czwartek, 11 października 2018

Hasło uniwersalne

Witam,
Od podwórka do Komitetu Noblowskiego i od pyskówek do debat fundamentalnych karierę robią hasła uniwersalne. Tak wnikłe w dyskurs, że jako hasła, poza respektem nie niosą już dla kolejnych pokoleń żadnej konkretnej treści, a przy tym są właśnie uniwersalne, czyli równie operatywne dla wszystkich wypowiadających się. Wiele z takich często wypominam, ze złudną nadzieją, że ograniczenie tych stosowania do przedłożenia na temat, w znaczeniu partykularnym przywróci wartość, a podniesie sens przekazu. Nie o to jednak zapewne szczególnie chodzi, gdyż cudownie jest obracać demokracją, tolerancją, dobrobytem, sprawiedliwością, Europą, anty-... i ...-fobią etc.
Dzisiejsza rocznica przypomina jeszcze jedno hasło uniwersalne, nieco może zakurzone, gdyż mało kto pamięta od czego się wywodzi, ale tym bardziej już hasło i tym bardziej uniwersalne. Chodzi o sobór. 56 lat temu bowiem Ojciec Św. Jan XXIII otworzył Drugi Sobór Watykański, który trwał w sesjach trzy lata. Był to pierwszy i jedyny cykl zjazdów i składania materiałów do zbiorowej wypowiedzi Kościoła, biskupów całego, w założeniu, świata, po światowej wojnie. Jedyny po sformalizowaniu podziału świata na domenę amerykańską i sowiecką, po ustatuowaniu tzw. trzeciego świata w miejsce ziem kolonialnych i misyjnych, po kapitalistycznej redefnicji neoimperiów islamskich, a co pewnie najważniejsze dla Kościoła, w którym Sobory się odbywały: jedyny od formalnego usankcjonowania ateizmu i indyferentyzmu jako konstytucyjnej tożsamości publicznej części świata.
Nie podkreśla się jednak zbyt często, że był to jedyny zjazd biskupów dosłownie całego świata (oczywiście w realnych proporcjach), jedyny z użyciem lotnictwa cywilnego, po upowszechnieniu łączności telefonicznej i względnie nowoczesnych technologii, ostatni przed komputeryzacją i technologią internet. Ta właśnie obserwacja stawia znak zapytania- czy nie był to ostatni sesyjny Sobór w dziejach? Wszakże dziś sobór, o tych samych zadaniach co Watykański II, czyli debaty i formułowania myśli Kościoła w realiach zadawanych przez współczesność niesubordynowaną eklezjalnie, trwa cały czas. Papież, żeby zobaczyć biskupów z Australii (i vice versa) wystarczy jeżeli posłuży się technologiami a la skype, a wymiana schematów w konkretnych sprawach od Pretorii do Vancouver odbywa się na miarę prędkości myśli, a nie wyrobienia paszportów i zapewnienia noclegów dla trzech tysięcy starszych ludzi z całego świata. Prędzej zadałbym pytanie czy formuła konklawe zjazdowego jest nienaruszalna, niż czy odbędą się kolejne Sobory w Ich tradycyjnym rozumieniu.
Ten sprzed pół wieku jednak się odbył. Jego dorobek jest równie przeceniany, co niedoceniany, równie budzi euforię, jak zgorszenie. Przede wszystkim jednak, mimo kilometrów rozważań, we względnie powszechnym odbiorze, pozostaje absolutnie nieznany. Jeżeli jeszcze komuś młodemu hasło sobór mówi coś poza byciem hasłem, to wydaje się ograniczać do odprawiania 'przodem do ludzi', pominięcia łaciny w codzienności kościelnej i zrównania katolicyzmu z innymi 'wyznaniami'. Czyli mówiąc wprost, aspektów w ogóle z dokumentów soborowych nie wynikających. Jest to idealnie to samo, co hasło 'demokratyzacji' w polityce, z demokracją nie mającej wiele wspólnego. Dziś nikt nie zauważa, że Vaticanum II nie zmodyfikowało, ani nie rozszerzyło w żadnej mierze nauczania Kościoła co wiary i moralności, nie zmieniło odwiecznej Liturgii Kościoła bardziej niż ulegała zmianom przez dwa tysiąclecia, samo w sobie nie zmieniło istoty tożsamości Kościoła i bycia poza Kościołem.
Nie ma Kościoła 'przedsoborowego' i 'posoborowego', gdyż co wynika z samej obserwacji Sobór odbył się w Kościele, zebrał, przeanalizował, zsyntetyzował myśli ludzi Kościoła sobie współczesnych, które formułowali, na podstawie swej wiedzy i doświadczenia w czasach wiele lat przed Soborem, a przemyśliwane są wciąż przez ludzi, którzy w większości w czasie obrad sesyjnych nie byli jeszcze nawet narażeni na limbus puerorum. To co obserwują reakcyjni krytycy Soboru- rozprężenie rytów, labilność doktrynalna, imperfektywność prawna, kompromis wobec postaw sekularnych, bezsilność wobec publicznego ateizmu, czy to co krytycy progresyjni- oddalenie Autorytetu Kościoła od codzienności społeczeństw, nieugiętość wobec zawsze istniejących, a pomijanych w oglądzie zjawisk różnorakości postaw seksualnych i partnerskich, elitaryzm duchowieństwa, nimb tajemniczości wokół dóbr doczesnych instytucji kościelnych, nie są żadnymi skutkami, czy winami Soboru. Są to zwykłe transparencje zawsze istniejących problemów rzeczywistości Kościoła wojującego, w równoległym Soborowi czasie rewolucji technologicznej szybciej, łatwiej i prężniej wychodzące na jaw, także w codzienności religijnej.
Sobór w Konstytucjach, Dekretach i Deklaracjach sformułował szereg myśli, interpretacji i wskazań co do sytuacji społeczno-eklezjalnej, na dziś pewnie już nieco archaicznych, nie zmienił jednak przede wszystkim Słowa Bożego, gdyż nikt Go zmienić nie może, nie zmienił Magisterium, gdyż wyraźnie nie miał takiej woli, nie zmienił Prawa Kościoła, gdyż nie czuł się do tego powołany. Był, czego pewnie nie zauważamy, ostatnim przedinternetowym powszechnym forum Kościoła- i to pewnie Jego najdonioślejsze osiągnięcie.
W dzisiejszą rocznicę wspomina się, wyjątkowo nie w rocznicę ziemskiej śmierci, protagonistę Soboru Papieża Jana XXIII, który beatyfikowany został tego samego dnia 3. września 2000 r. z Papieżem Bł. Piusem IX, autorem Syllabus errorum, głową ostatniego Soboru dogmatycznego Watykańskiego I. Nie tylko w tym symbolu przenika do myśli heretyczność koncepcji Kościoła przed- i po-. Także w trwałości bardzo ważnego przepisu:
kan. 1372: Kto od aktu Biskupa Rzymskiego odwołuje się do soboru powszechnego powinien być ukarany... (Kodeks z 1983 r., por. can. 2232, Kodeks 1917). Nie chodzi tu tylko o iluzoryczną próbę zwoływania soboru dla podważania orzeczenia papieskiego, ale o ocenę takowego przez pryzmat (i prymat) tekstów soborowych.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 11. października 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz