wtorek, 16 października 2018

Post quadragesimos annos

Witam,
Fakt, że 40 lat temu Metropolita Krakowski Karol kardynał Wojtyła został wybrany na Biskupa Rzymskiego, jako Jan Paweł II przez 26, 5 roku był Piotrem Swych czasów i czczony jest i będzie jako Święty, jest oczywisty powszechnie. Z tej dziejowej i ponadczasowej rzeczywistości ludzie, instytucje i społeczeństwa wysnuwają, każdy na swój sposób, miliony konotacji, czyniąc Św. Jana Pawła II po części swą własnością, w czym nie ma nic zdrożnego, rozszerza bowiem przesłanie Jego biskupiego motto Totus Tuus, odnoszącego się wprost do Matki Bożej, która wszakże od początku do dziś i na wieczność jest właśnie Człowiekiem. Fakt, że ten konkretny przełom miał miejsce w życiu Świętego 16. października 1978 r. jest wydarzeniem w dacie i niczym szczególnie więcej, papiestwo Biskupa Krakowskiego ma takie samo znaczenie dziejowe wczoraj, za miesiąc, czy w innych dniach 'nieokrągłych', ale jubileusze porządkują ośrodki pamięciowe, co znający ludzką neurologię Stwórca podkreśla już od czasów Wyjścia.
Na pewno nie zamierzam powielać, kontestować, ani ingerować w refleksje, wspomnienia czy podsumowania bardziej do tego powołanych, jedynie zwrócić uwagę na pewne szczegóły, które myślę warto brać pod uwagę w rozwadze świętości tego Człowieka współczesnego. Czy został święty? Nie, święty był całe życie, jak miliardy innych ludzi dziejów, lecz w sposób tak spektakularny, że o powszechne, imienne i bezterminowe wspominanie nie tylko Jego, ale Jego Świętości dopomniano się niezwłocznie po przejściu do wieczności. Czy święty został za coś-cuda, zasługi, postawę, męczeństwo? Też nie. To Jego, jako Świętego, ludzkość swoich i przyszłych czasów, otrzymała po coś. Męczeństwo pogranicza przedwczesnej śmierci po postrzale terrorysty, wieloletnich zespołów chorobowych, ale także męczeństwo bezsilności doraźnej, bycia najpotężniejszym Człowiekiem doczesności, którego przesłanie (będące przesłaniem Boskim dla współczesności) miało minimalne przełożenie na codzienność ludzkości. Nie można ulegać iluzji, że Papież z Polski zmienił cały świat. Owszem, jako jeden z mężów stanu, uczestniczył w dziejowym przełomie końca zimnej wojny, ale przełom ten miał głównie inspiracje ekonomiczne i konsumpcyjne. Upadkowi komunizmu i 'jesieni ludów' przydał się Papież, Kościół już jako 'dobrodziejstwo inwentarza', ale czy Chrystus i Dekalog? Tylko o tyle, o ile są na wzór i podobieństwo nowoczesności. Nie można ulegać iluzji, że ca 130 krajów odwiedzonych, kosmiczne odległości przeleciane, setki milionów na stadionach, słuchających (bardziej słyszących) homilie to Kościół Apostolski, te same kraje, miliardy to też korupcja, mafia, terroryzm, dehumanizacja partnerstwa, rodzicielstwa i seksualności, przemoc fizyczna, psychologiczna i ekonomiczna, puste świątynie, degeneracja nauk spekulatywnych, a przede wszystkim redukcja tożsamości człowieka do czasu jego postrzegalnej tożsamości. Męczeństwo to nie to samo co cierpienie, męczeństwo za wiarę znamionujące świętość, to nie to samo co każde cierpienie z przesłaniem i czytelną alienacją od konkurencji interesu. Męczeństwo za wiarę to dostrzeganie Sensu w bezsensie, to to o czym mówi Św. Jan Chrzciciel, jestem głos wołającego na pustyni. Tej Świętości potrzebował świat i my, względni rówieśnicy tego Pontyfikatu najbardziej, że można dawać świadectwo trwałości, pewności, wierności przekazowi, którego niemal nikt zdaje się nie słuchać, nie zamierza praktykować, że w milionach chcących 'zobaczyć Papieża' widzi się pustkę dziś, ale być może pełne Niebo, za tyle lat, o których liczbie wie tylko Ojciec? Św. Jan Paweł II nie został kanonizowany jako męczennik, tylko wyznawca, pewnie dlatego, że Męczennikiem był całe życie i stało się to męczeństwo treścią wyznawstwa. 
Znów trzeba przypomnieć, że to ćwierćwiecze pontyfikatu to wyznanie wiary Kościoła, w Boga, w Człowieka (choć Obaj są obiektami wiedzy), ale też, co rzadziej zauważamy, wiary w Kościół. W Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą, ale tak się poszerzyły, że Kościół z coraz mniejszym dyskomfortem się w nich, coraz mniej zauważalnie, 'pomieszcza'. Św. Jan Paweł II był bardzo ścisłym analitykiem filozofii doczesności, bardzo przenikliwym artystą, bardzo zrównoważonym dyplomatą. Wyznawał wiarę w unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam tak silnie, że przekraczał Nią zawężenie postrzegalnej religijności codziennej do kilku mikroregionów świata, laicyzację życia akademickiego, dechrystianizację systemów międzynarodowych, demencję sakramentalną ludzkości. Pozostawił Testament Eklezjalny dla przyszłości narodów, o których po ludzku mógł nie wiedzieć (a może wiedział?). W Katechizmie Kościoła Katolickiego, Kodeksach (obu obrządków), Pastor Bonus, Universi Dominici Gregis, Fides et Ratio, Dominus Iesus, Redemptoris Custos, Slavorum Apostoli... Ten Testament mógł dopisywać potęgą misji ponadczasowej Ojciec Św. Benedykt XVI, tym Testamentem żyje pośród wyzwań współczesności współczesny Pontyfikat Papieża Franciszka.
Tajemnicą Stwórcy pozostaje, że Św. Jan Paweł II nie skorzystał nigdy z uprawnienia dogmatu o nieomylności definicji. Nie ogłosił, 'brakującego' moim zdaniem dogmatu o Miłosierdziu Bożym, którego cześć jest dziś najpowszechniejszym w świecie nabożeństwem Kościoła. Dał tym jednak przykład heroizmu w pokorze wobec wieczności Kościoła, iż Papiestwo liczy ponad dwa tysiące lat, a nie 26 i pół, że Piotrowie kolejnych czasów wypowiedzą i zdefiniują jeszcze bardzo wiele. My już wiemy, że przyszło żyć za Pontyfikatu Świętego, lecz Roma locuta (non Pontifex locutus) causa finita.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 16. października 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz