sobota, 6 października 2018

Przeciwieństwa się przyciągają

Witam, 
Przyciągają i to na tyle skutecznie, że omijając złoty środek. Histeryczny już w zauważalnej mierze integryzm przedstawicieli zawodów prawniczych (gdyż wcale nie tylko sędziów) i gadanina o środowisku kierująca już ich bardziej w kierunku resortu tegoż ochrony z obszaru zainteresowania dawno pozostawionej na boku (a w zasadzie właściwą stronę, czyli do Nieba) sprawiedliwości, ma swoje głębsze niż stricte polityczne ukorzenienie (w sumie też pojęcie 'środowiskowe'). Cała reforma sądownictwa nie wzięła się tylko i wyłącznie z uwiązania tego nerwu państwowości jako takiej w reinkarnacjach koterii postkomunistycznej klonowaniem via UD, UW do PO, ale z niewydolności, która położyła każdą arystokrację w dziejach, dziś właśnie (paradoks tylko nazewniczy) arystokrację demokracji. Niewydolność ta wywodzi się z degeneracji genetycznej, gdzie niestety klanowość rodowo-majątkowa opanowała już niemal wszystko co zaczyna się od hasła aplikacja, ponadto z lenistwa, które rozkwita tam gdzie nadzór i wybór sprawują ci, z którymi zbyt wiele nas łączy i postępującej niekompetencji. Społeczeństwo proste (zwane przez niedouczonych 'konstytutystów' suwerenem) nie miało już dość sądownictwa i jego kolorowych (przynajmniej żabotami) przybudówek dlatego, że jest post-komunistyczne, platformowe czy innopolityczne, tylko dlatego, że przestało wypełniać już elementarne funkcje poza fasadowymi. Klarowność i skuteczność wyroków karnych straciły jakiekolwiek niemal przełożenie na poczucie bezpieczeństwa, wyroki cywilne stały się bardzo dosłownie 'ewangeliczne': kto ma temu dodadzą, a kto nie ma-zabiorą nawet to co ma. Z tej degrengolady genetycznej wynikł rozwój określonej nędzy i ta nędza z kolei ponownie pogłębiła jakość wymiaru sprawiedliwości wcale nie tylko po środku sal, ale może nawet bardziej w adwokaturze czy paraadwokaturze, czyli radcostwie. Jest to nędza erudycyjna. Od kiedy nie wymaga się by z końcem kursu określonych wątków studiów prawniczych wystarczy by rzecz była znana, a nie trzeba znać się na rzeczy. Od kiedy praca naukowa w dyscyplinach prawniczych ogranicza się do wymiany cytatami, bo nowej myśli systematycznej po prostu prawie nie ma. Od kiedy prawodawstwo jest kosmetyką funeralną, bo nie ma komu doktrynalnie formułować aktów normatywnych. Od kiedy można zaliczać gałęzie prawa z wynikiem dostatecznym. Od wtedy nie można wymagać by  w Konstytucji istniała norma o jakości źródeł prawa. Jest sporo norm precyzujących stosunek między aktami, szczególnie krajowymi, a międzynarodowymi, ale nie ma konstytucyjnego nakazu zupełności, ścisłości i niesprzeczności. Od wtedy nie można wymagać by sprawność orzecznicza była realium, a nie szokującym zaskoczeniem (które o dziwo się zdarza i szokuje uczestników, że trzeba się przygotować do kolejnego posiedzenia na za tydzień, a do końcowego na za trzy tygodnie). Od wtedy nie można wymagać by uzasadnienie było odniesieniem fotografii życia w danej sprawie do obowiązującej regulacji, a nie zbiorem cytatów z innych uzasadnień, albo co już kabaretowe, nieświeżej literatury. 
Nędza nędzą, ale jednak środowiska trzymają się mocno, bo w rozleniwieniu i zaciszu rodzinnym, wysiłkiem intelektualnym coraz rzadziej zakłócanym powstała spora doza przepychu. I o ten przepych zaczęto dbać bardzo skutecznie. Pamiętam, że pierwsze sygnały ostrzegawcze co do figur ze środowiska odbierałem zawsze, gdy zamiast rozmowy, czy kłótni o wątkach prawniczych czy przełożeniu życia na orzecznictwo zaczęły się dyskusje o nartach, żaglach, biletach lotniczych, pubach i gdzie wypada być w sylwestra. Przykro mi, ale wolę adwokata otartego o komunę, który zechce uzasadniać celowość wyroku śmierci w aferze mięsnej, od współczesnego, który prosi o odroczenie rozprawy ze względu na długi weekend (i to jest niestety cytat).
Gadanina Iustitii, mec. Dubois, czy Prof. Rzeplińskiego o standardach europejskiej demokracji ma ze sprawiedliwością tyle wspólnego co ja z Mistrzostwami w hokeja. Nikt jednak nie powie wprost- dajcie spokój dzieciom kwiatom środowiska, które wolą katalogi all inclusiv od katowania myśli Makarewicza (nie daj Boże pomyli się z Macierewiczem).
Podobna sytuacja, w mniejszym, ale też zauważalnym wymiarze zaczyna dotyczyć księży, kiedy niedostatek wiedzy teologicznej przekłada się natychmiast na erudycję w sporcie, samochodach, inwestycjach, ale większości czynności kościelnych, w przeciwieństwie do sądowych odroczyć się nie da.
Jest jeszcze jedna różnica, zwłaszcza w tych dniach czytelna. Najgłębszy krytycyzm wobec środowisk prawniczych, mają ci którzy się w praktyce z nimi zetknęli, literalnie odwrotnie niż co do środowisk eklezjalnych.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 6. października 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz