środa, 7 marca 2018

De bello Iudaico (za Flawiuszem)

Witam,
Nie da się jak widać raz, wprost odpowiedzieć na bezmiar bezsensu lansowanego wokół jednego dość czytelnego wydarzenia. 
Lex specialis  do art. 133 Kodeksu karnego w przepisach art. 55a i 55b ustawy o IPN... weszła w życie tydzień temu, jak każdego tygodnia w życie wchodzi i zeń schodzi dziesiątki innych przepisów i ambasady i mentorzy moralności publicznej śpią na tyle przynajmniej spokojnie, że dają spać innym. Jednocześnie, art. 2a tejże, weszła w życie definicja legalna 'zbrodni ukraińskich nacjonalistów i kolaborantów' (jestem co do zasady przeciwnikiem definicji legalnych, ale o tym gdzie indziej-np. 'legalnie' można być dzieckiem na ileś sposobów, a realnie, przy czym 'nielegalnie', na ileś innych). Ten drugi przepis też poruszył niektóre 'środowiska', ale jakby nieco mniej spektakularnie.
Na wyjaśnianie istoty 'dziejowej nowelizacji' już ani wersu. Kto nie pojął tego zagadnienia- na poziomie lektury dla szkoły powszechnej, rachunku kwantyfikatorów dla liceum i konstrukcji normy dla pierwszego roku kierunków okołoprawnych, nie pojmie, z niepojmowalnością ustaw podatkowych też świat żyje, nieraz nawet z poczuciem satysfakcji.
Trzeba jednak w trzecim, ostatnim, akcie pisaniny w tej konkretnej sprawie zwrócić uwagę na aspekt manipulacji okołoustawowej. Niebezzasadnie przywołałem dwie innowacje tej nowelizacji. 
Pierwsza to ustanowienie lex specialis, normy uściślającej pewną lex generalis. Otóż  we wszystkich dwudziestowiecznych polskich kodyfikacjach karnych istnieje norma chroniąca dobre Imię Narodu i Państwa Polskiego in genere, współcześnie jest to wspomniany art. 133 KK; w Kodeksie tym, z roku 1997 istotnie awansowana, z norm 'okołoporządkowych' do 'norm stanu'. Relacja generalis-specialis, jest tu względnie standardowa. Specjalna 'deroguje' generalną in casu, ale obie normy mają ten sam stopień zagrożenia karnego (krótko: do lat 3. pw). Można tu więc mówić o konstrukcji normy 'rozwiewającej wątpliwości'. Sprowadziwszy do konkretu: rozwiano wątpliwość, czy publiczne przypisywanie Narodowi lub Państwu odpowiedzialności za znaną kategorię zbrodni jest tychże Podmiotów znieważeniem, czy też może irrelewantną prawnie eksploracją 'wolności słowa'. Otóż jest penalizowanym znieważeniem i tyle. A to, że przepis normy generalnej jest w praktyce, jak niemal wszystkie publicznoskargowe gdzie przedmiot ochrony ma charakter ideowy, 'ozdobnikiem' Kodeksu, tyleż patetycznym, co nietykalnym, to już odrębny obszar.
Wejrzawszy w pozamodalną część znamion przedmiotowych mowa tu o szerokim katalogu zbrodni, dotyczących, w skrócie, styku: totalitaryzm-wojna-ludność. Zbrodni stypizowanych w polskich ustawach karnych, zwłaszcza nazistowskich III. Rzeszy, w tym implementowanym art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego załączonej do Porozumienia (...) podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia 1945 r. Mowa tu więc z pewnością także i to w ogromnej mierze o holokauście europejskiej ludności żydowskiej, ale z pewnością nie tylko tej grupie Ofiar i nie tylko przez tych zbrodniarzy. Trzeba podkreślić, że żaden z przywołanych, w postponowanym publicznie przepisie, aktów prawnych nie zawiera słowa 'Żyd', 'Semita', 'Izrael', 'Mojżesz', ani Imion tych jakichkolwiek transpozycji językowych, czy znaczeniowych.
Apriorycznie uruchomił się jednak, i to także po stronie legislatora, mechanizm 'uderzenia w stół'. Legislator tłumaczył, że wreszcie jednoznacznie karalne, a nie tylko publicystycznie naganne będzie posługiwanie się związkiem frazeologicznym 'polski obóz śmierci', nie wspominając np., że równie karalne będzie upublicznianie tez np., że 'Polacy zaprosili aparat terroru stalinowskiego na Zachód'. Z potencjalnych sprawców natychmiast odezwali się w skali światowej, z najcięższym oburzeniem, różnowarstwowi reprezentanci lobby żydowskiego, ukazując przy tym w sposób niezwykle demonstratywny rozległość swego zaplecza.  Nie spotkałem się np. z oburzeniem Niemców, którzy obawiają się o karalność wspomnień o zjawisku 'szabru' w l. 1944-50 na tzw. ziemiach odzyskanych- które wszakże indywidualnie miały miejsce, ale oszczerstwem byłoby przypisywanie odpowiedzialności za nie Narodowi czy Państwu. Jak często podkreślam, kryminalizacja zjawisk oburza tych, którzy mają interes w takich swobodzie, choć wiedzą, że brak na nie moralnej legitymacji. Tak jest od dziesięcioleci z przemysłem pornograficznym, narkotykowym, obrotem pozaakcyzowym, bronią itp.
Lobby żydowskie w skali świata, co przyznają nawet jego najczulsi admiratorzy, nie ma dziś żadnego, nie budzącego reakcji, wspólnego mianownika, oprócz zbrodni holokaust w Europie lat 30. i 40. 
Jest takim mianownikiem oczywiście ekskluzywa kapitałowa, która fundamentuje (wraz z arabską ropą) współczesną gospodarkę świata, a w niej milimetrową równowagę zbrojną. Jest takim mianownikiem hermetyczny zasób światowego potencjału myśli i kreacji- badania naukowe najwyższej innowacji, medycyna nakreślająca potencję bytową ludzkości, standaryzacja koncepcji prawa i polityki, standaryzacja roszczenia kulturowo-edukacyjnego, w którym coraz intensywniej seksualizm staje się kategorią samą w sobie. Nie wymieniam tu wojny i rolnictwa-choć też świat na nich stoi, owszem, ale bez bazy wcześniejszej by nie stał. 
Dobrze, zatem dlaczego osoba np. z giełdy w Sydney mająca gdzieś w swym jestestwie poczucie jedności bycia Żydem, z taką samą osobą w np. w paryskiej kawiarni, czy na politechnice w USA, nie powie wprost "jesteśmy Żydami i nam się należy, bo tworzymy bazę tego świata", a szuka odniesienia do kilkunastoletniej zbrodni, dziejącej się w największej mierze przez kilka lat w prowincjonalnych kombinatach na ziemiach nieistniejącej wówczas Polski, o których położeniu na mapie świata nie wie, a nazw na ogół nie potrafi wymówić? Dlatego, że sformułowanie tego podstawowego wspólnego mianownika da się skrócić do hasła 'Żydzi rządzą (tym) światem'. Jest to prawda, podobnie jak prawdą jest, że z upływem 60 sekund upływa minuta i nie jest to wina sekund. 
Dlaczego Żydzi izolują się od konstatacji swej światowej hegemonii, gdy np. elita arabska szczyci się swą potęgą paliwową, a mocarstwa nuklearne 'przyciskiem atomowym'? Być może pobrzmiewa tu coś z podświadomego: 'wy rządzicie światem, a wami kobiety'... Odpowiedzieć wiążąco niepodobna, tym bardziej dlaczego w XX wiecznym holokaust wskazują jedyny element swego globalnego DNA, a pozornie jeszcze trudniej:  dlaczego  w obszarze medialno-intelektualnym chcą rozszerzyć krąg sprawców swej ponaddziejowej krzywdy, immanentnie uwalniając od tej ciężaru III Rzeszę Niemiecką kierowaną głównie przez NSDAP. 
Tu i teraz, pewnie najtrudniej: dlaczego uwolnienie to ma obciążać głównie Polaków, wbrew, już bez szczegółów, danym najoczywistszym: Polacy byli drugim z trzech Narodów przewidzianych do eksterminacji gatunkowej-trzecim byli nieliczni Cyganie, Polacy byli skazani nader ideologicznie, po prostu pozostawiali 'lebensraum', gdy Żydzi 'lebensgeld' (za poprzednią notą: 'było za co Ich zabijać'), co do Polaków eksterminację zaczęto od elity, co do Żydów od mas; w Polsce nie było żadnych organizacyjnych namiastek autonomicznej administracji, ani policji (osławiona 'granatowa' policja miała znacznie słabsze kompetencje niż, gettowa bo gettowa, ale policja żydowska; judenrathy były owszem, w gettach, ale 'polen-rathów' nie było w ogóle); III Rzesza przez cały czas trwania wojny utrzymywała relacje polityczne, ekonomiczne i wojskowe z szeregiem państw mniej lub bardziej wobec siebie niezależnych; kombinaty ludobójstwa na Żydach (i nie tylko), były owszem, w dużej mierze na ziemiach polskich (choć o ogromnych na ziemiach rdzennie niemieckich, nikt teraz nie wspomina), przy czym całe transporty wprost do KL przybywały z Francji, czy Beneluxu całą logistyką tamtejszej, bardzo frankofońskiej administracji. Ludność rusko- i ukraińskojęzyczna urządziła pogromy dla miejscowych Żydów w każdym powiecie, ale jednocześnie administracja bolszewicka chętnie związała się z żydowskim zapleczem intelektualnym. Wreszcie w powojennym sowieckim obszarze satelitarnym to w PRL sytuacja środowiska genetycznie żydowskiego była najkorzystniejsza. Żydzi nie musieli się od początku maskować, i nie chodzi o sam aparat bezpieczeństwa, poza tym, że bez szczególnego żalu 'zdjęli jarmułki', brali udział (często z obopólną korzyścią) w restytucji życia naukowego, kulturalnego (w tym tworzeniu legend patriotycznej filmografii), odbudowie elitarnych kręgów zawodowych, wzięli nader destrukcyjny udział w ateizacji (nie stricte antyklerykalizmie), w 'nowej' szkole kodyfikacji, w konserwacji 'trzeciej' własności- przy pompatycznej własności społecznej środków produkcji, przy tolerowanym rzemiośle i rolnictwie prywatnym, to Żydzi przechowali filar własności walorów, waluty i nieruchomości, oparty często na odżyłej nawet w mikroskali lichwie, ostatecznie przechowali tranzyt komunikacji międzyelitarnej ze światem zachodnim, co po tzw. przemianach 1989 r. dało efekt boom'u jednostronnych mediów masowych. O tym zespole zjawisk w np. Czechosłowacji, Węgrzech, Jugosławii, NRD nie sposób mówić. Tak dziś, obustronnie nb, eksploatowane 'czystki marcowe' nie były  niczym szczególnie innym niż kłótnia w burżuazyjnej rodzinie, gdzie najdotkliwiej pogryzło się pacholstwo, a prawdziwa czystka dokonała się w aktach urodzenia.
Odpowiedź, moim zdaniem, tkwi w obszarze poszukiwania hasła zastępczego dla jednoznacznie czytelnej deklaracji tego o czym wie cały świat, z Żydami na czele, tyle że oni nie tylko usilnie zaprzeczają oczywistości, co tejże całkowicie bezemocjonalne nawet stwierdzenie uważają za zbrodnię, deklaracji: tak, jesteśmy Żydami, obecnymi w najróżniejszych kulturach, tradycjach, obyczajowości, odczuwamy mimo braku wspólnego terytorium, własnych sił zbrojnych, istotnej wspólnoty religijnej i językowej, silne poczucie więzi zbiorowej, lojalności wzajemnej, obowiązku utrzymania depozytu materialnego i intelektualnego. Wybranie nas przez Stwórcę świata w misji Abrahama, przez wszystkie wieki, naznaczone katastrofami doraźnymi, w tym trwającym po dziś wygnaniem i europejską zagładą w XX w. umocniło nas w zachowaniu ponadczasowego waloru-Prawa i obowiązku dbania Żyda o Żyda (nb dewiza Światowego Kongresu Żydów), choćby nigdy w dziejach i przestrzeni się nie spotkali lub spotkać nie mogli. Nic poza nadejściem Mesjasza, którego każdy z Nas upatruje od zburzenia Świątyni Salomona w inny sposób, nie pozwoli nam na odstąpienie od tego Prawa. Nie zarzucajcie nam, że jesteśmy i będziemy tu na Ziemi silniejsi, wasza to rzecz, że jesteście słabsi. Nie śmiem wierzyć, że tę deklarację ktoś kiedyś podpisze, nie ze strachu, a z obawy o utratę nimbu pokrzywdzenia.
Wszak nie można by już wówczas podtrzymywać mitu, że Żydów nie ma. Na dziś nie da się spotkać już niemal informacji o pojedynczym Żydzie, o kim znanym bym nie czytał, to albo 'pochodzenia żydowskiego', albo 'Żyd zasymilowany', albo 'potomek żydowskich emigrantów', albo 'członek społeczności żydowskiej'. Sami Żydzi uważają określenie kogoś Żydem za zniewagę. Żydzi są we wspomnieniach, dziełach literackich, muzeach, festiwalach kultury, byle nie w naturze. Niestety sami Żydzi współcześni mimowolnie uprawiają poetykę 'dobry Żyd to martwy Żyd'. Nie dałoby się podtrzymywać mitu o państwowości żydowskiej Państwa Izrael. Zrejudaizowany poetyckimi mrzonkami dyplomatów Ligi Narodów, upaństwowiony 70 lat temu skrawek sródziemnomorskiego wybrzeża, który odtąd przez jeden dzień nie pozostawał w stanie innym niż wojenny, będący zakładnikiem ekonomicznym świata zachodniego, z wzajemnością- 'u nas Żydzi mają państwo-u was państwo mają Żydzi', zwany Państwem Izrael nie jest żadnym 'państwem żydowskim', a ekwiwalentem państwowym lobby żydowskiego. Żydowskie w dziejach były i są wszystkie państwa, które tego potrzebowały i aktualnie potrzebują, bowiem tak naprawdę ostatnia rzecz, która potrzebna jest tym, których ojczyzną od ponad 2. tysięcy lat jest diaspora jest państwo, które generalnie tylko kosztuje. Złożenie deklaracji, którą naszkicowałem zwolniłoby Żydów z utrzymywania ogromnej infrastruktury państwowej, usilnego osadnictwa, dyplomacji itd., lecz przyznałoby fakty oczywiste w tej deklaracji zawarte, które jednak nie chcą im przez klawiatury przejść. Z jakiegoś powodu 'lepiej' wygląda kiedy oburzenie polską ustawą wyraża nikomu nie znana pani ambasador (choć nawet WJC siebie, a nie ambasadorów izraelskich określa 'bronią dyplomatyczną narodu żydowskiego') , a nie np. G. Soros (przynajmniej nie jako pierwszy). Prowadzi to zresztą do zapętlenia absurdu, Premier Morawiecki jakoby naruszył 'pryncypia dyplomacji europejskiej', gdy Izrael leży w Azji, Kongres USA 'wyraża zaniepokojenie' po konsultacjach ze Światowym Kongresem Żydów w Nowym Jorku, niemiecki obóz