Witam,
Nie ma bowiem nic
ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było
poznane i na jaw nie wyszło. Już Ewangelia
wskazuje absurd ludzkich zabiegów o ‘monitoring’ prawdy. Manipulacja danymi o
faktach w postaci pozoru tych nieistnienia, a wręcz surogacji fikcją, zwaną
dziś chętnie ‘rzeczywistość alternatywna’, jest ogromną pokusą, nie można
udawać, że wątpliwą co do powodzenia i korzyści.
Milczenie, jako powściągliwość, zaprzeczenie wielomówstwu, uznawane
jest generalnie za cnotę. W dialektyce potocznej znamy frazy ‘mowa jest
srebrem, a milczenie złotem’, ‘milczeć i robić!’. Właśnie jednak, chodzi o
milczenie powstrzymujące, dające początek wyciszeniu bezładnego hałasu.
Niestety istnieje milczenie, które zagłusza prawdę podobnie
jak hałas, co więcej prowokacyjnie zaprasza proste kłamstwo. W języku
literackim nosi nazwę przemilczenie, lub ostrzej zamilczenie. W języku prawa,
na ogół zatajenie. Niejednokrotnie właśnie sam fakt milczenia jest podstawowym,
czy wręcz jedynym zarzutem w debacie historycznej, szafowanym swobodnie, gdyż
praktycznie niedowodnym. Szczególnym przypadkiem jest oszczerstwo o ‘milczeniu’ względem Holocaust Żydów. Stąd też idiotyzm sloganu ‘wstyd powiedzieć’,
wstyd to skłamać lub zataić, a jak jest co, to powiedzieć, lub o tym milczeć.
Prawo Państwa, mimo że współcześnie alienuje się od
powiązania (złowieszczo właśnie milcząc w tym przedmiocie) z Boskim Prawem
naturalnym, szczególnie w procedurze nie ma wyboru. Bez priorytetu prawdy i napiętnowania
fałszywego świadectwa nie miałoby racji funkcjonowania. Stąd fałsz w różnych
formach jest nie tylko przestępstwem jako taki, ale podlegać ma prewencyjnemu
wyrugowaniu z postępowania. Tu fundamentem jest zrównanie: kto... zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę. Z tego zrównania
wynikają analogiczne pary czynów zabronionych: fałszywe oskarżenie- zatajenie
niewinności, zawiadomienie o fikcyjnym zdarzeniu, jako przestępstwie- milczenie
o zaszłym przestępstwie. Istotne jest, że dopuszczenie się fałszywego zeznania
skutkuje odpowiedzialnością odrębną od odpowiedzialności za czyn, który miałby
być kłamstwem lub właśnie kryminalnym zamilczeniem, kamuflowany czy deformowany
w obrazie. Za tak groźny oręż uważa i słusznie prawodawca zwykłe milczenie,
nominalnie także co do okoliczności nieistotnych.
Wracam więc do wzmianki o perwersyjnym milczeniu zapraszającym
kłamstwo. Rzeczywistość nie znosi próżni. Zwykłe kłamstwo nie jest trudne do
ujawnienia; ‘kłopotliwe’ milczenie budzi (przynajmniej powinno) podwyższoną
nieufność. Prawdziwie szatańskim zabiegiem jest więc wypełnienie zatajenia sprawozdaniem
alternatywnej rzeczywistości. Jeśli jest taka skonfabulowana też raczej
spowolni dojście prawdy, niźli to uniemożliwi, jeśli jednak wprowadzone zostają
‘prawdziwe kłamstwa’ intryga może odnieść ‘sukces’. Wystarczy bowiem
odpowiedzieć zgodnie z prawdą, tyle, że poza istotą pytania, przedstawiając
rzetelnie np. nieistotny wątek. Mówimy wtedy często o wypowiedziach,
wymijających, ‘nie na temat’, lub co gorsze i powszechne ‘mówieniu tego, co
ludzie chcą usłyszeć’. Z tego też powodu odechciewa się powiedzieć często
czegoś naprawdę odkrywczego, czy cennie jednoznacznego, bo ‘i tak nikt nie
uwierzy’.
Tu niestety właśnie drogi prawa stanowionego i naturalnego
zaczynają się rozchodzić. Racjonalnie prawda jest jedna, a każde tej
zaprzeczenie jest fałszem. Dlatego zgodności i zupełności żąda się, potępiając na
równi kłamstwo, jak zatajenie, a w relacjach międzyludzkich postulując
ugruntowanie w prawdziwych (po prostu) ustaleniach faktów. Jest to tzw. zasada
prawdy materialnej. Zawsze jednak przydanie mianu przymiotnika świadczy o tegoż
zróżnicowaniu. Skoro istnieje ‘prawda materialna’ to istnieją inne ‘prawdy’.
Oczywiście nie istnieją, ale przez powszechność, z pewnością nie-złotego (czyli dotyczącego
sedna) milczenia, są brane pod uwagę, coraz częściej bardziej niż prawda simplicite. W tzw. ‘prawdzie formalnej’ zgadza
się wszystko, oprócz istoty rzeczy. Żadnej z pojedynczych
tez, formalnie nie można zarzucić fałszu, ale razem zamilczają postawioną
kwestię. W praktykowaniu tej ‘prawdy
formalnej’ celują i tej skutecznością odmierzają na ogół swą popularność
przedstawiciele komercyjnych zawodów prawniczych i politycy (które to światy z
lubością się przenikają, także praktykami dialektycznymi). Trzecią ‘drogą’
(właściwie bezdrożem) jest, nazwijmy ‘prawda konsensualna’. Takie konstatowanie
rzeczywistości, z góry akceptujące, w różnej mierze, fałszywe milczenie, jest
jedną z form kapitulacji systemu praktyki prawa przed realiami życia
społecznego. Podstawowa to przyjmowanie legalnych fikcji, np. doręczenia pisma
komuś, gdy na pewno faktycznie to nie nastąpiło, czy ustanawianie ‘zastępcy’
osoby zmarłej. Zbożną koniecznością jest gdy stanowi to malum necessarium, gorzej i znacznie powszechniej, gdy ustawa
‘mówi’, a praktyka milczy. Protezą wypowiedzi są też liczne domniemania, które
załatwiają sprawy językiem ustawy, zamiast autentycznej ekspresji, z których
najbardziej znanym jest pewnie uznawanie za niewinnego. Domniemanie treści
niestety występuje także w formie pozaustawowej, gdy organ zakłada z góry co
strona ‘chciała powiedzieć’ i protokołuje jej myśli wg swego doraźnego uznania,
co ma kapitalne znaczenie przy przesłuchaniach osób nie obytych z praktyką
urzędową, a nawet składaniu oświadczeń woli w rejestrowanych umowach. Często
zetknięto się myślę z wypowiedziami, które
przynajmniej w tej formie, nigdy nie miały miejsca, ale ‘ubrano w słowa’, czy
‘podetknięto do podpisu’. Są i inne przyjęte formy, gdy zamilczenie faktów
uważa się za awaryjną prawdę konsensualną, np. zgoda stron ‘dla spokoju’, czy
bardzo powszechne: ‘sąd przyjął, że...’. Czy wreszcie: ‘mimo, że w zasadzie
jest X’, Sąd Najwyższy uznał niegdyś, że jest Y’, nie mówiąc już o prawdziwym
(!) z akt absurdzie: ‘zgodnie z zasadami doświadczenia życiowego’.
Inną kapitulacją przed milczeniem są wyjątki od ogólnego,
sankcjonowanego kryminalnie, obowiązku wykładania tylko prawdy i całej prawdy,
wyrażone dopuszczalnością odmowy zeznań lub odpowiedzi na pytania. Generalnie
dotyczy to sytuacji, w której mówienie mogłoby w ocenie wybierającego milczenie
narazić jego lub kogoś mu aktualnie bliskiego narazić na poniesienie szkody
odpowiedzialnościowej lub w obszarze
intymnym. Trudno wprost określić czy jest to ckliwa rewerencja prawa, czy
raczej brutalna obawa ‘lepiej niech milczy, bo i tak skłamie’. Wyjątkiem, nie
kapitulacji, a respektu, jest prawo, a niekiedy obowiązek milczenia osób
związanych różnym stopniem sekretu (szczególnie znany co do tajemnicy treści spowiedzi).
Jest to znamienny kontratyp, gdy dobrem chronionym wyżej niż dowodzenie, jest
integralność wiedzy lub dobra zdeponowanego w tajemnicy.
Podkreślam przy tym, że w prawie pozytywnym nie ma
generalnego zakazu kłamstwa, także przez zatajenie. Odpowiedzialnością karną
skutkuje takie dopiero po uprzedzeniu, odpowiedzialnością cywilną po
dowiedzeniu związku przyczynowego ze szkodą.
Trzeba jasno podkreślić, że wszystkie manipulacje milczeniem,
choćby w doraźnej perspektywie słuszne, są wyłamaniem wprost, lub przynajmniej
kompromisem wobec dyrektywy VIII. Przykazania, gdyż patrząc w perspektywie
wolnej od uwiązania słabością, nie istnieje ‘mówienie prawdziwego świadectwa
przeciw bliźniemu’, a zatajenie prawdy, jaka by nie była, zawsze ostatecznie
jest świadectwem fałszywym. Najlepiej więc po prostu nie mieć powodów do
zamilczania, ale i nie stawiać się w konieczności mówienia o wszystkim.
Zawsze jest problem z tą właśnie równowagą by każda wypowiedź
miała wagę, milczenie musi też coś znaczyć, niektórzy to posiedli i czy mi się
to podoba czy nie, budzi podziw.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 3. września 2018 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz