piątek, 16 marca 2018

Europa zgwałcona przez byka

Witam,
Helleńscy mitomani, znani z niespecjalnego przepracowania, zaś głębokiej, na miarę amfory wina, religijności wytwórczej ubzdurali sobie łaskawie, że najpiękniejszą królewną świata-kreteńską (czytamy uważnie) Europę uwiódł był Dzeus. Sam fakt, że uważany miał być za 'boga', a i to najwyższego, mógłby okazać się jednak mało przekonujący, więc przybrał się za nieskazitelnie białego byka- taki to dopiero miał szansę u dziewczęcia niewinnie zabawiającego się na łące. W ogóle wątki dewianckie tego starego 'zboka' (mówiąc slangiem z cyklu 'siema') czyniły kult jego, zwłaszcza dla bywalców geju (pardon: gaju) Akademosa, znacznie bardziej porywające były niźli mistagogicznie czy apologetyczne zanudzanie. Cóż to za bóg, który dawałby przykazania i prowadził przez odpowiedzialność do wolności? 'Bóg' na miarę niedościgłych marzeń robi wszystko, o czym twórcy europejskich standardów śnić mogli pod gwiazdozbiorami, w których bóstwa układały się w panteon 'deopauzy'. Jak nie zgwałci dziewcząt pokwitających, w charakterze łabędzia, osła, a nawet złotego deszczu (to już dla koneserów), cóż Europa zachowana była dla byka, a nie osłów jakichś pospolitych, to chłopczyka porwie jako orzeł, ale w zamian tatusiowie odpłaci, nomen omen, koniem- do dziś współcześni piewcy 'kultury gejowskiej' jęczą, że nie dorośli ciut nad kolanko Ganimedesowi. Nawet jak pewna niewiasta ciemnogrodzka na widok jego poroniła, to dziecko poczęte zawinął w udo i 'urodził', nawet temu idolowi współczesnego mitu, że X jest OK wtedy i tylko wtedy gdy X jest nie-X, aborcja przez wszechwiedzę by nie przeszła, no ale to było u 'zaorania' dziejów. Zaręczam Czcigodnym, że chwalebne bujdy W. Markowskiej i J. Parandowskiego to Płomyczek w porównaniu do rzetelnego przeglądu mitomanii helleńskiej.
I gdyby to jeszcze 'dawno temu było i nieprawda' to jeszcze... , ale gdzieżby. Dziś współczesny mit europejski wraca właśnie tam. Europa to nie 'mroki' średniowiecza, nie chrześcijaństwo w konkrecie, sprawiedliwość i praworządność, suwerenność i praca, a właśnie te same mrzonki spod 'gwiadozbirów'. Zdałoby się lat tyle,  a nic się w naturze ludzkiej nie zmieniło, w naturze nie, ale w kulturze istotnie. Otóż podówczas nikt się tego typu molestowaniem dziewcząt na łące, uwodzeniem korupcyjnym Ganimedesów (rzekłbym 'kurestwo' za konia), a już tym bardziej wszelkim obłapianiem wszystkiego co się ru...sza, nie gorszył, a szczycił i tęsknił. Dziś progresja Europy przeszła w perwersję. Zwykły homoseksualizm to już nawet przeżytek, XXI wiek to już bi-, trans-, a-, q- (od czego skrótem by nie było). Wszelka 'zalotność' heteroseksualna to upiorne molestowanie, seks ma być wolny (choć zarazem szybki), otwarty i najlepiej multirasowy, ale warunkiem takiegoż 'bycia na fali' jest wolność od powiązania naturalnego-prokreacji i skrajny spontan, nie całujemy w rękę, tylko z razu gdzie indziej, nie mówimy komplementów, tylko zdawkowe 'było mi dobrze', rzucając świstek z adresem mailowym (za chwilę non available). 
Fałsz tego wszystkiego jest na miarę tak wzdragającą, że fałsz melodyki dawno stał się niezauważalny. Co ciekawe sami europejczycy zaczęli się w nim gubić. Na tym samym portalu, w tej samej odsłonie mogę przeczytać (czy też bardziej ujrzeć) biadolenie podstarzałych gwiazd na #metoo o zbrodni molestowania w domu i zagrodzie, a milimetr obok "zobacz galerię": jak 'jakaś' wypadła cudownie bez stanika na bankiecie, która gwiazda opalała się topless, kto co miał bardziej rozcięte. Jest to mentalność szynki w pewexie, ale znak czasu też. 'Geje' nie mając z urzędu co począć, tracą też wątek co ze sobą począć. Trudnią się głównie urozmaiceniem swej dewiacji masochizmem, że jest im w tym upiornie zaściankowym światku tak źle, że aż 'cudownie być gejem' i doprawdy trudno ich zadowolić. Europa 'niedogwałcona' z braku stosownych byków, traci wątek, wciąż chciałaby znaleźć kolejne pola nienawiści i błąka się po pustkowiu nadmiaru tolerancji, która nagle przestawszy być przedmiotem walki stała się nudna. Pewien czas temu jeszcze taki sobie czczy pederasta, mógł zdobyć podziw 'wypalając', że jest gejem (coś z cyklu "migrenę to może mieć Królowa Brytyjska, a ciebie łeb..."), a dziś na ten coming out, slyszy raczej: "dobrze, ale co masz mi do powiedzenia..." i tu niestety okazuje się, że niewiele więcej. Podobnie molestowanie stało się do tego stopnia nudne, że na castingu wypada mieć jednak jeszcze kilka innych ...'asów  w rękawie'. 
Zdaje się, że po prostu znów nowoczesność zionie nudą, kiedy obali się już wszystkie mury, można po prostu przekroczyć owe nie zauważywszy, a to nie daje aż takich znów dreszczyków, czy też wibracji. No może jeszcze cień nadziei był w Polsce, ale znów tym razem TVN wszystko zepsuł, bo mało kto włączy tylko w najcichszej nadziei, że 'może zobaczę jak pedał wygląda?' bo nic znów takiego.
Z pewnym politowaniem spojrzałem na portal 'dla LGBT', gdzie okazało się, że największą tajemnicą może być na którym to miejscu w rankingu 'przyjazności dla gejów' jest Warszawa, mnie by raczej interesowało, na którym w rankingu przyjazności dla tramwejów, ale to kategorie z innej epoki. Wynik był oczywiście 'katastrofalny', tylko dlaczego, nie za bardzo pojmuję, czy w Warszawie, a nawet na prostackich Bałutach, ci dla których 'panie przodem, a panowie tyłem' mieliby mieć większe problemy z robieniem tego co wszyscy dorosławi choć ludzie robią ze sobą, za wzajemnym pozwoleniem, tam gdzie 'nie koliduje to z ruchem ulicznym, dotkliwsze niż np. w Oslo. Może jest mniej 'kafejek dla gejów', były swego czasu nie tylko kafejki, ale nawet całe kwartały, osobne ławki uczelniane, dla np. Żydów i nie odnoszę wrażenia by zachowali to we wdzięcznej pamięci. Na miarę skandalu awansowane jest to, że sędzia w Irlandii, która nie ekstradowała polskiego mafiosy narkotykowego do RP, z racji swych rojeń o drakońskiej niesprawiedliwości, potępiana jest za swą lesbijskość. Problem w tym, że o jej dewiacji dowiedziałem się dopiero z lamentu 'tylko dla LGBT', a o tym istotnym naruszeniu praworządności czytałem sporo, z nieco bardziej merytorycznych względów. Osobne odsłony zużyto na przekonywanie par (chyba nie tylko, para to anachronizm, jak silnik parowy) zmiennopłciowych do spędzania walentynek, jak normalni(!) heteroseksualiści, a spędzajcie sobie, byle nie dzieci przed ujrzeniem światła dziennego, problem w tym, że cierpicie dlatego, że nikt wam tego nie broni.
Mme Macron oburzyła się pono, że w Diyon licealiści nie dorośli do miary europejczyków, przydrwili sobie nieco z jej 'macierzyńskich' uczuć do pewnego przedmaturzysty i to przed laty, zamiast zachować minutę ciszy, no cóż tu coming out wystawił się na out. Było zostać księdzem, to przynajmniej doczekałaby współczesnej Norymbergi, a nie głupich żarcików, a jeszcze głupszy dyrektor palnął coś w przeprosinach, że to takie 'na miarę wieku...", czyjego, monsieur?
Czytam w solennym artykule biograficznym w Wikipedii o pewnym aktorze, w zakładce 'życie prywatne': homoseksualista, jeden  z pierwszych, który się do tego przyznał. I tyle, równie dobrze mogli napisać: 'ma alergię na sierść kota', i co z tego? Ciekaw jestem bardziej kiedy pojawi się nota: 'heteroseksualista, jeden z ostatnich, który się do tego przyznał'.
Wszystko to oczywiście byłoby po prostu głupawe, gdyby 'sobie było', tragedią współczesności nie jest samo w sobie. Katastrofalne jest jako miernik 'europejskości'. Duch kontynentu, jego cywilizacji, która miała być jakimś wyznacznikiem, jest kategoryzowany rankingiem 'przyjazności dla LGBT' bardziej niż np. powszechnością świadomości matematycznej społeczeństwa, nie ograniczonej do operacji procentowej na trunku i rachunku.
Europejczycy cenili lapidaria ('skamieliny', gdyby kto pytał); Veni, vidi, vici miał rzec Cezar; ora et labora! pisał Św. Benedykt z Nurce; cogito, ergo sum, podsumował Descartes- i tu łacina się skończyła; przewrót anarchistyczny, nazwany dla skomplikowania wielką rewolucją: to już "wolność, równość, braterstwo" ('wszystko znaczy nic'); K. Marx (nie żaden komunista, tylko niemiecki Żyd, więc poniekąd realista) przesłał: "byt kształtuje świadomość". Dziś Europa z roz-, koszą, czy paczą? zdaje się tę ostatnią sentencje nieco modyfikować.
Te nieco pesymistyczne 'klimaty kontynentalne' zechcę kontynuować.
Pozdrawiam, Łódź Bałuty, 16. marca 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz