czwartek, 20 września 2018

Gdybyście wiedzieli, co ja o was wiem, to byście słyszeć nie chcieli

Witam,
Współczesność ma pewne istotne umiłowanie przeszłości. Im bardziej prywatnej oczywiście, tym lepiej. Żeby konserwować powierzchnie biurowe nawet, należy składać cv od przedszkola, z obawą czy nie ma niewłaściwych etapów, ale żeby zostać ministrem nic nie trzeba, bo cv jest w IPN. Z krajowych rejestrów dobrze kojarzy się ewentualnie rejestr zabytków (martwych jednakże), albo sądowy (bo osób, ale nie-ludzkich), gdyż te bliskie człowiekowi, karny i długów, nie budzą jakichś szczególnych sentymentów. Najciekawsze bazy danych są jednakże w sąsiedztwie, jak lud powiada, czego nie wiedzą to dopowiedzą, taka demokratyczna konwersja danych. Stąd w zasadzie najlepiej nie robić nic, bo czego by się nie robiło dziś, to i tak oceniane będzie przez to co się zrobiło kiedy najstarsi ludzie nie pamiętają, a nawet jeśli nie jest to prawda to tym gorzej dla prawdy.
Problem jest jak widać dosyć stary, skoro wspominany w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Powszechnie znanym, ale pewnie z bardziej uniwersalnego przesłania. Jest to opowieść o przyjęciu u faryzeusza Szymona zwanego Trędowaty. Wspominałem już, że w tamtejszym Izraelu Szymonów, z przeproszeniem jak psów (może z tychże braku, gdyż jak mówi Stary Zakon nierządnice z psami zostaną za drzwiami). Przyszła tam również pani bardzo lekkich obyczajów (a przez to ciężkich doświadczeń), która dowiedziawszy się, że jest tam Jezus liczyła, że może zdziałać coś co ją uratuje, w części badań, raczej starszych utożsamiana bywa, raczej błędnie z Marią Magdaleną. Nie miała pomysłu jak błagać o ten ratunek, a cv wstydziła się przedstawiać,więc po prostu upadła przed Jezusem i jedynym co miała drogiego- olejkiem kosmetycznym natarła mu nogi i osuszyła włosami. Znana jest konkluzja, że Zbawiciel dał jej szansę i nadzieję nie z osądzenia argumentów, a z uznania, że 'bardzo umiłowała', więc wiara ją uzdrowiła.
Mniej podkreślany jest jednak wątek pamięciowo-społeczny mojego urzędniczego imiennika. Otóż widząc ten epizod na dostojnym przyjęciu, liczył, że nierządnica zostanie posłana won, bo jak pomyślał: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. Jako, że Jezus był więcej niż prorokiem, wiedział tym bardziej i tym bardziej uczynił to co uczynił, a nie to na co liczył Jego gospodarz. Do dziś faryzeusze liczą na to, że jeśli oni mają o kimś złe zdanie, to wystarczy je rozpowiedzieć, głównie opowiadając, lub zmyślając czyjąś przeszłość, a wszyscy inni będą mieli tak samo złe. Niestety na ogół im się to udaje. Zdarza się jednak, że trafi się w otoczeniu ktoś o predyspozycjach proroka i powie, podobnie jak w dzisiejszym fragmencie Jezus do urzędnika: zaraz, wiem o niej, tyle co i tobie, ale patrzę na teraz, ty przyjąłeś mnie godnie, ale chłodno, jak każdego, ja przyszedłem do ciebie, a nie ty do mnie, ta kobieta przyszła ze względu na mnie, całuje mnie, namaszcza i nie mówi jednego słowa, bo mi wierzy, a nie mnie przekonuje. Darowuję dług życiowy i tobie i jej, ale jej znacznie większy, bo teraz robi znaczniej, a nie kiedyś mniej zawiniła.
Daj Boże choć trochę więcej proroków i prorokiń pośród tej faryzejskiej codzienności.
Powodzenia, Łódź Bałuty 20. września 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz