piątek, 7 września 2018

Pisco polo

Witam, 
Moim skromnym zdaniem nie ma nauk ścisłych i humanistycznych. Są nauki, po prostu ścisłe, niezależnie od tego co się komu podoba i sztuki, po prostu humanistyczne, czyli zależne od tego co się ludziom podoba. Tak samo nie ma kultury 'wysokiej' i 'niskiej'. Jest natura, czyli to co dane ludziom z Wysoka i kultura, czyli to co człowiek wytwarza, zbierając z dołu. W związku z tym, normalnie profesor medycyny powinien być narażony na zazdrość, a profesor sztuk filmowych na niechęć, a w rzeczywistości jest na ogół odwrotnie. Mordercy natomiast często są naturalnie na wolności, a w kryminale bywają kulturalnie.
Nowocześni artyści, którym obca jest średniowieczna łacina, nie zorientowali się w porę, że artyzm znaczy dosłownie sztuczność, a kultura zbieractwo, stąd zdaje im się, że artysta to elita, a w demokracji nie bywa się elitą z natury, tylko z tego, że inne elity tak się kulturalnie umówią. W ten sposób międzynarodówka naftowo- gejowo- dolarowa ustaliła, że do kultury 'wysokiej' i sztuki 'humanistycznej' nie zaliczymy muzyki disco. Dlaczego? Bo nie, bo jest prostacka, chamska. Takie austriackie (żeby jeszcze, prędzej austeryjskie) gadanie miałoby oczywiście przesłonić prawdziwy problem elity eurocentrycznej, tj. że na tę muzykę jest i będzie wzięcie, a na ich ulubieńców trzeba zakładać wysoko dotowane fundacje i wmawiać ludziom przez drogie i nudne media, że nie będą elitą jeśli nie zachwycą się kolejną alternatywą, czy protest-songiem, zapominając już względem czego miałaby być ta alternatywa, czy protest.
Zdawałoby się, że jeśli zrobienie czegoś co daje komuś normalną przyjemność, nie robiąc drugiemu szkody to należy to zrobić i pochwalić jeśli ktoś to robi. No, ale demokratom się znów powaliło, bo co by tzw. świat powiedział, że na koncert muzyki tanecznej jest większe wzięcie niż na przedstawienie jakiegoś Chorwata, którego największym 'odkryciem' artystycznym jest, cyt.: "symulacja seksu oralnego z figurą Jana Pawła II" (za stroną publicznej [!] instytucji kultury [!]). W zawziętości kształtowania wrażliwości artystycznej na obcisłą miarę gejowskich garniturków zapomnieli jednak, że prostactwo pochodzi jednak od prostoty, chamstwo to, z hebrajskiego, to samo co demokracja z greckiego, a lud jest ich konstytucyjnym 'suwerenem'. Tyle, że dla np. Platformy suweren słucha Szpaka, a lud Martyniuka.
Muzyka jest sztuką i ma się jednym podobać, a drugim nie szkodzić i tyle. Tyle, że to modernistom przez liberalne głowy nie przechodzi, że tak samo mogą mi się podobać Biełyje rozy, jak Traviata, a przy całym szacunku jazz nie, choć sam Jan Ptaszyn Wróblewski powiedział, że "nie ma 'dobrej muzyki', jest taka, której chce się słuchać dalej" [być może minimalna parafraza]. Gadanina pana Sztaby, że "taką muzykę, to możecie sobie na weselach grać" ma tylko ten wydźwięk, że tematyka niespecjalnie przypadałaby do partys po zawarciu związków jednopłciowych, choć 'majteczki w kropeczki, bielutki smartfonik, wzmocniony kondomik' może by i przeszło.
Dziś, gdy wszystko musi podporządkowane standardo nowoczesnej demokracji, sprawa staje się dodatkowo problematyczna. Bo muzykę taneczną, z przebojami popularnymi niezmiennie ponad 20 lat, bez przerw reklamowych, można usłyszeć i wykonania zobaczyć w Telewizji Polskiej, czyli dla salonu- PiS-owskiej. Polsat zdaje się zapomniał jak zaczynał od Discorelax i Disco polo live.
Cóż, niektórym kulturalnie się wydaje, że Moja złotowłosa Anna nie wie o tym, że... , ale naturalnie wie.
Pozdrawiam imprezę w Kadzielni w Kielcach i wszystkich, którym daje normalną rozrywkę w ten weekend.
PS. Jeśli zobaczę w Wyborczej, TVN, czy innym Axel Springer- Pisco Polo- to prawa autorskie są moje.
Łódź Bałuty, 7. września 2018 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz