piątek, 2 listopada 2018

Kamień młyński, tylko gdzie te młyny?

Witam, 
Oktawa Uroczystości Wszystkich Świętych wiąże się  z przybliżonym oglądem chwili w życiu, która staje się przepustką do poszerzenia grona Aniołków (albo niestety tychże, tylko w przeciwnej wersji). Śmierć jest bowiem chwilą w życiu, jak bardzo rzeczowo mówi piękna (literacko, ale i filozoficznie) prefacja 86., które zmienia się, ale się nie kończy. Prawda o nieśmiertelności, zwłaszcza w tych dniach, staje się ogromnym problemem komplikacyjnym dla środowisk nowoczesnych. Przecież w żadne tam Nieba, piekła czy inne Sądy Boże (zwłaszcza, że niezwiązane ordonansami z Luksemburga) nikt w demokratycznych mediach wierzył nie będzie, ale z drugiej strony trzeba coś zrobić z tą właśnie drugą stroną. Odnosząc się do tytułu dzieła Św. Jana Pawła II, da się ludzi odrzeć z tożsamości, ale trudniej z pamięci. Więc wzorem pamiętania o Bliskich, pamiętają też o osobach publicznych, zwłaszcza medialnych, znanych z ekranów, głośników, mediów elektronicznych, czasem jeszcze papierowych. Cóż im mówić? Że ich idole, wzory piękna, kreacji poglądowej, słowotwórcy, są na tamtym świecie- czyli jakim? Że tam gdzie już tylko wola Boże się dzieje- nawet prababcie tego na głos, przy realnych zmysłach, po wyjściu z kruchty nie powiedzą. Że umarli, bo ludzie umierają- niby tak, ale ludzie to ludzie, a oni, to oni.
Powstała więc 'nieśmiertelność alternatywna'. Przez kolejne dni media z aluzyjnie przeniesionymi miazmatami religijnymi (czarne cienie, znicze, quasi-liturgiczne brzmienia) opowiadają kto 'odszedł', kogo 'nie ma między nami', kto 'już nam nie zaśpiewa' i różne tego typu eufemizmy, by nie powiedzieć wprost kto umarł, jakby było to coś złego, a przynajmniej wstydliwego. Nie ma co ukrywać, że nowoczeny dyskurs konfesyjny, różni się na ogół tym, że nowocześnie się 'odchodzi...', a po katolicku 'odchodzi do Domu Ojca', 'do wieczności'. Jak widać już tylko Abraham i prorocy zasługują by wspomnieć o Nich po prostu 'pomarli', a po za tym było to 2000 lat temu (tylko ciszej, że tak powiedzieli Żydzi, bo zaraz wszystkie media podchwycą).
Szczególną i naprawdę godną ogromnego współczucia jest bezsilność wobec śmierci tych, którzy do końca publicznie demonstrowali niewiarę. Niepojętym skandalem jednak jest publiczne okradanie Ich z prawa do Boga w tej dosłownie ostatniej chwili, robienie sobie przez żyjących jeszcze bluźnierców propagandy dramatem dylematu Ich śmierci. 28. lipca umarła Olga Jackowska, znana jako artysta muzyki, poezji, wokalistyki Kora. Nie moja poetyka, nie mój styl podejścia do rzeczywistości, ale na pewno Osoba, której tożsamość istniała we współczesnej kulturze. Deklarowała pewne formy realizmu magicznego, z pewnością nie potwierdzała żadnej sprecyzowanej religijności, ale nie przypominam sobie jakichś jednoznacznych propagand ateistycznych. Dywagowano ponoć, czy przed, nie nagłą wszakże, śmiercią powierzyła się Bogu sakramentalnie i nie wykluczono. Niewątpliwie była to sprawa między Bogiem a Nią, lecz dla faktycznego vox diaboli nawet takie dywagacje były już skandaliczne. Tu dobitnie pokazał się humanizm, szacunek dla Człowieka, gotowość na wolność wyboru ludzi nowoczesnych. Dla takiej Środy, której choćby etyka była znana, to praktykuje tę per eliminationem, obowiązkiem stało się rozgłaszanie swych bluźnierczych domysłów jako wersji obowiązującej. Nigdy nie wzięłaby ostatnich namaszczeń, nigdy nie pozwoliłaby na obecność przypadkowych księży wokół siebie, powiedziała ta faktyczna, a nie nominalna satanistka w stanowiącym trybie przypuszczającym. 
Choćby ci, gorszycielko się nie podobali 'przypadkowi księża', co ci do obecności przy Kimś umierającym nieprzypadkowego Boga? Czy to, że nie rozumiesz, mimo naukowych tytułów, czym jest extrema unctio ma zabraniać tego umierającym? Nie, Środa jak każdy kto diabłu głosu użycza, jest na to za cwana. Chce by nikt z jej słuchających nie chciał przy sobie, przy swoich bliskich, księży, ostatniego namaszczenia, czyli Boga po prostu,  choćby dlatego, że niepozwoliłaby na to Kora, zdaniem pani profesor choćby.
Nie Kora tu przynajmniej winna, nie Jej niezbyt w większości pewnie zorientowani, fani, a ta konkretna Środa i ci, o których sam Zbawiciel uczy: Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze.
Dlatego, nie igrać ze śmiercią!
Łódź Bałuty, 2. listopada 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz