwentem, nie Narodzeniem, nie Zmartwychwstaniem, a oczekiwaniem Narodzenia. Urodzenie Jezusa przez Marię w Betlejem, tak jak każdego Dziecka jest wydarzeniem pośród Jego życia- kluczowym, przełomowym, ale w trakcie, nie na początku. Trwające w Adwencie, na ogół po prostu obok tegoż, 'przygotowania gwiazdkowe', jak nie są już odległe od jakiegokolwiek związku merytorycznego z Uroczystością, do której jakoby zmierzają, podkreślają przecież, że nie świętujemy z nikąd, lecz po czasie zorganizowanego, dbałego oczekiwania. Tak, choć PESEL, data która towarzyszy nam setki lat, choćby na tabliczce nagrobnej, są zapisami dnia narodzin, to ten dzień w ogóle nie jest niespodzianką (choć co do dnia może oczywiście być), jest spodziewany, wymaga przygotowania-rodziców, domu, zaopatrzenia, zdrowia, pieniędzy, czasu. Nie czekamy na przybycie gości z Ameryki, czy dziś już chętniej z innych galaktyk, lecz na wejście w kontakt społecznościowy Kogoś, kto już nam towarzyszy, czyją na ogół płeć znamy, komu wybraliśmy Imię, o czyim stanie zdrowia wiemy, często przerażająco wiele. Oczekiwanie to bywa przeróżne. Nieraz Adwent ten wymarzony i wybłagiwany jest przez lata ogromnych trudności, niepewności, zastanowień; często zaczyna się spojrzeniem na dwie kreski. Trzy Ewangelie podają trzy modele tego samego Wielkiego Adwentu. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo, wykłada ponadczasowość oczekiwania na mające się wreszcie ziścić zbliżanie rozwiązania św. Jan. Jakże mi się to stanie, skoro nie znam męża? cytuje ludzkie zaskoczenie Matki Bożej św. Łukasz. Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama, w konwencji urzędowej rozpoczyna św. Mateusz. Adwent Maryi, jak miliony codziennych adwentów-Ciąż, które towarzyszą nam w rodzinach, sąsiedztwie, pracy, mediach, nie był pasmem uniesień i karnawałem radości, lecz czasem wysiłku i niepewności. Józef okazał i tak niepojętą wręcz wielkoduszność, gdyż chciał początkowo 'jedynie' oddalić Ją potajemnie, gdy dowiedziała się o ciąży swej sporo starszej krewnej Elżbiety poszła do niej w góry, zwyczajnie udzielać pomocy, a gdy już właśnie miało się ku rozwiązaniu trzeba było wybrać się na spis ludności do zaniedbanego miasteczka na uboczu, bo takie były wymogi administracyjne. Nie czekało ówczesne 500+, nie wiadomo nic bliżej o dziadkach do pomocy, Rodzina z uznanym w spisie Dzieckiem miała liczyć tylko na dochody z warsztatu Józefa, lecz oczywistym okazało się obrzezanie, Ofiarowanie w Świątyni.
Dziś Adwent liturgiczny w ogóle oderwany się wydaje od adwentów codzienności. Nie ma go albo niemal w ogóle, bo trwa w marketach, reklamach, Mikołaju z reniferem i wyliczaniu długiego weekend'u; albo jest, lecz wyłącznie natchniony- w roratach, godzinkach, wieńcu, rekolekcjach, gdzie spodziewa się Dziecięcia, ale czy wiąże się ze spodziewaniem całkiem zwykłych, codziennie rozwiązywanych dzieci?
Szczególnie przerażającą schizofrenią dziejów jest wydłużanie 'adwentu' w listopad jeszcze karykaturami choinek, 'kolęd', dekoracji, mikołajek, girland wzdłuż głównych ulic (zwłaszcza Champs Elysees tego roku) w krajach w których nienawiść do adwentu jest znakiem firmowym ustroju prawnego. W państwach gdzie ciąża jest problemem z wariantami wyboru, gdzie nie ma nadejść czas rozwiązania, a trzeba rozwiązać sprawę 'wpadki'. Ile Matek w drodze do swej groty u 'lekarza' mija tysiące wystaw zachęcających do radości z X'mas time?
Patrząc na płonące girlandy w czasie ulicznych walk w przystrojonym adwentowo Paryżu warto pamiętać, że Elizjum to w legendach antycznych jedna  z części otchłani, zarezerwowana duszom niewinnym, pewna intuicja limbus puerorum.
Łódź Bałuty, 2. grudnia 2018 r.

piątek, 30 listopada 2018

Proste wskazanie dowodowe

Witam,
Czytania apokaliptycznego, ostatniego w kalendarzu liturgicznym, tygodnia są w pierwszym odbiorze przerażające. Mowy Chrystusa są krótkie, oschłe, podkreślające nieprzyjazność i bolesność codzienności. Ukazują immanentną ludziom wrogość, słabość, lęk, bezbronność wobec nie tylko potęgi natury, ale też natłoku 'ucisku'- czyli przeciwności ludzkich, przyrodniczych, społecznych. Pozornie jednak są szokująco nieprzystające do chrześcijańskiej wizji świata. Jeżeli pamiętać, że fundamentem tej, czyli racjonalnej, wizji jest Prawda, to przecież prawdziwe doświadczenie takie jest. Od tysięcy lat nic nowego, to co w tygodniowym wykładzie znamion ostateczności zdaje się być nie do zaakceptowania jest  w zasadzie kwintesencją nie tylko obserwacji, doświadczeń, ale co może zaskakuje-naszych własnych ocen. Sami codziennie mówimy i myślimy o świecie i ludziach tymi i podobnymi słowami, z jedną jednak różnicą. W potocznej ocenie te wszystkie niegodziwości są na zewnątrz, nam grożą, na nas czyhają, przeciw nam są sprzymierzone, ale my nie jesteśmy tych współtwórcami.
Ostatni tydzień czytań tegorocznej serii przypomina, że nie tyle świat doczesny jest bolesny, co nasza satysfakcja ogranicza się do bezsilnej obserwacji z niespotykanie trafnym przenikaniem obok możności prawdziwego stanięcia na wysokości tego wyzwania. W realiach nieustannego konfliktu międzyludzkiego, który przecież jest treścią funkcjonowania instytucji, nauki i zawodów prawnych, niesłychanie doniosłe jest moje 'groźnie ulubione' czytanie środowe. 
W największym skrócie zapowiada to, z czym w państwie (jakiegokolwiek) prawa mamy do czynienia wciąż. Wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie. Z codziennego doświadczenia trochę to mało realne. Włos z głowy, a nawet gorzej, póki jeszcze w ogóle jest, spada jeden za drugim; nie ma dnia by nie westchnąć (z cichą satysfakcją zresztą) któż mnie niemal o śmierć nie przyprawił, a życie jeśli ocalamy to nie przez żadną wytrwałość, a przebiegłość (kurtuazyjnie zwaną fartem, złożeniem się i in. dyrdymałami). Ułuda zapowiedzi Pańskiej pogłębia się jeszcze we wstępnym podważeniu sensu funkcjonowania zawodów prawniczych: Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość. Raczej niewyobrażalne, przecież całe nasze zmierzanie do sprawiedliwości (a raczej tej wymiaru- a to różnica) polega na obmyślaniu swej obrony (oczywiście oficjalnie obrony praw, dóbr i ludzkości). Warto jednak szybko przypomnieć sobie, tysiące przypadków, gdy reflektowałem się: "czego bym nie obmyślił, jakbym tego nie ujął i tak nic z tego nie wyszło".
Szczegół fundamentalny, dlatego tak trudno osiągalny tkwi w tym, że te niepojęcie świetlane gwarancje Pan daje pod dwoma (głównymi tu) warunkami. 'Włos z głowy' nie spadnie, gdy będziemy w nienawiści z Bożego powodu, czyli broniąc Prawdy, Dobra i Piękna; z bardzo prostej przyczyny, że gdy bronimy czego innego, to ten włos i nie tylko spadł już dawno. Po wtóre natomiast obrony obmyślać nie należy nie dlatego by była niepotrzebna, gdyż potrzebna, a nawet konieczna jest. Miejsce tego obmyślania (nie mylić z myśleniem) ma bowiem zająć korzystanie z wymowy i mądrości, którą Zbawiciel obiecuje. Danie obiecuje, ale za obdarowanego nie skorzysta.
W tej wstępnie trudno zauważalnej zawiłości znajduje się przyczyna ciągłej frustracji najgorliwszych rycerzy praworządności. Jesteśmy w nienawiści z własnego powodu (co często jest dość zasłużone) i nie możemy pogodzić się z tym by wymowa i mądrość nie była przez nas obmyślana (bo resztę to już otrzymujemy z przyjemnością).
Łódź Bałuty, 30. listopada 2018 r.

sobota, 24 listopada 2018

Świat nie dla Tego Królestwa?

Witam, 
W wigilię Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata należy zwrócić uwagę na spotocznienie tego ważnego Tytułu. Nie jest to bynajmniej moje wyłącznie spostrzeżenie. Już Papież Pius XI ustanawiając obchód tej Uroczystości encykliką Quas primas w 1925 r. zwrócił uwagę, że Chrystus Pan Królem jest i mianowania Go przez Kościół nie tylko nie potrzebuje, ale Kościół nie jest do tego zdolny. Ludzkość natomiast, wtedy wstrząśnięta wielką wojną i kryzysami, dziś  dramatycznie drastyczniejszymi doświadczeniami, potrzebuje uświadomienia, że zawiodła się i zawodzi, ale co najważniejsze zawodzić będzie, na wszystkich królach, dominacjach i przełożeństwach ze swego ustanowienia. Porażającą w swej szczerości wymową Uroczystości jest, że świat nie zawiódł się wyłącznie na Królu nie będącym z tego świata, co sam wypowiedział wprost Piłatowi. Obchód Chrystusa Króla nie dodaje Mu żadnych uprawnień, skoro wszystkie te ma, zadaje natomiast dziś tak zagłuszane pytanie: skąd jest królestwo człowieka, każdego, pojedynczo i w strukturze społecznej, rodzinnej, państwowej, zawodowej? Czy nie jest owo z tych miejsc, o których nałogowo niemal wspominamy, często nawet niezasłużenie, z najwyższą odrazą? Od kogo oczekujemy sprawiedliwości, skoro o wszelkiej władzy z którą mamy styczność, z sądowniczą na czele twierdzimy, że jest niesprawiedliwa, od kogo oczekujemy dobra, skoro w hierarchii nad sobą dostrzegamy wciąż korupcję i roszczeniowość, od kogo oczekujemy zrozumienia, skoro wciąż natrafiamy na obojętność i lekceważenie? A czegóż właściwie  oczekiwać? Ojciec Św. wyraźnie to podkreślił. Społeczeństwa, a dziś nie tylko się to nie zmieniło, co postąpiło w zastraszającym tempie, oczekują prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju, pod jednym warunkiem, że bez Boga. Fundamentem tragedii jest jednak, że jest to niemożliwe. Przymioty te, wyśpiewywane we właściwej prefacji, są przymiotami Królestwa Chrystusa i bez Niego nigdy nie uposażą stosunków ludzkich, w państwach, zakładach, domach, także w instytucjach Kościoła. Modernistyczna wizja społeczeństwa opowiada brednie o wzbogaceniu ludzkości wolnością od religianctwa, klerykalizmu, o demokracji, laicyzmie, pluralizmie poglądów nie przez wrogość, a przez dyskretne usunięcie invocatio Dei, pominięcie Znaku Krzyża Św., usunięcie katechezy i liturgii z rzeczywistości publicznej, eufemizację praw, tak by trudno dostrzegalnie tylko kolidowały z Dekalogiem. Dzisiejsza Uroczystość przypomina, że ten zabieg prawno-mentalnościowy jest wyproszeniem Chrystusa z tego świata, a przez to, o czym już modernizm milczy- zasad Jego Królestwa, właśnie prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju. Państwo ziemskie, od przydomowego, po transkontynentalne, przez indyferencję religijną nie staje się rajem na Ziemi, przestrzenią nieskrępowanej życzliwości, zrozumienia i bezinteresowności, staje się antynomią Królestwa Chrystusa: piekłem kłamstwa i śmierci, niegodziwości i bezwzględności, przemocy, nienawiści i wojny. Niepojętej ślepoty trzeba by nie widzieć, że tak jest tu, w demokracji, Unii, nowoczesności, tam gdzie coraz rzadziej wypada się przeżegnać, gdzie 'religia jest sprawą prywatną'. Niepojętej demencji trzeba by nie pamiętać ile razy ostatnio pomstowałem na 'ten kraj', 'ten świat', 'te władze', a mimowolnie przyzywałem Dobry Boże, Jezus Maria... 
Chrystusowi nie potrzeba haseł, intronizacji, kolejnych tytułów do państwa, miasta, domu, czy parafii,  w których nie jest On uważany za Prawodawcę, za Sędziego, za Rządcę, czyli za Króla. Społeczeństwu potrzeba powracać do Chrystusa jako Króla, by cokolwiek móc ubłagać z Konstytucji Jego Królestwa. Społeczeństwu tu w Polsce, w tych przerażających dniach, gdy nawet o politycznej suwerenności mówi się już jako o ciekawostce słownikowej, potrzeba odpowiedzieć na twarde Słowa Pańskie Królestwo moje nie jest z tego świata świadomym wezwaniem Modlitwy Pańskiej adveniat Regnum Tuum!
Chyba, że świat ten nie jest już dla Tego Królestwa.
Łódź Bałuty, 25. listopada 2018 r.

wtorek, 20 listopada 2018

Co ludzie robią, a co ludzi obchodzi?

Witam,
O wieloznacznych, a po prostu niedomówionych, sytuacjach związanych z możliwymi transferami na rynku międzybankowym i udziałem w tym instytucji będących jednocześnie przedsiębiorstwami i organami Państwa słyszy się ostatnio wiele. Nie ma co tu analizować szczegółów, poza prostym spostrzeżeniem, że gdy patologiczne są zasady to patologiczne będą efekty, a żerowisko medialne trwa na zasadzie shaw must go on. Wszakże, gdyby nie patologie to ostały by się tylko programy religijne, historyczne, o kosmosie, zwierzętach i społeczeństwach dzikich, czyli w zasadzie ekranizacja Starego Testamentu z komentarzem.
Na marginesie jednak wydarzeń bankowych trafiła się intrygująca wypowiedź. Z niedzieli na poniedziałek w gmachu Ministerstwa Finansów odbyło się spotkanie kierowników instytucji które i pieniądze mają i o pieniądzach rozmawiają (więc raczej nie gentlmens) pod mylącą nazwą Komitet Stabilności Finansowej. Odbyło się i tyle, mogło odbyć się tam i wtedy, mogło po lunchu w willi, hotelu, czy gdzie da się zsynchronizować podsłuch i szumidła, mogło wreszcie w ogóle, bo i tak wszyscy wiedzieli czego drugi na pewno nie powie. Tym nie mniej Przewodnicząca Lubnauer,  z chłodną ścisłością godną matematyka, wyraziła poważny lęk stanem finansów Państwa, bynajmniej nie z podstaw rachunkowych, a dlatego, że 'sama pora takiego spotkania budzi najwyższe obawy'. Oczywiście Przewodnicząca zaiste nie wygląda na swoje dostojne lata, ale nie przypuszczałem, że ikona .nowoczesności ulega atmosferze grozy na miarę 07 Zgłoś się: noc, ministerstwo, stabilność finansowa, podsłuchy, normalnie jak na Zachodzie.
Znacznie spokojniej awangarda .nowoczesności podchodzi do konserwatywnego porubstwa. W okresie intensywniejszych marszów równości (tj wtedy gdy fronty partnerów są odpowiednio wyrównane, bez zbędnych wypukłości), jedna z towarzyszek dr. Lubnauer opowiadała, że 'nas nie interesuje co dorośli ludzie robią ze sobą nocą'.
No i dobrze. Tak ma wyglądać nowoczesna demokracja. Panie z Sejmu i okolic powiedzą ludowi i władzy: w nocy dorośli mają dyspensę na pożycie (w ostateczności małżeńskie), a nie po biurach siedzieć i światło palić za państwowe pieniądze.
Jest jeszcze jeden problem, poważniejszy. Tak w ogóle zdanie na powyższe tematy Tej Pani, Jej Koleżanek, Kolegów powinno pozostać Ich zdaniem. W realiach demokratycznych urasta jednak do rangi 'stanowiska', 'wyrażonej opinii'. Oczywiście nikt, ze mną włącznie, nie musi się tym przejmować. I to również w istocie jest prawdą. Kwestia natomiast w tym, że gdyby z wypowiedzi osób pełniących funkcję w organach obieralnych odrzucić wszystkie nieistotne faktycznie prywatne opinie, identyczne co do joty z gadaniną słyszalną na przystanku, targowisku, w palarni, poczekalni, to pozostało by głównie: nie chciałbym się w tej sprawie wypowiadać.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 20. listopada 2018 r.

sobota, 17 listopada 2018

Cóż za korzyść dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?

Witam,
Słuchacze Zbawiciela w naturze mieli pewnie bardziej oczywistą intuicję odpowiedzi na pytanie zasadnicze niż po dwu tysiącach lat. Na pytanie tytułowe odpowiedź bowiem nie pada, gdyż zawarta jest w samej owego konstrukcji matematycznej, czy może istnieć wynik dodatni odejmowania: wartości światowe minus wartości duchowe? Dwa tysiące lat temu wiedza empiryczna o świecie, a stąd i tegoż wartości wymiernej była daleko mniejsza niż dziś, odwrotnie proporcjonalnie do wiedzy o duszy ludzkiej, która dziś przestaje być przedmiotem wiedzy, dalej: jest obiektem 'naukowej' negacji.
Pytanie Zbawiciela ma więc nagle warianty odpowiedzi. Z przewagą: 'świat cały zyskać' to korzyść ogromna, niemal nieosiągalna, podczas gdy 'utracić duszę' to iluzja, gdyż jak utracić coś czego nie ma? Perfidniejsi humaniści nowoczesności, powiedzą pluralistycznie: 'dusza jest tak wzniosła i nietykalna, że nie da się jej utracić', zwłaszcza gdy dodadzą do tego, że dusze wędrują sobie z kwiatka na pieska i kryształ górski, z pominięciem zlepków komórek i embrionów nadliczbowych oczywiście. Osoby myślące trzeźwo nie będą się przejmować jednak analizami dylematycznymi, dusza duszą, szczególnie nie moja, a świat czas zyskiwać, bo czas to także pieniądz.
Idealnie w drastyczność tego, dosłownie rozumianego, pytania oraz niedawne tutejsze spostrzeżenia o służbie pieniądzom i posługiwaniu się pieniędzmi czy przerażającym Cyrku Nerona w EC 1 wpisuje się działalność i profil intencjonalny Gyorgy'ego Schwartza, znanego jako George Soros. Jest to obrosły całkowicie zasadnymi oskarżeniami starzec eksplikujący wszystko co mieści się w kategoriach 'kryminogenność'. Długo by trzeba i być może będzie trzeba o kierunkach, problem dzisiejszy to jednak wskazanie istoty. Obliczem moralnym tego człowieka jest przelewanie zła własnego na podatne otoczenie; odwrotność zasady wzorujcie się na mnie bo jestem najlepszy, wątpię czy wam się uda... tzw. Soros pokazuje: nie ma dla mnie innych wartości niż pieniądz i pogarda, po co wam inne? Coś jak u nas Urban. Żyd, ale bezbożny, po co więc Narody mają szanować Boga, skoro widzą, że on świat cały zyskuje, dusza coś długo się kołacze, a Bóg to co najwyżej jeden z reliktów 'społeczeństwa zamkniętego'. Zapomnijmy, że syjoniści (ekskluzywa żydowska przeróżnych proweniencji) nienawidzą katolicyzmu i narodów mających katolicyzm za duszę swej tożsamości (Polaków specialite) z nakazu religii mojżeszowej. Tak może bywało w kahałach podolskich w XIX w., czy w stosunku do mojego Imiennika w XV- wiecznym Trydencie. Dzisiejsze 'środowiska pochodzenia żydowskiego' najpierw znienawidziły (a w zasadzie porzuciły) swoją religię, by kolejno drwić, a następnie wprost zwalczać religijność katolicką. Niestety to my pokazujemy, że tak łatwej gleby do wyrwania z tożsamości religijnej jak w Europie Zachodniej i Centralnej nie ma wśród najdzikszych ludzi. Urban np. z lubością wspominał w Alfabecie..., jak 'śmiesznie' było, gdy w okupację opowiadał na lwowskim podwórku, że rodzice są tak głupi, że ksiądz uczy go żegnania się, by myślano, że są chrześcijanami. tzw. Soros nie musi czuć się związany lojalnością z żadnym Państwem, bo wszędzie nie jest u siebie, więc wszędzie wszystko mu wolno, przynajmniej tak uważa i nikt mu tego nie wyperswadował. Urodził się co prawda na Węgrzech i tamtejsza biurokracja przeadministrowała w porę dane osobowe jego rodziny by zachowali czasowy dystans z Narodem Wybranym, ale nie powoduje to żadnych sentymentów w stosunku do Państwa Węgierskiego. Karierę zrobił w Anglii, ale nie do tego stopnia się poddał się Królowej by nie wyspekulować częściowego bankructwa Bank of England. Kiedy zaczął być liczącym się podatnikiem amerykańskim to bardzo chętnie, ale na Antylach Holenderskich. I tak dalej, wasze ulice-nasze kamienice. Przesłanie dla świata: skoro ja mogę zdradzać kogo chcę, z żonami włącznie, to kto wam zabroni? Bóg, Honor, Ojczyzna? Żeby to wszystko było w miarę przekonujące potrzeba pieniędzy. Pieniądze najlepiej jednak zarabiają same na siebie, nie traktujmy ich więc jako narzędzia, a służmy im, to się odpłacą, a że pan, któremu się służy żąda wyłączności, w czym problem, jak już 'podziękowaliśmy' Bogu, Honorowi i Ojczyznie to pan-pieniądz konkurentów nie ma.
Żyd Schwartz nieortodoksyjny uznał przez lata, że w strumieniach kasy nudzi się jak pies w studni (w końcu nieortodoksyjny nie musi jak kot np.) i pobawi się oglądactwem co gojstwo głupie zrobi jak dać mu kasę, a zabrać Boga, Honor i Ojczyznę. Skroił więc z pomocą innych 'encyklopedystów' zestaw andronów o otwartości, tolerancji, demokracji  i innych dogmatach nowoczesności i zaczął instalować jako koperty intelektualne dla całkiem beznamiętnych plików banknotów, które jął przekazywać motłochom chrześcijańskim całkiem instytucjonalnie. Jest pewien problem  w tym, że działalność antypaństwowa, zwłaszcza finansowana z zagranicy bywa jeszcze gdzie nie gdzie zabroniona,  a nawet ścigana. Wymyślił więc, że z nikim nie walczy, tylko pomaga, jako kto? Jako 'filantrop', co jak już polskojęzyczne kino przypomina z gangsterką w parze idzie. Nie pomaga żadnym partiom i politykom, tylko przeciwnie społeczeństwom jako takim, przez NGO-organizacje pozarządowe. Non-government organization, bądź tu mądry i tłumacz, powszechnie 'organizacja pozarządowa', ale tak dokładnie 'nie-rządowa', a naprawdę antyrządowa. Bo o taką 'pozarządowość' eksperymentatorowi na żywych organizmach Państw cywilizowanych chodzi. Nie o jakieś dyrdymały o zbieraniu znaczków, czy starych tramwajach, tylko nierząd konkretny: płeć-małżeństwo-kopulacja-zapładnianie-rodzenie mają być kategoriami niepowiązanymi determinacyjnie. W społeczeństwie otwartym każdy bierze z tego zbioru dowolny element, z dowolnym konfiguruje i wychodzi np. adopcja embrionu Murzyna przez mężczyznę uważającego się za lesbijkę żyjącego w związku z nieortodoksyjną Syryjką po selektywnej aborcji za euro płatne przez polskojęzyczną pomoc społeczną  w ramach podwyższonego zasiłku dla związków, które złożyły świadectwa apostazji do Trybunału w Luksemburgu.
Społeczeństwo otwarte (Open Society Institute) to nie żadna akademicka paplanina tylko miliardowa organizacja, takie samo państwo sui generis jak UE, tylko już całkowicie prywatne-Schwartza-Sorosa. Tak samo ma ambasady, biurokrację, sprawniejszą bo mniejszą i broń masowego rażenia-czyli pieniądz spekulacyjny. W Polsce ambasada nazywa się Fundacja Stefana Batorego, kierowana przez Aleksandra Smolara, Żyda całkowicie nieortodoksyjnego, syna przedwojennej agentury sowieckiej w odbudowującej się RP i kolaborantów po 17. września 1939 r., weterana nomenklatury PZPRobotniczej w strukturach uniwersyteckich, który robotnika widział kiedy do naprawy spłuczki na Wydziale wzywali. 
W długiej liście 'zasług' tej fundacji jest szczególna, że już w 1988 r. została powołana m. in. do 'przygotowywania kadr państwowych po zmianie ustrojowej'. Żeby była jasność o przełomie ustrojowym i jesieni ludów, na rok przed 4. czerwca 1989 amerykański Żyd spekulant z polskojęzycznym Żydem kolaborantem opracowali metodykę polityki kadrowej tzw. III RP.
Ukierunkowanie antysuwerennościowe Społeczeństwa Otwartego nie jest jakąś moją ksenofobiczną  mrzonką. Soros wszedł na wyższy szczebel demokracji, w którym demonstracyjnie nie zgadza się nie tylko z polityką własnego rządu (którego w sumie nie ma), ale także cudzych i daje na to najpierw rzekę pieniędzy, a gdy już skanalizuje to przez kolonizację unijną- strumienie. Kiedyś dotowano z Moskwy bojówki czerwonych terrorystów i dyktatury prosowieckie. Dziś wprost ze spekulacyjnych komputerów takie same bojówki, tych którzy chcą zwalczyć dzisiejszych bolszewików jak uczy Tusk, promotorów zniszczenia polskiej Rodziny i integralności ludzkiej, importerów motłochu, zwanego uchodźcami-nie dla ratunku, a dla starczej igraszki Sorosa, który chce przed walnięciem w ramy zobaczyć eksperyment ludnościowy (taki nowoczesny Holocaust), bezwzględnych eliminatorów religijnej ciemnoty i wpływów agentury watykańskiej. 
tzw. Soros, OSI, Fundacja Batorego to nie jest jeden z głosów współczesnego świata opinii, to nie jest jedno z międzynarodowych środowisk intelektualnych, to jest zorganizowana, uzbrojona w najcięższą i samoodtwarzalną amunicję, najwyżej uformowana intelektualnie organizacja superpaństwowa, mutacja syjonizmu i masonerii, które już swoje przebrzmiały. Jest to jednoznaczny, groźniejszy od wszystkich platform konwencjonalnych i terrorystów (nie umniejszając im oczywiście) wróg Państwa i Narodu Polskiego. Wróg tak niebezpieczny, że bierze niemal bez wystrzału, bo tam gdzie chleb już jest, daje pieniądz i seks, a tam gdzie nie ma miejsca dla Boga, Honoru i Ojczyzny, nic więcej nie trzeba.
Czytajmy wciąż uważniej listę prelegentów igrzysk wolności, ich programy i biogramy, spójrzmy kto wprost, które ze struktur organizacyjnych wprost reprezentują Schwartza-Sorosa i Smolara. Kogo i jakie rozwiązania dla Polski lansują? Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego na początku ciągu kampanii wyborczych? Dlaczego podczas stulecia śp. Niepodległości, w Mieście zwycięstwa bezprawia wyborczego? Dlaczego w kilka dni po 'zgorszeniu' Bogiem, Honorem i Ojczyzną w paszporcie?
Kto, w czyim Imieniu i  z czyich środków za tę zdradę zapłacił-Hanna Zdanowska-udająca Prezydenta i Witold Stępień-marszałek województwa z całym kapitałem spekulacyjnym.
A to i tak początek analizy.
Szereg bliższych danych zawdzięczam panegirykowi M. Gostkiewicza w: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22724759,ujawniamy-kimwd-naprae-jest-george-soros.html
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 17. listopada 2018 r. 

środa, 14 listopada 2018

Tertium non datur

Witam,
Coś bez nazwy, pod 'nazwą' igrzyska wolności, co popełnione zostało w, za przeproszeniem, Nowym Centrum Łodzi, okazało się inspirujące również dla inspirującego moją wolę walki tygodnika Angora. Piórem imiennika mojego +Ojca (zbieg) K. Różyckiego na s. 11, nr. 46 oddany został hołd organizatorom, igrcom i jak się okazuje głównej igraszce czyli H. Zdanowskiej. Nigdy dość analizować przewrotność nowoczesności, gdyż na jaw wyszło, na co bym nie wpadł, a więc rzecz dotąd nieźle skrywana, że Tusk i Biedroń to jeszcze (nb jak zawsze) nic, że tak na prawdę (jeśli to słowo ma tu jakiekolwiek zastosowanie) cała granda okołobrukselska tąż właśnie Zdanowską widzi na Prezydentę RP. W sumie suknia głupstwo matka doda, tylko ponczu, ponczu szkoda, ale to już trzeba było od Bolka pożyczyć żółte okulary, by nabrać takiego spojrzenia-wyjaśniłoby to po części moje zdziwienie nieobecnością noblisty w poczekalni berezko-kartuskiej pod Dworcem Fabrycznym.
Ciekawe, że przymilnego reportera z Angory również ujęła poręczność wykazu 'prelegentów' (ponoć książeczka-do diabelskiego nabożeństwa), czyli de facto Index personarum prohibitarum. Zawisł co prawda na retorycznym pytaniu: Kogo tam nie było...? Więc dopowiem: Bogu niech dziękuje. Przyjdą lata, gdy w tej książeczce będą sprawdzać, kogo nie cytuje się w towarzystwie bez stosownej erudycji.
Warto być może, ku przestrodze, laudację którą wskazuję przeczytać, by wiedzieć jaka jest ranga sprawy Prezydentury RP, dla swołoczy z PO i prowincji, c... j, dupa i kamieni kupa bez zmian.
Tak postanowił Grzegorz. Donek nie chce wracać, a Hanka kobieta, do tego delikatna, pokrzywdzona...; 2. listopada podobno do Łodzi przyjechał Schetyna i namaścił Zdanowską.
Pochrzaniło się jednak guślarzom schetyniałym, gdyż Dziadowska obietnica Wieszcza Mickiewicza:
Lecz nie płacz, piękna dziewico! Oto przed moją źrenicą odkryto przyszłe wyroki: Jeszcze musisz sama jedna latać z wiatrem przez dwa roki, A potem staniesz za niebieskim progiem, dotyczyła Zosi, która to zgrzeszyła niejako diametralnie odmiennie:
Żyłam na świecie; lecz, ach! nie dla świata! Myśl moja, nazbyt skrzydlata, Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni. Za lekkim zefirkiem goni, Za muszką, za kraśnym wiankiem, Za motylkiem, za barankiem; Ale nigdy za kochankiem. 
Prezydentura RP to jest zwykły talerz z ośmiorniczkami dla tej rzeczywistej ośmiornicy, która bez Brukseli jest jak bez rafy koralowej, trzeba przebierać, smakować i patrzeć komu zostanie talerz, jak lekko niestrawne specjały drogo rozdamy. Biedroń na prez... może się nadaje, ale jak widać na igrzyskach nie doceniono jego ...ydenta. Towarzysz Bolek przeszedł do wspomnień kaszubskiego chama jako 'bohater i ojciec niepodległości' (jeden z trzech, bo jeszcze Piłsudski i Basta-może tu pederasta?). Wielki nieobecny szuka jednak frajera do szybkiego przeprania ćwiartki (z miliona) za podanie się jako świadka, że nie donosił. Jest to w zasadzie poważne przestępstwo, ale zawsze podkreślam, że do odpowiedzialności potrzeba poczytalności. Pozostał więc po nowoczesno-demokratyczno-europejskiej stronie Donek i Hanka. 
W starej przyśpiewce było Przyjechali z Petersburga, ojciec złodziej, matka k... a (pewne szczegóły dotyczące osób i miejsc zostały zmienione).
Ważne jednak, że pan redaktor w przypływie szczerości określił zawartość książeczki trafnym mianem 'anty-PiS'. I dobrze, i o to chodzi. Jeśli antidotum na tę gehennę sam tej substrat widzi wyłącznie w PiS, to tertium non datur. I zgodzę się, z konstatacją, że 'po rozmachu z jakim zorganizowano igrzyska wolności PiS powinien zacząć się bać'. Bo w skrajnej kondensacji przedstawiono ogrom materii do pokonywania w kolejnych zwycięskich kadencjach. Niestety dla igrzysk, 'kto się boi umiera codziennie, kto się nie boi umiera raz', jak powiedział Sędzia Falcone (nie z Iustitia), a Prezesowi nie spieszno.
Powodzenia, 
Łódź Bałuty, 14. listopada 2018 r.

wtorek, 13 listopada 2018

Bereza Kartuzka, gdyby wolne łóżka były...

Witam, 
Dziś będzie ciężko, bo podobnie ciężkie inspiracje nie często się zdarzają. H. Zdanowska w euforii szansami jakie otwiera skazanie tylko na grzywnę (czyli tzw. karę wolnościową) dała miejski patronat (tu już zwykły skandal, bo ja też Miasto i żadnych tego typu spędów nie firmuję) i wystąpiła jakoby na czymś pod nazwą igrzyska wolności w Łodzi, w ostatni weekend. Już nawet komentować, o jakich igrzyskach, jakiej wolności, jakim nade wszystko 'pluralizmie' i 'różnorodności' mowa, strata czasu, bo wszystko wynika. Przeraża jednak czelność, jak można tak wyrafinowaną demonstrację nienawiści do normalności,  Boga, człowieczeństwa, praw naukowych i moralnych, ubraną w dystynkcję elitaryzmu i ekskluzywizmu, w tak skondensowanym lupanarze zorganizować jako przedsięwzięcie publiczne- obu samorządów ogromnej aglomeracji.
Od kwietnia 2010 r. intuicyjnie wyrażałem i nadal wyrażam przekonanie, że inspirator Zamachu Smoleńskiego, kto by nim nie był, uruchomił procedurę po kolejnym przejrzeniu składów przeróżnych polskich delegacji, w przeróżnych miejscach. Gdy ujrzał listę pasażerską Tu 154M na 10. kwietnia 2010 r. powiedział teraz, albo nigdy, wszyscy na tacy. Nie czekał, aż jeszcze kiedyś dopiszą Prezesa, bo rachunek prawdopodobieństwa ma swoje prawa.
Mówię wprost, gdybym kierował się takimi samymi normami dopuszczenia moralnego jak ten inspirator, to po przejrzeniu listy elity: https://igrzyskawolnosci.pl/prelegenci/ w okolicach EC1 w Łodzi więcej brzóz miałoby skłonności katastroficzne.
Brano pod uwagę, że ktoś może nie mieć moich skrupułów, więc nie poproszono Bolka. Cała gwardia jednak przeraża. Nie nawet tym co głoszą, bo robią to stale i co gorsza, w cud poprawy trudno uwierzyć. Nawet nie posłuchem względem tego i jak widać zapotrzebowaniem, chleb daje PiS, więc totalnopozycja igrzyska. Przeraża ubraniem w normalność. To nie jest jednak formalnie panopticum, to jest zjazd indywiduów, które każde pojedynczo, a czasem i razem, są kimś we władztwie publicznym, w rzeczywistości akademickiej, w dyspozycji przepływem pieniądza. Są to osoby, które pojedynczo brały udział w przedsięwzięciach społeczno-naukowych z władzami bardzo normalnie patrzącymi na świat, z naukowcami trzeźwo realistycznymi, z duchownymi i przedstawicielami myśli katolickiej. Są to osoby z obiektywnie ogromnym kapitałem intelektualnym, poczytalnym dorobkiem wielojęzycznym, interdyscyplinarnym. Są to właśnie ci, którym więcej dano.
Tu nie spotkasz dresiarzy, alimenciarzy, zawiasów, kiboli i innych 'patologów', tu spotkasz tych, od których się, często w praktyce, oczekuje kształcenia następców, wyrażania się w naszym Imieniu, których postawa intelektualna, kryterialna jest przekładana na polska inteligencja sądzi, iż...
Tu są prawdziwe BRAMY PIEKIELNE tej imprezy. Nie w tym co o czym tam mówiono, pisano, nadawano, bo ten ogień rozlewa się już w najgorsze ćwierć tysiąclecia. W tym kto to czynił, z czyim nadaniem, w jakiej kondensacji i w jakim kontekście.
To tu wprost szatan nadaje sygnał: miarą polskiej elity intelektualnej, świadomości wolności i godności ludzkiej, jakości moralnego odniesienia do drugiego człowieka, są:
- zaprzeczenie istnieniu Boga;
- nowe imiona bóstwie: demokracja, europejskość, otwartość używane tylko na daremno, bo inaczej nie można;
- pogarda dla Kościoła;
- relatywizm prawa;
- swoboda zabijania ludzi niechcianych;
- płciowość jako atrybut estetyki tożsamości;
- związek międzyludzki jako incydent wielopłciowy i wielopokoleniowy, zmienny według upodobania i uposażenia;
- zażenowanie tożsamością naturalną;
- awansowanie ontyczne biednych, uchodźców i zwierząt, przez czynienie z nich rekwizytów dialektycznych;
- konsensualność prawdy;
- nazywanie Żyda Żydem, a pederasty pederastą jest zniewagą; nazywanie tak Polaka i to normalnego jest niezasłużonym komplementem;
- gentlgenders o pieniądzach nie mówią, gentlgenders te mają.
Ten sygnał jest skandalicznym kłamstwem, ale ubrany w tak pokomplikowaną miarę breloczków zdycha swoim zdychaniem-powoli. Rości o nietykalność, jak gwiaździsta płachta udająca flagę 'wolnych narodów Europy'.
Biogramy tej poczekalni do Berezy dają wiele szokujących spostrzeżeń, może do czegoś wrócę, ale pewną miarę daje komplement udzielony szczególnie drastycznej podżegaczce do morderstw 'zlepków komórek', której +Matka nad Smoleńskiem też okazała się dla kogoś 'Człowiekiem nie chcianym', B. Nowackiej: została pełnomocnikiem komitetu „Ratujmy Kobiety 2017”, postulującego projekt ustawy m.in. liberalizującej ustawodawstwo dotyczące aborcji i wprowadzającej ograniczenia w organizowaniu zgromadzeń przeciwnych ustawie. 
Ograniczenia w organizowaniu zgromadzeń, toż prawdziwe igrzysko z wolności.
Warto znać listę tej poczekalni do Berezy Kartuzkiej i na biogram tamtejszy spojrzeć po zachwycie tytułem naukowym, urzędowym, dorobkiem w tekstach, urodą, młodością, zasobnością, kontaktami na ulicy i zagranicy.
Łódź Bałuty, 13. listopada 2018 r.

niedziela, 11 listopada 2018

11. listopada 1918 roku w Łodzi

Witam,
Z takim tytułem łączę pewne wspomnienie sprzed 26. lat. W XXIV LO na Bałutach w ramach szerszego zainteresowania historią i wojskowością, pod kierunkiem Prof. A. Jaśpińskiego i R. Ratajczyka przygotowaliśmy w kilka osób, w III. klasie program, który nie był 'akademią', a dziś pewnie określono by to 'prezentacja', czy jakoś tak. Koleżanki przedstawiły coś z poezji, część Kolegów, coś co dziś nazywa się mianem rekonstrukcji, ja z Kolegą z ławki przegląd autentycznej prasy łódzkiej dotyczącej tego dnia. 
Sądzę, że program ten, przygotowany przez nas, ale wymyślony przez Profesorów, pewnie także jako wówczas nowość wobec standardu rutynowych akademii PRL-u, zapadł gdzieś w pamięć, bo Dyrekcja wspomniała ten przy pożegnaniu po maturach.
Ćwierć wieku raptem minęło, a zmieniło się wszystko. Nie było internetu, led-owych efektów świetlnych, muzyka była z kaset, mikrofony jak kij do base ball. Naszą działkę przygotowaliśmy osobiście siedząc w Bibliotece Waryńskiego (pardon... wówczas już im. J. Piłsudskiego) nad rocznikami gazet niedozwolonymi do kserowania, a o aparatach w komórce słyszano raczej w kontekście produkcji bimbru.
Pamiętam dzięki temu np. kim był Bolesław Sałaciński, przez którego Plac przejeżdżam kilka razy w tygodniu. Pamiętam też jednak ważne wrażenie, że choć było to już ponad dwa lata od przynajmniej 'zdjęcia przyłbicy', nadal podświadomie robiliśmy coś co 'już wolno', że 11. Listopada nie jest już datą tajemniczą, o której w domu się opowiada, że tak być powinno, a w szkole trują o 7. listopada, że Ojczyznę wolną pobłogosław Panie..., wreszcie wyraża nadzieję, że raczył już wrócić
Dziś wolno aż do obłędu, dziś nie dość, że nic się nie odkrywa, to media, władze, decorum publiczne prowadzą przez las flag, z każdego głośnika Brygada, Warszawianka, Czarnecki do Poznania. Pięknie, tyle że znowu Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie!
Łódź Bałuty, 11. listopada 2018 r.

sobota, 10 listopada 2018

Fałszowanie pieniędzy

Witam,
W tytule wspominam oczywiście literacką nazwę zbrodni z art. 310 par. 1 KK, lecz fałsz w obszarze zainteresowania pieniądzem jest tak szeroki jak ludzka myśl o tymże.
Dzisiejszy ustęp Ewangelii jest na pewno jednym z najczęściej fałszywie interpretowanych i przedkładanych przewrotnie przez współczesnych faryzeuszy. Mowa o wypowiedzi Chrystusa ze słynnym Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Bogu i mamonie. Miłośnicy nie ubóstwa, miłośnicy wytykania katolikom, a już duchownym specialite, niedającej się pogodzić z wiarą i praktyką religijną, majętności, fałszują cytat ten jak tylko się da, by wskazać, że wiara i moralność chrześcijańska w sposób wiarygodny mogą być świadczone tylko przez nędzarza. Można by i wątek ten wziąć pod uwagę, jako istotnie sygnalizujący pewien problem, prawdziwy problem jednak w tym, że nikt z purystów ubóstwa, nie jest ciekaw świadectwa chrześcijańskiego. Szuka najprostszego pozornie usprawiedliwienia, że sam jest godziwie bogaty i na bogato niegodziwy, gdyż służąc mamonie, przynajmniej wprost nie służy Bogu.
Wykład Pański czytany dziś, jak wszystkie, nie jest hasłem wiecowym, a bardzo precyzyjnym zwróceniem uwagi na różnicę systemową między 'służeniem', a 'posługiwaniem się' oraz, niezależny nawet od kwestii pieniądza, priorytet jedności punktu odniesienia. Służenie Bogu jest jednoznacznym i wiernym oddaniem Osobie, także o dziwo być może, drugiemu człowiekowi- wszakże jest On na 'obraz i podobieństwo'. Służenie pieniądzu, jako rzeczy martwej, zdaje się być absurdalne, ale jakże powszechnie występuje. Służba to wszakże troska, oddanie, zainteresowanie, gotowość, szacunek, a przede wszystkim z góry założony brak wzajemności, której każdy wyraz jest łaską tego, któremu się służy. I tak właśnie jest dziś z pieniądzem. Coraz częściej przedmiotem zainteresowania nie jest tego cel, a sam jako taki- posiadanie, mnożenie, zabezpieczanie (często droższe niż wartość strzeżona), szanse i ryzyka, tylko, i to dosłownie, życia często nie starczy dla ujrzenia efektu. Zupełnie realnym spostrzeżeniem jest, że cała administracyjna i przedsiębiorcza obsługa rynku finansowego jest droższa od tego wartości. Wciąż uciszana jest diagnoza, że aparat egzekucji i transmisji wszystkich danin i opłat publicznych jest droższy niż funkcjonowanie celów tych danin.
Pieniądz na co dzień jest potrzebny, w różnej ilości, jeżeli godziwie nabyty, to im większej tym lepiej, bo każde narzędzie usprawnia godziwą skuteczność. Właśnie, ale jako narzędzie, którym się posługuje, a nie któremu się służy. Dziś jednak chętniej posługujemy się drugim człowiekiem. Człowiek jest instrumentem do budowania swoich pałaców na piasku, człowiek jest żywą lokatą, człowiek ma być zdrowy, wykształcony, znać języki i być wysportowany, lecz nie po to aby być partnerem, przypominać godność nadaną od Boga, ale po to by sprawniej się nim posługiwać. Tragiczny obraz tego odwrócenia ról daje business porno i nierządu, w którym niestety człowiek (a i zwierzę nieraz) jest podstawowym narzędziem posługiwania się, a pieniądz naczelnym obsługiwanym, gdyż namnażanie tegoż seksem, zaprojektowanym właśnie do namnażania, ale czego (Kogo) innego, daje najpróżniejszy obraz zaspokojenia, bo niczym innym niż biodegradacja i kryminalizacja nie odpowie.
Dla służby pieniądzu próbuje się świat od zarania posługiwać także Bogiem, jako takim. Dlatego zawsze polemizuję co do starej tezy, że wspomniana prostytucja jest najstarszym zawodem świata, bo raczej jednak świętokradztwo- 'będziecie jako bogowie'.
Nie da się więc, jak uczy Zbawiciel, ani służyć dwom panom, ani dwoma hierarchicznie, jako narzędziami, posługiwać. Miejsce narzędzia jest do posługi, a Pan jest, aby mu służono. Tłumaczy to praktyka codzienna. Pan prawdziwy służącym Mu odpowiada, wedle Swego uznania, zwanego Łaską, ale na tym polega Panowanie. Nie ma chyba takiej Osoby, która wewnątrz pewna swej, choćby słabej i okazjonalnej Służby Bożej, nie doznała odpowiedzi, w wielu nieprzewidzianych, pozornie beznadziejnych okolicznościach, że świadomość ta zagłuszana jest, bardzo 'nowoczesnymi', bredniami o zbiegach okoliczności, to inna historia. Niech wskaże ktoś tego, komu odpowiedział pieniądz. Pieniądz uśmiecha się z portfela, ekranu, wydruków, gdy tam jest, gdy wkrada się w dotacji, kredycie, pożyczce, parabanku, kasynie, ale gdy zamiast temu służyć, zaczynamy się tym posługiwać, rozchodzi się w nieprzewidywalnym tempie i coraz odleglej patrzy niewidomym wzrokiem królów z biletów.
Czy nie jest to nierozwiązywalne? Nie, w całej Ewangelii nie ma ani jednego wskazania nierozwiązywalnego. Dziś właśnie odpowiedź udzielona jest porównawczo: Jeśli w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobra kto wam powierzy? Tłumaczyć to na te spostrzeżenia można wszakże: 'Okażcie się wierni prawdziwym Dobrom, a niegodziwą mamonę będziecie mieć w zarządzie'.
Okażcie się jednak, po co dawać narzędzie temu, kto nie ufa nawet Dającemu? Aby zaufał narzędziu, a nie Jemu? Ci którzy w swym braku środków do życia, do spełnienia godziwych celów, zapewnienia środków do dalszej walki sobie i sobie powierzonym, przyszli prosić przed grób, czy zdjęcie VSD O. Wenantego Katarzyńca potrzebowali tylko zaufania do Dającego i z narzędziami powrócili. Ci którzy od setek lat zgubiwszy nie tylko pieniądze, przybory, ale zdrowie, drogę, relację z drugim człowiekiem zwracają się do Św. Antoniego, przychodzą tylko z wiernością Dobru prawdziwemu i nadal mają czym zarządzać.
Bo jak Chrystus podsumował tę, skandalicznie fałszowaną naukę, sprawiedliwego da się udawać przed ludźmi, ale Bóg zna serca.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 10. listopada 2018 r.