koncentracyjny, zaliczany do polskich, leżał w Terezinie, fundacja Rudermann w paszkwilu w youtube nawołuje by USA zerwały stosunki dyplomatyczne z RP z uwagi na 'polski holokaust'. Polski holokaust oczywiście miał miejsce i to w zorganizowanym planie dwu przynajmniej wielkich dyktatur ludobójczych XX. wieku, ale jeżeli mobilizować USA do zrywania kontaktów dyplomatycznych z państwami, których ludność została dotknięta holokaustami, to może najpierw Izrael, Armenia? Nie słyszałem dotąd o określaniu Ben Guriona 'wielkim azjatyckim przywódcą', prędzej o tym jak młodzi przywieźli dziadka z Nowego Jorku na starość do Tel Aviv i wymienili dolary na szekle, dziadek pyta: "toż, my tu pod Egiptem nawet swoich pieniędzy nie mamy?", odpowiadają "spokojnie, swoje pieniądze mamy w Szwajcarii". Nie przypadkiem na początku poruszyłem nowelizacyjny wątek dotyczący zbrodni ukraińskich nacjonalistów, czy jako, że mają Państwo, będące państwem, a nie fasadą, przy całkiem sporej emigracji, a nie diasporze, protesty, a i to niewielkie, były skąd inąd niż z Republiki Ukrainy?
Trzeba by wreszcie przyznać, że Żydzi w skali światowej nie mają religii. Naukę religii Mojżeszowej wyznaje poza wyjątkami ośrodków ortodoksji (tak, u Nich, poziom świadomości religijnej zbliżony do naszego katechizmu dla 8.-latków, uchodzi za ortodoksję) minimalny krąg Żydów. Praktyki religijne w sferze obrzędowo-obyczajowej jeśli w ogóle są praktykowane to na prawach folkloru. W naszych realiach frekwencja na nabożeństwach żydowskiego kalendarza religijnego jest na tyle znikoma, że bóżnice są salkami w odzyskanych na cele religijne centrach przechowania wspólnoty spraw doczesnych, wymiany hotelowo-biznesowej, Żydzi chowani są, z symbolicznymi wyjątkami, albo w obrządku religii do której konwertowali ich przodkowie, albo w praktyce bezwyznaniowej, cmentarze żydowskie są martwe w pełnym znaczeniu tego słowa. W Polsce przynajmniej nazwiska oparte na jidysz masowo pozmieniano wiele lat po kapitulacji III Rzeszy. Z ubioru konfesyjnego praktykowane są ewentualnie niewidoczne niemal jarmułki, a i to przez kilka minut obchodu przy miejscu pamięci w języku dla nikogo nie zrozumiałym.
Zatem pozostaje dla utrzymania światowej legitymacji Żydów jako całości moja synteza deklaracji. Nie pozostanie, jest zbyt oczywista. Żydzi są do głębi realistyczni i wiedzą, w przeciwieństwie do 'zaślepionych pychą' Arabów, Ruskich, Amerykańców i oczywiście Polaków, że przedstawienie swojego (znanego i tak wszystkim sukcesu nic nowego nie da). Wiekuisty immunitet, legitymację do każdego pójścia poza prawo, jednostronnego wyznaczania standardów, bycia, za Kochanowskim 'pełno nas, a jakoby nikogo nie było', może dać tylko stygmat nieporównywalnej z niczym krzywdy; jaką w każdym swym aspekcie było ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, zwane skrótem (nie w pełni prawidłowym historiograficznie) holokaust. Odtąd każde sformułowanie: 'pan X, który został ministrem jest Żydem', zamiast tłumaczyć: 'skoro jest Żydem, to pewnie jest wysokowykwalifikowany', należy tłumaczyć: 'skoro zauważyłeś, że jest Żydem, to ci to przeszkadza, zatem jesteś antysemitą, zatem jesteś współwinny holokaustu, jak cały twój naród, a twoje państwo ma wypłacić odszkodowanie'. Co prawda podtrzymywanie żywotności wspólnoty wyłącznie na rzezi ojców, woalując aktywność żywych wydaje się moralnie niegodziwe, ale o 'półprzewodnikowości' etyki żydowskiej wspominałem już uprzednio (o niewolnictwie).
Rozprowadzenie odpowiedzialności za holokaust z Niemców i Ich państwa jest niejako konieczne, bo jednak ze współczesnymi Niemcami jest duże pole globalnego współdziałania, Litwa, Ukraina, a Rosja to już w ogóle i tak się tym nie przejmą. Polska jest idealna. Ma obsesję wejścia do Europy, choć tworzyła Ją politycznie kiedy w Hiszpanii np. kwitł kalifat Kordoby, będący prawzorem polityki uchodźczej, liberalną Skandynawią kierowali nieco anachroniczni wikingowie, a rdzeń kontynentu, szczególnie łaknęło laicyzacji jak nigdy potem. Polska, jak słyszy słowo antysemityzm odda ostatnią kamienicę, Polska wreszcie rzymskie prawo spadkowe gotowa jest zawiesić, pomna na łupy z bellum iudaicum.
Najważniejszy problem jednak tkwi tu. We wszystkich językach razem wziętych, na temat styczniowej nowelizacji ustawy o IPN, nie wylano tyle pomst i pomówień, co w języku polskim. Nie chodzi tu o tzw. 'polskojęzyczność' mediów- jeśli chodzi o media mające określony potencjał rynkowy, to w dobie spółek i grup kapitałowych, innych  nie będzie. Chodzi o zaplecze intelektualne tych mediów. W liczącej się publicystyce nie spotkałem choć jednego spójnego, bezemocjonalnego wyłożenia jednego (!) przepisu ustawy materialno-karnej. Dziś dziennik, jakoby elit intelektualnych, jawnie bredzi, że nowa norma karna, 'budzi obawy dla wolności słowa i badań naukowych'. Ojciec Premiera tłumaczy się setny raz w radio z trafnej, choć jak pisałem, zbyt konkludentnej wypowiedzi syna w Muenchen. Opowieści o 'fatalności', 'beznadziejności', 'absurdalności' nowelizacji padają po polsku. Kasandryzmy o wykluczeniu, zerwaniu stosunków, niemalże usunięciu z NATO, powiązaniu art. 55a z KRS, degradacją Jaruzelskiego, nagrodą dla Premier Szydło, zamachem w Smoleńsku itd. zapełniają portale, tytuły prasowe i programy wszystkich stacji nie w tonie wyjaśnienia wątpliwości i solidarności w obronie dobrego Imienia Polaków i Państwa, a dzikiej (dosłownie) satysfakcji z każdego wydumanego nawet gestu niechęci wobec Polski. Dziennik od fetowania aborcji i Kijowskiego na pierwszej stronie daje zdjęcia polskiego Prezydenta i Premiera z tytułem "tym panom dziękujemy" co do fałszywej tezy o blokadzie dostępu polskich władz do amerykańskich w sprawach sojuszniczych. Ci 30. letni strażnicy demokracji za te kilka srebrników wolą przed całym światem postponować polską władzę.
Gdy w kwietniu 2011 r. Angora (której się sama dzisiejsza jeszcze nie przyśniła) zadrwiła na okładce na skali ironii Kabaretu Starszych Panów z żydowskich roszczeń o mienie warszawskie, natychmiast przeprosinom nie było końca, rytualnie niczym ubój Ambasada Izraela zagroziła procesem, WJC zerwaniem wszystkiego co nie zerwane itp. Może dziś ta sama Redakcja powie coś skruszonego w związku z nazywaniem Ministra Jakiego, w związku z ustawą, 'gówniarzem' (przez M. Ogórka, który w takim razie wiekowo coś równie bezpośredniego do siebie odniesie)?
Jeden wniosek: brak jest Ambasady Polski w Polsce.
Pozdrawiam, Łódź Bałuty, 7. marca 2018 r. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz