sobota, 22 września 2018

Kryterium słuszności

Witam,
Im coś piękniej brzmi, tym pewniej że piękne nie jest. Sprawiedliwość jest piękna, ale im więcej przy niej obróbki słownej, tym częściej dostrzec można, że chodzi tu o podejrzane upiększanie. Samo pojęcie wymiar sprawiedliwości, budzi nie-piękne skojarzenia. Co to za sprawiedliwość skoro może być wielowymiarowa, czy też odmierzana; jest lub jej nie ma, ale kompromis społeczny ma swoje wymagania, szczególnie takie, że ludowe 'sprawiedliwości stało się zadość' sygnalizuje na ogół zajście najpoważniejszych niegodziwości. Właśnie społeczny, zgodnie z Konstytucją RP jest, żeby właśnie brzmiało najpiękniej demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym sprawiedliwości społecznej. Pomijając dwa pierwsze pustosłowia, sprawiedliwość owszem można i należy urzeczywistniać, ale dlaczego społeczną? Jak wspominałem, przymiotnik zawsze dywersyfikuje, czyli oprócz sprawiedliwości społecznej istnieją jakieś inne, niekonstytucyjne. Sprawiedliwość dziejowa np., nikt nie wie kto ocenia tej zajście, skoro każde dzieje, się akurat uważają za skrajnie niesprawiedliwe, nie to co kiedyś. Z drugiej strony jeżeli nie mamy już słów na najcięższe bandytyzmy w wymiarze globalnym, na ogół słyszymy o akcie sprawiedliwości dziejowej. Jak bliżej się przyjrzeć, co to w ogóle za Sprawiedliwość, która potrzebuje Ministerstwa, tak jak zresztą Zdrowie, Kultura. Ministerstwa nie aspirują do bycia pięknymi, natomiast do pięknego brzmienia jak najbardziej.
Nie ma w tym nic szczególnie szokującego, gdyż w praktyce ziemskiej sprawiedliwość prawdziwa występować nie może. Jak bowiem jeden człowiek ma orzekać cokolwiek sprawiedliwie o drugim, skoro sam jest i powinien być oceniany, może co najwyżej posługiwać się miarą sprawiedliwości, ale tę miarę z kolei skoro nawet Stwórca nadał, to mierniki konstruują znów inni ludzie. Nie sposób więc nie dojść do wspominanej już za Ks. Prof. Szumacherem konkluzji, że 'Sprawiedliwość będzie w Niebie'.
Z Miłością jest podobnie. Jest piękna, ale w praktyce dostrzegalnej znów bezprzymiotnikowo (czyli jedynie prawdziwie) wydaje się powszechnie zbyt uboga (in. zbyt prosta). Co to za Miłość i już? Musi być, jak widać, własna, rodzinna, inna, bezinteresowna,  płatna, francuska, beznadziejna... Nic dziwnego, że filmy, wiersze czy piosenki 'o miłości' na ogół są smutne. 
Pozostaje dość banalne spostrzeżenie: kierowanie się sprawiedliwością uchodzi za ekspozycję bezduszności, kierowanie  się miłością za wyraz bezsilności. Owszem przy małych literach tak jest, bo człowiek nie może, z racji swej niedoskonałości, posługiwać się czystą Sprawiedliwością, ani czystą Miłością, gdyż nie jest Ich źródłem. Sprawa jednak beznadziejna nie jest. Nie po to człowiek ma rozum i wrodzoną interesowność by nie umieć dobrać w swych wyborach proporcji ze Sprawiedliwości i Miłości, tak by jego aktywność była przynajmniej na tyle do zniesienia, jak chciałby móc sam znosić. I to jest kierowanie się i oczekiwanie słuszności.
Jeżeli ktoś stwierdza, lub o kimś się mówi, że postąpił sprawiedliwie, to na ogół dlatego, że było w tym coś z Miłości; jeżeli postąpił 'z miłością' to dlatego, że z dozą Sprawiedliwości. Czyli po prostu słusznie. Bez obaw można podchodzić tylko do Sprawiedliwości Opatrzności, a bez podejrzeń tylko do Miłości Boskiej. U ludzi sama słuszność, to już niemal szczyt marzeń. Niemal, bo zdarza się, na ogół raz w życiu, spotkać Człowieka, którego ocen sprawiedliwych się nie obawiamy, a gestów miłosnych nie bierzemy za preteksty.
Dlatego jutro o gotowości do największego Dzieła ludzkiego nie usłyszy się, że Miłością i Sprawiedliwością Je czynimy, lecz po ludzku, złożenie: dignum et iustum est, aequum et salutare- 'godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne'.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 22. września 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz