czwartek, 27 września 2018

Komu więcej dano, więcej wymagać będą

Witam,
Dziś Sąd Okręgowy w Łodzi skazał prawomocnie w drugiej instancji za banalne przestępstwo formalnego fałszu w dokumencie, na niską obiektywnie karę grzywny. Fałszu w dokumencie bankowym, ale który podobnież nie zaskutkował (dotąd) wyłudzeniem.
Wyrok jakich wiele, ale skazana... Jakich niewiele. Sama dwukadencyjna prezydent Miasta Łodzi (za popełnienia poseł PO), na dziś stwierdziła dodatkowo, że na tyle mało znana jest w samym Mieście, którego jest prezydentem, że warto poświęcić jeszcze cztery lata na poinformowanie o sobie w rozrzucie nieco odleglejszym niż Piotrkowska i satelity.
Adwokat wyłożył przed rozprawą wszystkie asy z obszernych rękawów, jakby chodziło co najmniej o działalność na 'całkowity koszt strony sowieckiej', a nie zwykły szwindel dla konkubenta (jak w co niektórej kamienicy tego pięknego Miasta). Proponował oczywiście zawieszenie rozprawy, 'aż Luksemburg się wypowie', wyłączenie Sędziego, jakoby delegowany mógł nie rozpoznać niuansów, jednak nic z tego (poza autopromocją pana mecenasa). Skazana, znana z raczej mało wnikliwych analiz intelektualnych, zechciała odnieść się do wyroku słowami, że 'nic złego nie zrobiła', 'gdyby nie była prezydentem nie było by procesu' itd. i oczywiście złoży kasację do SN, a w razie czego odniesie się do ETPC w Strassburgu. Patrząc na rozległość perspektyw, pani prezydent, pani urojona pierwsza prezes i strassburgscy specjaliści od praw pederastów i ateistów mają znów po co używać kalendarzyków.
Lokalni mędrcy od tego by prawo bezprawiem było, a moralność dorastała do standardów nowoczesnej demokracji doszli do ekspertyzy na miarę Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, że skazany prawomocnie na grzywnę może kandydować na urząd prezydenta Miasta, wybrany objąć tenże (w tym wypadku nie wypuścić), a gdy obejmie kasę brać (nazwijmy oficjalnie 'zapracowaną zarabiać').
Pewnie może. Nikt nie odpowiedział jednak na pytanie: czy musi?
Śp. Jerzy Dunin-Borkowski, gdy MiejskoGminna Rada Narodowa zaprosiła Go do upaństwowionego Pałacu Radziwiłłów w Nieborowie, zapytał w drzwiach czy mogę wejść? Zapewniany przez PZPR-owskich dygnitarzy, że oczywiście, odpowiedział nie was pytam swołoczy, sumienia pytam.
Już czas jakiś temu dziwiłem się średniowiecznie, że wątpliwe jest dla mediów, że prezydent podpisała lewy kwit partnerowi, a nie że prezydent(a) ma 'partnera'. Dziś nie dziwi mnie, że chce kandydować, objąć i inkasować, bo kredyt trzeba spłacać. Nie dziwi mnie, że twierdzi, że nic złego nie zrobiła, bo przekonanie o pochodzeniu od małpy wyklucza mit o owocu z drzewa poznania dobra i zła. Nie dziwi mnie demokratyczny bełkot, że chce się poddać kolejnej ocenie Łodzian, bo demokraci wiedzą, że tylko oni by na siebie nie zagłosowali. Dziwi mnie, że nikt jej tego nie odradza, ale jej zastępcy nie Baldwin, a ona nie Edward VIII, który zresztą zrezygnował przed, a prezydenta ani po, ani zamiast. Demokracja wszakże nie monarchia, żeby liczył się głos jakiegoś ludu.
Jak wspominam nieraz za Pirandello'em: [nie] jest tak, jak się Państwu ZDA-je.
Powodzenia,
Łódź Bałuty, 27. września 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz