czwartek, 30 sierpnia 2018

Trafny wybór-marzenie ściętej głowy

Witam,
Wczorajsze wspomnienie Ścięcia Św. Jana Chrzciciela przypomina jedno z najbardziej sensacyjnych i, w zasadzie pod względem strategii autentycznych i współcześnie, wydarzeń w Ewangelii.
Uwikłany w kazirodzko-szwagierskie 'małżeństwo', bogaty i bezwolny Herod Antypas uwięził Jana Chrzciciela, gdyż wszem i wobec wypominał fakt ten, oczywisty jak tożsamość Bolka, publicznie. Jako człowiek ogólnie życzliwy, ceniący dobre układy i dobrą zabawę, przymknął Go, ale daleki był od eliminacji. Reszta jest w zasadzie powszechnie znana, widowiskowa, aż przeniesiona do literatury i na scenę operową. Libacja z milionerami, silna osobowościowo tetrarchini, taniec Salome, której się ubzdurało bycie królewną, obłąkańcza przysięga Heroda, ścięcie Jana (nie dla zabawy, a intrygi Herodiady- jedynej perwersyjnie przytomnej na 'garden party') i finał z głową na misie, którą jak twierdzą złośliwi, na średniowiecznych obrazach św. Jan całował z czcią. Finał to też nie całkiem, gdyż jak u Breugla, wydarzenie w sumie wstrząsające, nie przerwało na przykład serwowania deserów.
Drastycznie spektakularna uczta zasłania pewien ważny wątek opisany przez Ewangelistę. Otóż kiedy Antypas był trzeźwy i nie uwikłany w imprezowe komplikacje, zaglądał do więzienia, gdyż chętnie słuchał Jana, pomimo że odczuwał duży niepokój ilekroć Go posłyszał.
Kiedy więc bardziej był sobą? Czy gdy w towarzyskim upojeniu, wobec ówczesnego go-go, rozrzucał obietnice, do nieodwracalnej egzekucji włącznie, czy gdy w ciszy i z pewnym zawstydzeniem wolał odczuć niepokój i to duży, ale posłuchać prawdy z ust swego więźnia? Sobą był pewnie zawsze i to właśnie nie tylko jego, ale większość z nas charakteryzuje. Będąc w ciągłym niepokoju- czy euforycznym, czy depresyjnym, słuchał i my słuchamy chętnie głosów stanowczych, gorzej jednak, że z dwojga stanowczości, gdy można wybrać błędną- tę wybieramy. Z banalnej przyczyny, że decydujących wyborów stale chcemy dokonywać w euforii. A, być może, lepiej przetrzymać niepokój i takiego wyboru dokonać właśnie w niecodziennym dla siebie odosobnieniu, z kimś może nawet uwięzionym, ale wolnym, choćby przez to, że jak św. Jan, poza głową nie ma nic do stracenia.
Salome nie była zła, głupia jakich wiele. Antypas nie był zły, był jak my, pragnący prawdy, lecz z przyjemnością oglądania horroru-przez filtr kraty czy ekranu, odważny w otoczeniu uzbrojonych milionerów, ale uzależniony od układów do tego stopnia, że cudze głowy nieraz muszą spaść. Jan był mądry i przewidujący do tego stopnia, że w więziennej piwnicy był wolniejszy niż król na ówczesnym clubbing, ale niestety- wcześniej wystarczyła Mu szarańcza i miód leśny, odwaga na, nie moją przynajmniej, miarę. Herodiada też była mądra i przewidująca, bo gdyby zło było puste jak Salome, nikomu by nie groziło.
I jeszcze jedno odniesienie. Herod, pijany, szarmancki, lecz wrażliwy, posłuchał trzeźwej, chłodnej i wyrafinowanej 'żony'. Rok później trzeźwy, chłodny i precyzyjny Piłat nie posłuchał nieco zdezorientowanej i wrażliwej żony. Obaj w efekcie skazali na śmierć Niewinnych. Być może wspólnym kluczem nie jest sama postawa własna, a nasze odniesienie do doradztwa, do rozumienia autorytetu i odpowiedzialności nie tylko za danie rozkazu, ale też posłuchu. Być może zbyt wiele wiadomo o uczcie Heroda, a mało o jego więziennych posłuchaniach z dużym niepokojem; zbyt wiele o Herodiadzie, a niemal nic, nawet pewnego imienia, o żonie Piłata, która doradzała nieśmiało, lecz wstrząsająco: nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, gdyż we śnie wiele się wycierpiałam z Jego powodu.
Spokojnej nocy,
Łódź Bałuty, 30. sierpnia 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz