wtorek, 13 lutego 2018

Żyłem z wami, płakałem z wami (za Wieszczem Słowackim)

Witam,
Dziś tzw. ostatki, jak czego i jak dla kogo, jak wszystko zresztą. Jutro środa wstępna. Jak każda w zimowo/wiosennym przedziale dni trzydziestu wypada w ten sam dzień kalendarzowy ca trzykrotnie w stuleciu. Jutro jednak zdaje się nietypowo, po raz pierwszy od kiedy pomiędzy żelazną kurtyną, a linią Curzon'a pojawiły się obyczaje walentynkowe Popielec wypada 14. lutego. Niby nic szczególnego, wielokrotnie święto stałe pokrywa się z obchodem ruchomym. Tu jednak kontrast podobno jest diametralny, nie dość, że 'święto stałe', skrajnie ucywilizowane wspomnienie Św. Walentego z Terni, czyli walentynki (per analogiam do Św. Mikołaja z Miry i mikołajkami) pokrywa się z ferią szczególną Środą Popielcową inaugurującą Wielki Post, to jakoby nie do pogodzenia jest radość pierwszego z ponurością drugiego. Publicystyka i świat reklamy podzieliły się na trzy obozy. W pierwszym nie ma 'problemu', walentynki na różowo, imprezowo, serduszkowo-kwiatkowo, i już. Dla drugich nie do pogodzenia, głowa w piasek (raczej w popiół), walentynkami niech gorszą świat gówniarze i celebryci. Trzeci rozbierają zeszłoroczne palmy (jeśli jeszcze ktoś pamięta do czego w ten dzień służą) na czworo i starają się znaleźć klucz do pogodzenia, by w końcu stwierdzić sprzeczność jawną, podobnie jak obchodzić osiemnastkę w Wielki Piątek.
Dla mnie istnieje jednak rozwiązanie bardzo prostą implikacją. Walentynki jakoby są sekularnym świętem, czyli jednak 'święt-em' miłości to trzeba spytać wprost. Miłości (z kapitalika), czy zauroczenia płcią przeciwną (ostatnio już nawet także 'przedziwną')? Dniem podkreślającym związek pary osób, które podjęły się budować wspólną przyszłość, czy corocznymi godami wolno dobranych samic i samców, jak to u ssaków bywa? Jeżeli tym pierwszym, co byłoby świetną koncepcją (w przeciwieństwie do tego drugiego, gdzie przed kwiatki nawet wysunie się antykoncepcja), to przypadnięcie tegoż dnia (po raz pierwszy) w Popielec jest niesłychanym znakiem. Cóż to jest bowiem miłość międzyludzka, dobrana w wybranej parze, także erotycznie intelligitur per se? Trwałość, "żyłem z wami" jak pisze Poeta w Testamencie swym, a trwałość przypada na przeróżne momenty: zachwytu, radości, sukcesu, odcinania kuponów, żalu, bezsilności, ale także i to immanentnie postu. Wystarczy spojrzeć ile najtrwalszych związków przeżyło całkiem dosłowne posty wieloletnie, wojny, katastrofy klimatyczne, gospodarcze, nieuleczalne choroby, rozdzielenia przez politykę, ekonomię, także zdradę, pieniądze. Post wspólny jest dowodem, że miłość jest doprawdy wspólna, a nie zakochaniem w sobie potwierdzanym przez umizgi 'kontrahenta'. Kwiatki i serduszka (w sumie całkowicie wstrzemięźliwe) nie przeszkadzają postowi, będącemu surowym spojrzeniem we wspólną przeszłość i przyszłość, znów za Juliuszem Słowackim, także "płakałem z wami". 
Walentynki w Popielec to żadna sprzeczność, przeciwnie chwila doświadczenia pytania "co umiemy razem przetrwać", nie smutku z utraty okazji do imprezy, takich było i jest wiele. Post zaprasza do wyjścia oblubieńca ze swej komnaty, a oblubienicy ze swego pokoju, choćby były w najatrakyjniejszym apartamentowcu, jak zaprasza czytany jutro prorok Joel, czy chcemy być jednak 'sami ze wszystkimi' jak przestrzega Aleksander Gelman. W życiu Miłości nie ma dni smutnych, są dni różnie przeżywane, tak jak nie jest smutny dzień zaduszny gdy ludzie prawdziwie zakochani odwiedzają razem groby swych najbliższych, zastanawiając się co będzie potem, gdyż za C. F. Delavigne' em "kto przeżyje wolnym będzie, a kto umiera wolnym już". W postne walentynki zastanawiamy się razem, co jest dzisiaj i w niedługiej przyszłości.
Pozdrawiam, Łódź Bałuty, 13. lutego 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz